środa, 25 grudnia 2013

25.12 Wędrowiec, świąteczny rodzynek...






           Tak jak Hadwiga, pomyślał Wędrowiec, kiedy łapczywie i w jakiś taki niesprecyzowany zachłanny sposób wsłuchiwała się w opowieści  o dalekich nieznanych krainach i o dziwnych plemionach gdzieś na końcu świata. Interesowało ją wszystko, od rzeczy wielkich spektakularnych do nic znaczących szczegółów. Zbyt dokładnie pamiętał każdy szczegół jej twarzy, czas dawno powinien je zatrzeć.
- Ja z zasady dużo wiem więc nie dziw się tak strasznie. Taka praca, lata praktyki. Jeszcze tak z czystej ciekawości jak masz na nazwisko młody człowieku?- Musiał się upewnić, sam domysł i pewność zrodzona pod wpływem przeczucia i uzyskanych danych to za mało. Koniecznie chciał to usłyszeć, ktoś musiał to powiedzieć na głos, wtedy nie pozostanie już miejsca na wątpliwości. Słowo stanie się ciałem.
Chłopak nagle zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak jak powinno, że coś się bardzo, ale to bardzo nie zgadza. To nie był przyjemny powrót do rzeczywistości a wręcz przeciwnie. Źdźbło słomy wypadło mu z nagle sztywniejących, skamieniałych ze strachu rąk. Serce zadrżało zupełnie  jak wystraszony gołąb którego udało mu się schwytać w zeszłym tygodniu, a stopy wrosły w klepisko stajni. Zrozumienie ściskało żelaznymi kleszczami gardło, już wiedział, co się stało. Opiekun pokazał mu swoją twarz, do tej pory owianą tajemnicą, obrosłą szeregiem przerażających historii.Twarz która była wyrokiem.
-Holocki- cudem wyszeptał przez ściśnięte bolące gardło. 
Policzki zapłonęły chłopakowi demaskującą, złowrogą, krwistą czerwienią bardziej ze strachu ale i trochę że wstydu że się boi i że wierzył w to co ludzie gadali o oczach Opiekuna. Bo przecież niemożliwe żeby najpierw dał mu pieniądze na kolację dla babci a potem zabił, no chyba, że to była zapłata za jego życie. Czy Wędrowiec mógłby być wcieleniem zła? Kosiarzem w czarnej pelerynie, co bez żalu odbiera życie?
-Ciekawe skąd ja to wiedziałem.- Westchnął ciężko, wiedział, co usłyszy a mimo to poczuł się jak gdyby ktoś kopnął go w brzuch, powinien uciekać zaraz, teraz. O nic już nie pytać, niczym się nie interesować, zabrać psy i uciekać do swojej warowni. Nie potrafił uciec.-  Dobrze młody, pędź do karczmy kup coś do jedzenia. W twoim wieku to pewnie głód ciągle gra w kiszkach. Jutro wybiorę się do was w odwiedziny.
           Taktownie udał że nie widzi trwogi, strachu i zawstydzenia chłopaka. Słyszał już co nie co na swój temat dlatego nie dziwiły go tak gwałtowne i pełne przerażenia reakcje. Kiedyś go to bawiło, teraz zobojętniał, tak było najwygodniej.
-Panie za niskie progi dla ciebie, jesteśmy naprawdę biedni.
      Han przykurczył kościste ramiona, przygarbił plecy i opuścił powieki jeszcze bardziej zawstydzony. Jakby sam był przyczyną upadku świetnego niegdyś rodu. Babcia wiele mu opowiadała jak było kiedyś a on nie chciał czy może nie potrafił uwierzyć. To było jak bajka, ale zakończenie przerażało odbierało radość i spokój. Nie lubił tych historii pełnych dostatku i przepychu szczególnie, że babcia po tych sentymentalnych wycieczkach, wspomnieniach o przeszłości i lepszym życiu wpadała w nostalgiczny nastrój i płakała po nocach w poduszkę. To było depresyjne, on nie płakał jego wypełniała bezsilna złość i gniew. Jego przodkowie mieszkali w pałacach jedni z drogocennej porcelany srebrnymi sztućcami a oni przymierali głodem byli zwykłymi biedakami to wszystko nie miało sensu. To było okrutne, ale on nic nie mógł zrobić, zupełnie nic by zapewnić im w miarę godne. Nie chodziło mu o luksusy tych nie znal nawet z widzenia, ale o minimum stabilności i wygody
-Zmykaj bo babcia pewnie się niepokoi, a nie chciałbym jej mieć na sumieniu. Dobranoc.
Chłopak nie czekał na dalsze ponaglenia. Uspokojony pomimo iż Wędrowiec nie zapewnił go ze jest bezpieczny i żyć będzie pomimo iż spojrzał w oczy mitycznej postaci. Był też już w miarę pewny, że nie stracił łaski Opiekuna i będzie mu dany zaszczyt opiekowania się jego koniem wiec nie oglądając się za siebie wypadł ze stajni jak z procy. Biegnąc zastanawial się jak najszybciej i najłatwiej udobruchac babcie. Już dawno temu miał być w domu, pewnie umierała z niepokoju że coś złego mu się przytrafiło.
       Opiekun pogrzebał w swych torbach, nie był zadowolony z oględzin. Westchnął i przerzucił torbę przez ramie, a potem świsło pierdło i tyle widziano go w stajni.

*
-I jak chłopaki wygodne te piernaty?
           Psy podniosły głowy ale nie miały najmniejszego zamiaru wstawać. Rachitycznie poruszyły puchatymi ogonami by zaznaczyć że jednak pomimo zmęczenia cieszą się z powrotu swego pana. Choć on sam wolałby żeby wyraźniej okazały że ten fakt nie był im obojętny.
       Popatrzył na te swoje ukochane psy i westchnął, w duchu besztając się za brak konsekwencji. Czyż nie powtarzał sobie tysiące razy, że z psami jak z dziećmi trzeba postępować konsekwentnie? I co? Rozpuścił psiska koncertowo jak dziadowskie bicze i nawet tego nie zauważył, dopiero teraz z daleka od domu. Najgorsze w tym wszystkim było to że poniesie konsekwencje swej bezmyślności tu i teraz. Spanie z czteroma wielkimi bydlakami w jednym nawet szerokim I wygodnym łóżku to żadna przyjemność. Żeby chociaż zimno było to by grzały i była by z tego jakaś korzyść.
Zniechęcony wyciągnął z torby koszulę i czystą bieliznę.
-No dobrze to ja zmykam pozbyć się zapachu starej chabety i pociągającego capiego aromatu. Któryś chętny do kąpieli?
         Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki psy wpadły w głęboki sen. Jeden nawet na zawołanie zaczął bardzo przekonująco chrapać. Zdradzały je tylko uszy które drgały pilnie wyłapując każdy dźwięk. Niespokojnie  nasłuchiwały czy pan  nie zmieni zdania i nie zawlecze ich do bali z wodą. O ile lubiły taplać się w stawach jeziorach czy nawet kałużach to balia wzbudzała w ich kategoryczny sprzeciw szczerze jej nie znosiły.
-Dobrze dziś wam odpuszczam, ale jutro temat powróci.
Odpuścił był zbyt zmęczony na przepychanki, zresztą z dwojga złego wolał spać z nieco przykurzonymi po długiej wędrówce psami niż z mokrymi. Futro malamuta schnie stanowczo zbyt długo nie mówiąc o tym, że po kąpieli zwykł je dokładnie wyczesywać, dziś takie wyzwanie go przerastało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz