wtorek, 23 grudnia 2014

Jajko, tuńczyk, czekolada. 27. Macierz



27. Macierz



-Teraz, zaraz? Pejczyk w zęby i kajdanki z różowym futerkiem też sobie życzysz drogi mężu?- W sumie nie rozumiała skąd ten dobry humor i chęć na żarty. Zaspana i wściekła powinna raczej warczeć i na ślepo kłapać zębami z taką siłą, żeby szkliwo z trzaskiem pękało. Kurczę może nie koniecznie aż tak, do tej pory nie mogła przeboleć trzech stów wydartych w zeszłym tygodniu z jej portfela przez ulubionego stomatologa. Żarty są jednak tańsze od dentysty i mają wartość terapeutyczną. 
-To może być całkiem ciekawe doświadczenie. Gdybyś chciała to mogę podrzucić kila ciekawych i podnoszących ciśnienie pomysłów- zaoferował Leon, który jak na jej potrzeby zaczynał się zbyt mocno wciągać w temat
-Mam się bać?
-Przecież mówimy o zabawie- Puścił do niej oko w taki sposób, że natychmiast zyskała pewność, że to będzie długa noc i suma summarum może zakończyć się całkiem przyjemnie. Czy miała coś przeciw? Oczywiście, że nie. Kiedyś jeszcze się wyśpi
-Zapewne
-Masz wątpliwości?
-Wątpliwości to słowo całkiem nie na miejscu, nie oddaje powagi sytuacji. Kochany mężu zaczynam poważnie się zastanawiać czy nie nawiązać kontaktu mentalnego ze Stowarzyszeniem Macierz.
-Wiedźmą chcesz zostać?
-Nie, leczyć miłość mego życia z dewiacji seksualnych zanim jeszcze mogę, bo nawet chwilami cię lubię i niechętnie myślę o zmianie na nowy model.
-To miło z twojej strony, ale co to ma ze mną wspólnego?
-Maciek też sądził, że jest kosmitą i musi kopulować w srebrnej obracającej się wokół własnej osi kopule a w Macierzy uzyskał fachową pomoc.- Teraz jak tak na spokojnie o tym pomyślała, to wydało jej się, że zbyt wielu wariatów ostatnio kręciło się wokół niej. Można być ekstrawaganckim odmieńcem tylko, dlaczego wszyscy kumulowali się akurat w pobliżu jej skromnej w miarę normalnej osoby? Maciek był starszym bratem kumpeli Anki z ogólniaka. Stwierdzając, że nigdy nie był przystojny wykazywała się wręcz nadzwyczajnym taktem i wyrozumiałością. Tak prawdę mówiąc, mógł bez charakteryzacji grać zombie albo nawet kosmicznego potwora. Ogólnie zaś był nawet sympatyczny tylko, że żył w świecie, który był niedostępny dla reszty świata.
-Gdybym wyglądał tak jak on, pewnie wymyśliłbym jeszcze bardziej odjechaną historię tłumaczącą, dlaczego nigdy nie znajdę partnerki.- Przestał spacerować i usiadł na łóżku.
-Zbyt szybko go skreśliłeś moje ty kochanie zapomniałeś, że każda potwora znajdzie amatora?
-Sorry, ale nie on. On zostanie nietknięty niczym lilijka biała, aż do śmierci.
-Ty nie wiesz?
-O, czym?
-On w tej Macierzy na terapii poznał dziewczynę. Nie, nie żadną tam kosmitkę, ani nawet nie fanatyczną wielbicielkę karuzeli, choć tego to akurat nie byłabym do końca pewna. W każdym razie pod jej wpływem zajął się ziołolecznictwem później ekologią. Aktualnie jest aktywistą walczącym o lepszy, zdrowy świat dla naszych dzieci. I jeśli nie zwolni tempa to może nawet na Nobla zasłuży.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Czepiasz się a Maciek z dziewczyną się ożenił i bliźniaków dorobił. -Jego reakcja wcale jej nie dziwiła, sama była w szoku, gdy się dowiedziała, że właśnie tak się sprawy potoczyły.
-Piłaś coś?
-Ja tu się zastanawiam, jak cię ratować a ty mi insynuujesz, że pijaczką zostałam? Macierz dobra rzecz. Słuchaj oni ziemią i jej siłami się interesują, to może o wiedźmach i ich sztuczkach też coś wiedzą? Dwie pieczenie na jednym ogniu wyleczyłbyś się i informacji przydatnych przyniósł do domu
-Wiesz mam lepszy pomysł, sprawdzę dokładnie czy nie masz ukrytych jakiś znamion wiedźmy, tu i teraz. I gwarantuję, że obydwoje tego potrzebujemy a i przyjemność wielka z tym związana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz