niedziela, 5 stycznia 2014

05.01 Wędrowiec, w styczniu trzeba nabrać rozpędu ..



Łuk jej uśmiechu wyginał się coraz bardziej, a w oku na całego szalały figlarne chochliki. To właśnie te iskierki sprawiły że przepadł z kretesem i nie było już dla niego ratunku. Już wiedział, że to miłość najprawdziwsza z prawdziwych taka, o jakich śpiewają mistrale taka, która potrafi przetrwać w legendzie. Taka, jaka nigdy nie powinna go spotkać i taka, która przyniesie same komplikacje.
 -Niewiasty płoche, robią nam wodę z mózgów. Panie nie gniewaj się na tą dzierlatkę, ona nic sobie nie robi z konwenansów.
W głosie króla wyczuł duże napięcie. Mowa ciała zdradzała że intensywnie myśli nad tym jak ułagodzić Wędrowca, nie wiedział jak szacowny gość zareaguje na taki afront. Z natury król był świetnym dyplomatą, ale w tym jednym wypadku nie miał jednak pomysłu jak postąpić. Nie przewidział takiej sytuacji, ale kto mógł coś takiego przewidzieć?
-Jak bym się mógł gniewać na ucieleśnienie wdzięku? Choć przyznam, że zafrapowało mnie czym w tak krótkim czasie straciłem w oczach pięknej pani. -Obawa, że kobieta nim gardzi, nie akceptuje jego odmienności sprawiła, że poczuł dziwny ból w brzuchu, tępy pulsujący, jak uderzenie pięścią w żołądek. Przez długi czas wmawiano mu że nie potrzebuje kobiet, potrafi doskonale się bez nich obejść. A on przyjął to jako pewnik, nie podważał słów innych Opiekunów. Może chciał wierzyć bo tak mu było wygodniej, bez komplikacji, bez zobowiązań. Miłość zdefiniował jako nic nieznaczący proces chemiczny. Teraz wiedział że nikt nigdy nie okłamie nas tak skutecznie jak my sami się okłamujemy.
-Naprawdę mam mówić? Nie wzbudzę gniewu czcigodnego gościa?-Wdzięcznie przechyliła głowę, lewy policzek zadrgał uroczo.
Kiwnął zachęcająco głową niezdolny do powiedzenia niczego sensownego. Niech mówi on zniesie wszystko a w każdym razie będzie próbował przyjąć jej słowa z godnością.
-Niech więc będzie, rozczarował mnie trochę fakt że nie widzę tu oczu gorejących, szpiczastych uszu, i za nic nie dopatrzyłam się ogona który syczy niczym żmija. Po wnikliwym przemyśleniu sprawy dochodzę jednak do wniosku że zyskał pan w moich oczach innymi cechami. Mogę więc machnąć ręką na ten brak sensacyjnych dodatków.
Miała nietypowe poczucie humoru i faktycznie nic nie robiła sobie z konwenansów. Nikt nigdy wcześniej nie ośmielił się wspominać w jego obecności o tym, co ludzie mówią za jego plecami, szczególnie, gdy to były niepozytywne, czy nieprzyjemne komentarze. Była odważna i to też mu się w niej podobało.
-Hadwigo jedyna miłości mego życia...
Szeptał mimowolnie, wpatrzony w pustą ułożoną z kamieni ścianę.
Wydawało się że wystarczy wyciągnąć rękę by pochwycić delikatną bladą dłoń i poczuć ciepło jej skóry. Otrząsnął się z wspomnień. Marudz pod nosem, nie zważając na to że ktoś może podsłuchiwać i wziąć go za osobnika niespełna rozumu. Nigdy nie miało dla niego znaczenia co myślą o nim inni,  nie tracił czasu na takie błahostki. Nieprzerwanie szedł do przodu, nigdy nie zbliżając się do celu, to było jego przekleństwo którego nie potrafił przełamać.
-No tak pomieszało mi się już zupełnie we łbie, gadam sam do siebie. Woda zimna tyłek marznie a ja wspominam dziewczynę która dwieście lat temu odeszła w inny wymiar. Do kompletu brakuje mi tylko plasnąć czołem o posadzkę przy wychodzeniu z balii. –Zrzędził bo był zły na siebie.
Chwilę zmagał się z guzikami czystej koszuli próbując całkiem wymazać z pamięci przywołany przed chwilą obraz dawno nie żyjącej ukochanej
            Na korytarzach było zdumiewająco pusto i cicho. To dość dziwne w miejscu w którym mieszka tak wielu ludzi. Bawił go fakt że się boją, schowani w swoich komnatach zastanawiają się co może strzelić do łba takiemu odmieńcowi jak on. Ubawiony całą sytuacją myślał co zrobić by nie zawieść oczekiwań mieszkańców i rezydentów zamku. Prawie zdecydował się na mały pokazik mocy by zaskoczyć, wystraszyć mieszkańców miasta, przypomnieć że nie jest zwykłym podróżnym.  Zagwarantowałoby mu to święty spokój i może lepsze samopoczucie. Zmienił jednak zdanie to była chwilowa słabostka, przemawiała przez niego próżność, chęć pokazania że jest lepszy. To było kroczenie po śliskiej pochylni wprost do dołu z gorącą smołą szaleństwa.
         Psy rozwalone w łożu spały w najlepsze. Nie zrzucał ich na podłogę, z doświadczenia wiedział że to walka z wiatrakami. Wcisnął się miedzy grzejące niczym dobrze rozpalone ogniska ciała, walcząc o kawałek miejsca i kołdrę.
Zwinął się w kłębek i próbował usnąć. Nie było to jednak łatwe.
Bezsenność to jedna z największych udręk długowieczności tak jakby obowiązywały proporcje im dłużej żyjesz tym mniej śpisz, coś za coś.. Prawie nie miewał w ostatnich latach snów, co miało dobrą stronę jeśli już udało się mu usnąć nie męczyły go koszmary związane z Hadwigą.
-No to mam luksusy zamkowe. Jedna bestia wbija mi łapę w kręgosłup, a druga nos wciska w oko, trzecia chrapie jak niedźwiedź. Jaka to miła odmiana po traperskich noclegach. Grunt to odmienić swoje życie na lepsze- Marudził poirytowany, rozpychając się łokciami i kolanami.



Rozdział VI Krawcowa
            

      Obudziło go głośne, energiczne walenie do drzwi.
-Żyje, a jak bym nie żył to i tak bym usłyszał. Wejść!
Niechętnie wstał z łóżka. Nie pamiętał kiedy spał tak mocnym i głębokim snem, pewnie wieki temu. Nie znał żadnego racjonalnego powodu, dla którego warto było przerywać taki wspaniały dający energię i siłę sen.
-Panie jest już krawcowa, i chyba czas na spacer.
 Głos Wiktora był radosny i pełen werwy. Chłopak energicznie otworzył drzwi i dosłownie wpadł do komnaty za nim powoli dreptała starsza kobieta.
-Dobrze, tylko najpierw przepłucze twarz i umyje zęby. Muszę dojść do siebie. Potem się mierzymy, pani spocznie na chwilę, tam jest wolne miejsce.
Wskazał starszej kobiecie krzesło przy ścianie obite seledynowym jedwabiem.
Postanowił się nie złościć na chłopka w końcu sam kazał się obudzić.
-Panie postoje. Służbie nie wolno siadać w zamku,- Cicho wymemłała kobieta.

-Powiedziałem że możesz usiąść i poczekać, a jak powiedziałem to znaczy że naprawdę możesz- Powiedział nieco zbyt protekcjonalnym tonem, miał do tego tendencje ale trudno się dziwić lata niczym nie ograniczonej władzy wyrobiły w nim pewne nawyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz