niedziela, 26 października 2014

Jajko, tuńczyk, czekolada. 10 FAM




10. FAM 


Gdy siedziała w pracy a fotel wręcz palił jej pośladki, wydawało jej się, że do apteki będzie frunąć jak na skrzydłach, byle jak najszybciej uzyskać odpowiedź. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna niż wyobrażenia. Strach wygrywał, ciągnęła nogę za nogą byle tylko odroczyć chwilę, gdy stanie z prawdą twarzą w twarz. W życiu człowieka bywają chwile, gdy prawda jest najmniej pożądanym składnikiem, mało tego w takim momencie nie wiemy, jaka prawda byłaby dla nas najlepsza.  Doszła już do samych drzwi apteki, gdy wyminęła ją grupa ludzi z wielkimi, kudłatymi psami. Jeden z pięknych wilczasto umaszczonych stworów odwrócił łeb i spojrzał na nią. Rozpoznała w jego oczach niepokorność, nonszalancję, przekorę, pasję, to niesamowite, że przez jeden krótki moment potrafiła odnaleźć tyle cech w obcym zwierzęciu. Nadinterpretacja? Jedno wiedziała na pewno, że jeśli kiedykolwiek będzie miała psa, to właśnie taką kudłatą bestię. Dziewczyna prowadząca psa, miała na sobie czarną koszulkę, na której widniał rysunek psa i napis FAM.
-Kurczę, co to może znaczyć? – Pomyślała zaciekawiona- Fantastyczna Akademia Muminków? Nie, chyba nie. Fabryka Automatów Medycznych? Bezsensu. Fajne Autonomiczne Marysie? Fanatyczne Akrobatki Miejskie? Filatelistyczny Atak Mangust? - Żałowała, że nie zaczepiła tych ludzi i nie spytała, kim są.
Kolejka nie była zbyt duża, przy okienku stało tylko kilka, krępych staruszek w grubych, kolorowych niczym tęcza swetrach. Rozprawiały o czymś głośno a w ich głosach rozsiadł się prawdziwy wulkan emocji. Próbowała intensywnie myśleć nad skrótem, który zobaczyła na koszulce dziewczyny, byle tylko nie słyszeć utyskiwań i krytyki.  Na dziś wystarczy nieprzyjemnych emocji i stresu.  Nagle jedna ze staruszek odwróciła się i spojrzała na nią tak, jakby chciała przewiercić na wylot. Poczuła się nieswojo, ale co miała zrobić w takiej sytuacji? Powiedzieć, niech pani się na mnie nie gapi?
-Chcesz czy nie?- Spytała ją nieoczekiwanie starsza kobieta a głos miała niczym wspomnienie beztroskiego dzieciństwa, mogłaby słuchać go w nieskończoność.
-Nie wiem- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-Nie martw się, na wszystko jest dobry czas.- Uśmiechnęła się do Anki a w tym uśmiechu była ukryta tajemnica i chyba nawet obietnica.
-Tak wiem- odpowiedziała, choć nie wiedziała jak zinterpretować słowa starszej kobiety.
Kobieta machnęła jej ręką, ubraną w kremową skórzaną rękawiczkę i wyszła
-Proszę, co dla pani?- Usłyszała niecierpliwy głos młodego farmaceuty.
-Test ciążowy a najlepiej dwa, tak na wszelki wypadek.
Gdy wróciła do domu, od razu popędziła do łazienki. Długo wczytywała się w instrukcję, by nie popełnić błędu w odczytywaniu wyniku. W końcu jedna kreska robiła różnicę a i kolor miał znaczenie. Nie czekając na różowy ślad, zostawiła test na parapecie i poszła do pokoju by odpalić komputer. Nienawidziła czekania, wariowała od niego, musiała się czymś zająć. Wklepała w wyszukiwarkę trzy frapujące ją literki- FAM, mając nadzieję, że dobry wujek Google jak zwykle natychmiast znajdzie właściwą odpowiedź. Nie tym razem, „ famów” wyskoczyło wiele i to przeróżnej maści: grupy kapitałowe i technika grzewcza, jakieś szkoły, ale wiedziała, że to nie to. Przy Fundacji Akademii Medycznej zaczęła się zastanawiać. FAM z dodatkiem pies nic nie dało. To może inaczej F-Fundacja, A-no tak Anny Dymnej, Artura Rubinsteina?  To też nie ten kierunek. Na fundacjach. org też nie było odpowiedzi. Zaczynało ją to irytować.  To może coś takiego jak Fundacja Adopcji? Cooo adopcja mamutów?- To zwyczajne świry. A już myślała, że po wyznawcach kiwi nic jej nie zdziwi. Niech sobie jeszcze dinozaury adoptują, szczególnie te mięsożerne. Maskoteczki do ogrodu, co za świat. A nie trzeba uważać na literki, to fundacja adopcji malamutów. Kliknęła link i zaczęła czytać, nawet nie zauważyła, kiedy wrócił Leon, który teraz stał nad nią z jej zapomniany testem w ręce .
-Co to? – Spytał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz