środa, 13 sierpnia 2014

13.08 Wędrowiec, przejście



A toś mi wytłumaczył. Normalnie od razu wszystko stało się jasne, nie będę już błądził w ciemnościach, ani w gęstej mgle po omacku. Od razu mi lżej na duszy- Zaczął zrzędzić.
-W wielkim skrócie. Na początku był nasz świat, ten właściwy, od którego wszystko się zaczęło. Wyglądał trochę inaczej niż ten tutaj, małe zasiedlone wysepki w chaosie czasu. To aktualnie obowiązują teoria. Fajnie było, ale wszystko, co fajne zbyt szybko się kończy. Więc, twój szalony i nieodpowiedzialny dziadek wyszedł ze swojego świata, który jest nadal moim światem, aby utworzyć bąbel tymczasowy. Taką drogę do prawdziwej, realnej ziemi. Obecna forma trwania życia jest tymczasowa. Trzeba się przebić do celu, który już okrzepł i oczekuje na zasiedlenie. Ot, cała historia.
-Ale, co to wszystko ma wspólnego ze mną?
       Tak niefortunnie machał lewą ręką, że zrzucił ze stołu talerz z ciastkiem, tym samym które wcześniej nałożył mu Numi. Lokaj przygotowany na każdą ewentualność, sprawnie ogarnął sytuację i po chwili nie pozostało nawet śladu po jego niezdarności.
-Jesteś opiekunem. Masz pod swoimi skrzydłami wiele istnień, musisz coś zrobić, masz do wykonania pracę. Nie uważasz, że jesteś im to najzwyczajniej winny?  Przewodnik, pasterz nazwij się jak chcesz. Wracając do tematu. Tak, to wszystko ma prawdziwy sens, twój powrót do domu zapoczątkuje proces przechodzenia. Jednak żeby czop pękł musisz opuścić wyspę. Wiem to okrutne, ale to tylko źle wygląda.Musisz uwierzyć koledze na słowo.
      I co on mógł powiedzieć, że się nie zgadza?  Niech radzą sobie sami a jemu dadzą spokój? Chciałby, ale niewiele by to dało, w końcu znajdą sposób by go zmanipulować. Tak jak to skutecznie robią od dawna.
-To się nie sprawdza. Już przecież raz ją opuściłem i nic, cała ta teoria jest warta jedynie kupy kłaków. Chyba, że z rozmysłem wprowadzasz mnie w błąd.
-Byłeś dzieckiem to się nie liczy. Myślisz, że czemu wymyślili tą hecę z Opiekunami? Wydarli cię z domu bardzo szybko, byś się nie zorientował w sytuacji, nie wyciągnął wniosków. Długo też dbali, byś się niczego nie dowiedział, no a poza tym liczą, że się jednak nie przedostaniesz na tamtą stronę, bo to wcale nie jest takie proste jakby się mogło wydawać.
       Czy on Numi, słoneczne oblicze wierzy w siły i umiejętności Wędrowca, czy traktuje tą całą awanturę tylko jak dobrą zabawę? Przerywnik w nieskończenie długim i monotonnym życiu? Nie wiedział.
-Oni, czyli kto?- Jak grać to do końca.
-Jedna urocza, wręcz ujmująca za serce pani, już ci się przedstawiła w malowniczych lochach. Co dobitnie dowodzi, że zaczyna im się palić grunt pod nogami. Tak naprawę to zdziwiła mnie ta decyzja o pokazówce. Nie wiem, co chcieli osiągnąć.
-Dlaczego nie podoba się im przejście do innego świata? – Nie ważne, kto krył się za tym ogólnym „oni”, a to, co chcieli osiągnąć. Może pomylił się w wyborze stron? Może przeprowadzka nie była wcale dobrym pomysłem i nie powinien na siłę pchać się do domu? Nie miał ochoty stawać w jednym szeregu z Herytką i jej podobnymi, to wpłynęło na jednostronny osąd sytuacji. Założył z góry, że są źli, bo byli, ale czy to koniecznie musiało znaczyć, że nie mieli racji?
-Wykombinowali sobie kiedyś przy grze w kości, że ludzi przerobią na niewolników, czas działa na ich korzyść. Nowy świat pozbawi nas bardzo wielu przyjemnych aspektów naszej egzystencji. Niestety nie pójdziemy z ludźmi ta droga powstanie tylko dla nich.
-I, co nie przeszkadza ci to?- Ci, co mają dużo tak łatwo nie rezygnują, jeśli nie muszą nawet z okruszka, a najbardziej boli utrata przywilejów, dlaczego więc Numi tak łatwo się godził ze zmianami?
-W sumie trochę, gdzie ja będę uciekał przed teściową?- Zarżał głupio- Ale słońce będzie i w tamtym świecie, musi, nie ma innej opcji. Czas młodzieńczego buntu dawno mam za sobą, wyszalałem się  gdy hormony były nie do opanowania, a dzieci trzymam krótko. Nie będę, co prawda mógł sobie robić takich wycieczek  takich jak ta, pozostanie mi tylko podglądanie. Księżyc cwaniak na tym lepiej wyjdzie. W nocy to ludzie mają nieszablonowe pomysły i fantazję. Trochę mu zazdroszczę – Zamilkł na chwilę, ale wiedzieli, że to jeszcze nie koniec jego wypowiedzi, trzeba było tylko poczekać, aż przepłucze gardło czerwonym winem.-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie będą nas już kochać i czcić. To może być gorsze niż zapomnienie, ale to chyba da się jakoś przeżyć, przeboleć. Nie czarujmy się, będzie mi  tych modlitw pełnych prawdziwego uwielbienia i podziwu na początku brakować jak cholera, kilka wieków minie to się przyzwyczaję. Ja mam czas, ludzie nie.
       Przekonał go, to nie był tanie efektowny teatrzyk. Karem ukrył, co prawda wiele, ale to nie sfałszowało przekazu.
-Co z Werianami? Oni bardzo różnią się od innych. Tak naprawę bliżej im do starszych niż ludzi.                     Pomyślał znienacka o dziewczynie. Lilidia nie była tylko bezmyślnym gapiem, który znalazł się tu przypadkowo, miała do odegrania swoją rolę. Nie mógł wykorzystać jej przybycia i umiejętności a potem bezdusznie pozostawić na pastwę boskich graczy.
-Oni będą musieli tu zostać, to jest ich miejsce. Gdzie indziej nie mają szans na normalne życie tu, że tak powiem mają warunki cieplarniane. Nie daj się zwieść pozorom, to nie jest pierwsze przejście. Z moich obserwacji wynika, że im wyżej rozwinięta cywilizacja tym trudniejsze przetrwanie w nowym świecie. Z reguły na początku potrafią się zorganizować, stworzyć niepowtarzalne, wspaniałe budowle, kwitną jako społeczność a potem nagle znikają. Rozpływają się niczym poranne opary nad jeziorem. Nie potrafią z jakieś powodu przetrwać w nowych okolicznościach.
     Nie wiedział zupełnie nic na ten temat. Nikt wcześniej nawet się nawet nie zająknął o nowych światach, przejściach i zaginionych cywilizacjach, pozostało mu tylko uwierzyć, że tak jest istotnie.
-A ja?
-Z tobą sprawa łatwiejsza możesz wybrać. Bez względu, co wybierzesz i tak stracisz, masz przechlapane. No dobra dzieciaki lecę wsadzić łapki do ogniska, by podtrzymać ogień. Gdyby tak zgasł mi przypadkiem przez niedopatrzenie, to zupy by nie było, na czym ugotować dla całego tego towarzycha w moim domu. Przecież by się ta moja zagderała na śmierć, nawet nie wiecie jak potrafi człowiekowi uprzykrzyć życie, a wy ja tutaj czcicie jako łagodną boginię domowego ogniska, frajerzy. A ci wszyscy ludzie tu na dole, wiesz ile by mi czasu zajęło ustosunkowanie się do skarg? -Naładował sobie do ust szynki i zniknął.
-A ty, co taka rozanielona? -Przyczepił się do dziewczyny zazdrosny o wrażenie, jakie na niej wywarł Numi.
-No, bo..no, bo, a odczep się ode mnie człowieku- Warknęła na niego niczym rasowy malamut.
-Wrażliwa z ciebie kobieta jak widzę i kochliwa. Poradzisz sobie z tym sztylecikiem?
      Dał znać służbie, że mogą sprzątać ze stołu.
Nie dziwił go obojętny wyraz twarzy służących. Numi zawczasu się postarał, by nie wiedzieli, o czym mówi się przy stole, słyszeli tylko zwykły bełkot o bzdurach.  Na dodatek nie widzieli, kto naprawdę siedział dzisiaj wieczorem przy stole, nie rozpoznali woźnicy.
-Oczywiście, jestem kapłanką. Nie, dlatego że tatuś się za mną wstawił tylko, dlatego że przeszłam pomyślnie wszystkie próby i testy. Jest tylko jedno, ale..  -Popatrzyła na niego trochę spłoszona, tak patrzą posłańcy złych wiadomości.
-Aż się boję pytać. To, co tym razem dzieje się złego?  -Zbyt krótko trwała chwila spokoju jak na jego potrzeby. Myślał ze dostanie czas by złapać oddech, ale się pomylił.
-Cała ta sprawa z zaklęciami jest bardzo skomplikowana. Ja znam tylko połowę, nie wiem gdzie szukać brakującej części. - Spuściła głowę było jej wstyd, czuła się winna, że nie jest wstanie sama podołać zadaniu.
 Zupełnie nie rozumiał, dlaczego, stanowczo była zbyt ambitna.
-A ja chyba wiem. Znalazłem zgubę w dziwnych okolicznościach i to zupełnie niespodziewanie. Jeszcze chwilę temu nie wiedziałem, z czym mam do czynienia a teraz wiem, co to za cudo
Z czułością pomyślał o zwitku materiału, który wręczyła mu ślepa staruszka.
      Zawstydził się, zdał sobie sprawę, że nawet nie spytał o cenę. W jego głowie w ogóle nie powstała myśl o zapłacie. Przyjął tak cenny prezent bez zastanowienia, bez namysłu zupełnie tak jakby mu się należał. Źle się stało i nie będzie miał już możliwości naprawić swojego błędu. Te głupie nawyki uprzywilejowanego, zapatrzonego w siebie kolesia kiedyś go zgubią.
-Jesteś pewny? To nie będą zwykłe słowa. Moje czerpią moc z wiary, a tamte muszą mieć zupełnie inne źródło. Niestety nie wiem, jakie.
-Poczekaj, coś ci pokażę. Tylko pamiętaj łapki przy sobie, nawet wtedy gdy będzie korciło by pomacać, przetrącę bez wahania jeśli się zapomnisz. Nie wolno dotykać! -Wyciągnął z rękawa koszuli paczkę. Podejrzliwie przyglądała się jego ruchom, nie mogąc uwierzyć, że coś tak dużego mogło się tam zmieść. Sekrety zawodowe muszą pozostać tajemnicą, ona to doskonale rozumiała.
        Swoją drogą ta umiejętność wpychania wielkogabarytowych przedmiotów i to w nieograniczonej ilości wielokrotnie okazywała się przydatna. Nie raz wybawiała go z kłopotu i ułatwiała życie. Czego on ze sobą nie nosił.
-To cud nad cudy, ta materia żyje!
       Zachwycona nie zauważyła, że on bacznie jej się przygląda. Widział, że miała wielką tak skondensowaną że wręcz namacalną chęć pogładzić swymi długimi palcami materiał. Chciał by była nierozsądna, miałby pretekst by złapać jej rękę poczuć, że nie jest tylko zjawą. Widmem, które mieszało mu w głowie.
    Z niezadowoleniem stwierdził, że jeśli chodzi o niego to jej uroda robi na nim większe wrażenie niż materiał.
-Czy jest coś, co jeszcze powinienem wiedzieć? -Otrząsnął się, nie mógł sobie pozwolić na miłość. Nie teraz. Już raz pozwolił sobie na taki błąd, nigdy więcej.
-Wiem jeszcze, że klucz nie jest kluczem i nie wygląda jak klucz. Trzeba go szukać u ludzi, bo lgnie do ciepła naszych ciał.

-Wiedziałem, że jest zbyt łatwo, kiedyś musiały zacząć się schody. No cóż nic tu nie wymyślę. Czas udać się do króla załatwić do końca formalności by babcia miała wszystkie stosowne papiery w ręce, gdy przyjdzie mi ruszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz