niedziela, 6 lipca 2014

06.07 Wędrowiec, tajemnicza wyspa



-Czyli nic co się wydarzyło w tym mieście, nie jest przypadkiem. Niesamowite, co o tym myślisz Lilidio? -Zaskakujące i dotąd niespotykane w jego życiu było to, że nabierał złego zwyczaju, zasięgania opinii na wszelakie tematy u tej przedziwnej dziewczyny.
             Nagle jak uderzenie pioruna tchnęła go straszna myśl. Nic się w tym mieście nie dzieje przypadkiem, sam to powiedział. To właśnie tu zakochał się od pierwszego spojrzenia w Hadwidze. Jak zaczarowany otworzył się na miłość, miał obsesję na punkcie tej kobiety, zupełnie oszalał. Nigdy nie sądził, że nadejdzie taki moment w jego życiu, że zada sobie pytanie czy to, aby na pewno była miłość. Hadwiga była wspaniała, autentyczna, tylko, że nie był już pewny czy te gorące jak jądro ziemi uczucia były naturalne i zrodziły się bez głębszego planu, zupełnie przypadkiem. Teoretycznie istniała możliwość, że ktoś potężny wpłynął na jego hormony. Sama myśl wydała mu się świętokradztwem, ale musiał wziąć pod uwagę taką możliwość. Tylko, w jakim celu to wszystko? Czy jej śmierć też była zaplanowana? Czy może była konsekwencją jego złych, bezmyślnych decyzji?
-Nie mam zaczepienia, trochę się pogubiłam. Jak myślisz czy te stopione kamienie, to efekt uboczny próby przedostania się do naszego świata? Raczej trudno mi uwierzyć w to, że ktoś dawno temu opowiedział tę niesamowitą historię babci tylko, dlatego żeby ona w odpowiednim czasie ci ją powtórzyła.
              To zbyt nieprawdopodobne. Zbyt duże ryzyko, że nie wszystko potoczy się tak jak sobie zażyczył i zaplanował opowiadający. Mógł się przecież zaprzyjaźnić z Holockimi, ale nie koniecznie wtajemniczać w sprawy, które powinny pozostać tajemnicą. A jednak tak właśnie było, ktoś perfekcyjnie zaplanował nawet najmniejsze szczegóły.
-A mi by to pasowało do całości. Tamta lala z oczami jak białe piłeczki mówiła, że moc ściągnięcia ich na ten świat mają tylko szaleńcy, opętani przez zło i posiadający odpowiedni gen. Nie wspomniała jednak o tym czy próbują sami pokonać tą trudną drogę. Nie powiedziała też, jakim cudem ona się tu znalazła.
            Lilidia nie była do końca przekonana,  dla niej elementy tej układanki nie bardzo pasowały do siebie, jako całość. Bała się, że na siłę skleją te okruchy wiedzy, może z tego wyjść zniekształcony potworek.
-Czyli, co, człowiek zabijał? Dokonywał makabrycznej zbrodni a oni się pojawiali i powstawała legenda?- Spytała by się upewnić, że dobrze go zrozumiała.
-To ma sens. Jeśli oni walczą o przetrwanie, to nie zawahają się, wykorzystają każdą okazję. Babciu pamiętasz może coś jeszcze?
-Niestety to było tak dawno, pamięć już nie taka jak być powinna. Zresztą skąd mogłam wiedzieć, że taka paplanina jest ważna i może się do czegoś przydać.
-Szkoda -Żałował, że nic więcej nie pamiętała. To był naprawdę dobry kawałek opowieści. Spojrzał na Lilidię, nie wiedział czy ktoś chciał żeby się znowu zakochał, jeśli tak, to dziewczynę wybrano doskonale.
-Lilidia a nie wiesz przypadkiem czegoś o tajemniczej wyspie, na którą nie można wrócić?- Spytał nie oczekując odpowiedzi.
                  Byłby głupi, gdyby nie zorientował się już po tych wszystkich znakach na niebie i ziemi, że musi wrócić do rodzinnego domu. Nie chodziło tu tylko o rozdarte wnętrze czy zwykłą tęsknotę, miał wrócić to było istotne, tym razem dla innych ludzi, nie tylko dla niego. Bał się tego powrotu mógł być bolesny, raniący bardziej i głębiej, niż wypalająca go od lat tęsknota. Konfrontacja wspomnień z rzeczywistością wcale nie musiała wypaść tak jak sobie wymarzył.
-Nie. Pierwsze słyszę, czy to ważne?
               Tym razem mówiła prawdę, nie miała pojęcia, o co pytał.
-Chodzi ci o tą ukrytą wyspę, gdzie domy są zbudowane z białego kamienia i w słońcu połyskują złotym światłem?- Spytała zadowolona z siebie babcia.
-Być może, Honiko czy wiesz coś na ten temat?
                   Zaczęła się kręcić na krześle jak podekscytowane dziecko, które długo czekało na swoją kolej by opowiedzieć swoją historię.
-Opowiadał mi kiedyś ten mój niedoszły mąż, że jest taka magiczna wyspa gdzie ludzie żyją bardzo ale to bardzo długo, ale to pewnie jakieś brednie, bo czemu mieliby tak długo żyć.- Zawiesiła głos, oczekując ponaglenia czy zachęty.
-Wręcz przeciwnie to bardzo interesujące czy pamiętasz coś jeszcze? Gdyby sobie tego zażyczyła, byłby w stanie stać na głowie i klaskać uszami, byle tylko mówiła.
-Ludzie na tej wyspie żyją szczęśliwie, bez chorób i trosk przez całe długie wieki. Wszystko przez dziwną burze i cudowne zioło, które rośnie na tej wyspie.
-Hmm trwała mutacja? Niezwykle interesujące są te twoje historie, czy coś jeszcze wiesz?- Czuł się jak wygłodniały pies na widok kiełbasy. W każdy razie przypuszczał, że to podobne uczucie.
-Bogowie byli zazdrośni, że ludzie mogli się równać z nimi, więc zasłonili wyspę taką gęstą zasłoną niewidzialności. Jeśli którykolwiek z mieszkańców opuścił swą ojczyznę nigdy już nie mógł do niej wrócić. Choć ten mój mówił, że to kłamstwo i jest możliwy powrót, jeśli ktoś zdoła przeciąć materię. Mówił ze wystarczy chcieć, ale wcześniej należy zdobyć sprzymierzeńców.
-No tak, ale jak znaleźć tę wyspę to na pewno już nie wspominał?
-Wtedy wydawało mi się, że mówił od rzeczy. Podobno nie ważne gdzie, bo ona dryfuje zawsze blisko pępka świata, ale czy coś więcej to już nie pamiętam.
-Szkoda, ale dobre i to. Nie wyobraża sobie pani jak bardzo mi pomogła. To bezcenne informacje i gdyby nie pani Honiko mógłbym ich nigdy nie zdobyć. Lilidio w związku z tym, że podzieliłaś się ze mną wiadomościami i oszczędziłaś mi tym męczącej i co tu kryć niewdzięcznej wyprawy, też mam dla ciebie bardzo ciekawą informację.
-Naprawdę?- Spytała, wypełniając swój głos taką dozą ironii aż ciarki przeszły go po plecach.- Sprawdziłeś ceny materiałów w składzie, czy może twoja nowa znajoma zdradziła ci, jaki jest najmodniejszy fason spódnic w tym sezonie?
          Stanowczo za długo był sam, zbyt szybko stała się dla niego ważna. Ta cała jej zadziorność i pewność siebie powodowała, że stawał się prawie bezbronny. Był ciekaw czy zorientowała się, że Han wielbi ją niczym boginie.
-Zaskoczę cię zupełnie, będziesz błagać bym mówił dalej.- Pozwolił sobie na efektowną kilkunastosekundową przerwę- Domyśliłem się, kim jest nasz tajemniczy Karan.
-Naprawdę?? Dziś nawet mu się przyglądałam, gdy robił coś dziwnego. Stał wśród tych wielkich kamieni w ogrodzie niedaleko fontanny, rozpostarł ramiona, twarz obrócił w stronę słońca i trwał tak dłuższą chwilę bez ruchu. I co najważniejsze jarzył się niczym.. ognisko. Nie wiem czemu ale jego prawdziwa tożsamość może być dla nas ważna.
-To brat Dhuela. –Wypalił, nie czekając na dalsze jej rozważania. Wiedział, że ją dokumentnie zaskoczy.
-To nie możliwe!!! Skąd by się tu wziął? Który brat????
          Udało mu się ją zszokować, w sumie nic dziwnego. Oczywiście spodziewała się kogoś wyjątkowego, ale ta informacja przerosła jej najśmielsze wyobrażenia. Potrząsnęła bransoletką nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
-Bliźniak. -Był zadowolony z wrażenia, jakie na niej wywarł swoją wiedzą. Można powiedzieć, że ja oszołomił i rozbroił za jednym razem
-O w mordę kury, tajemniczy brat?????????? Skąd o tym wiesz, powiedział ci to?? -Natychmiast przeistoczyła się z damy w wojowniczkę, brakowało jej tylko miecza, którym mogłaby groźnie wymachiwać.
W młodości marzył o takiej towarzyszce, potem dał się zmanipulować i uwierzył, że musi samotnie zmagać się ze światem. Niby, dlaczego, bo miłość osłabia? Brak miłości jeszcze bardziej, bo tylko w miłość w ostatecznym rozrachunku ma sens.
-A, od kiedy to kury mają mordy? -Zainteresował się jej słowami by upewnić się czy nie umknął mu jakiś szczegół tutejszej fauny.
-Przyznał ci się, kim jest? -Zupełnie zlekceważyła pytanie.
-Oczywiście, że nie dalej struga głupa, że jest prostym, najzwyczajniejszym w świecie służącym, ale do brata się przyznał. Przycisnąłem go nie mógł się wywinąć.
-Jak się domyśliłeś?????! Co go zdradziło? -Nie była zadowolona, że ktoś okazał się być bardziej spostrzegawczy od niej. Nawet, jeśli tym kimś był Opiekun.
-Bystry chłopak jestem, od urodzenia tak mam, jakbyś nie wiedziała. Poskładałem parę faktów do kupy no i potem już nie trudno było odgadnąć cóż niego za typ.
-Przepraszam, kto to jest...Dhuel i jego brat?- Spytał zaciekawiony Han. Był zazdrosny, Lilidia tak żywiołowo zareagowała na to męskie imię. To musiał być ktoś ważny, wyjątkowy ktoś, z kim nie mógł konkurować.
-Mętny, ale ja nie mogę ci nic więcej powiedzieć, obiecałem. Może Lilidia ci wytłumaczy.-Próbował zrzucić na dziewczynę wtajemniczanie reszty towarzystwa w to, co się dzieje. Wiedziała i nie była związana obietnicą.
-Nic z tego, kodeks mi nie pozwala o nich mówić, ale to niesamowite, że tu jest. Muszę z nim porozmawiać. Koniecznie. Jakie to szczęście. Mam tyle pytań, to spełnienie moich najskrytszych marzeń. –Ekscytowała się niczym nastolatka pierwszą randką.
-Guzik, nie będziesz z nim rozmawiała. Nie będziesz okazywała szacunku, traktujemy Karana normalnie, zupełnie tak samo jak do tej pory!-Postarał się by jego głos zabrzmiał twardo i stanowczo tak żeby nie było żadnych, ale.

-I on niósł mnie na rękach...- Zamilkła rozanielona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz