środa, 18 lutego 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 43 Przebacz mi Brunhildo.





43 Przebacz mi Brunhildo.

Czas był dla niego łaskawy, wyglądał młodo. Zbyt młodo, żeby to był on a jednak. Anka nie miała żadnych wątpliwości.
-Ty?- Spytała tylko Rysia
- Nie jestem uzbrojony, nie mam budyniu ani nawet lizaka- uśmiechnął się blado.
-A ja nie mam sukienki. –Nie miała, co prawda na sobie sukienki, ale biały garniturek jak najbardziej. Tyle tylko, że wyrosła już z wieku, w którym zniszczony ciuch równał się klęsce żywiołowej- Co tu robisz?
-Przypadek. Jak dla mnie całkiem szczęśliwy zbieg okoliczności. Mój młodszy brat kupił bilety, ale dziecko dosłownie przed godziną im się pochorowało, więc mnie uszczęśliwił. Nie miałem ochoty, ale widzę, że całkiem niesłusznie.
Anka nie wiedziała, że miał jakiegoś brata, ale musiała przyznać, że zbieg okoliczności był nieprawdopodobny, jak w kiepskim scenariuszu. Najbardziej zdziwiła ją reakcja siostry, nie wyczuła wrogości dystansu ani żadnych innych negatywnych uczuć. Dziwne. Błyskota z przed lat miała aż takie magiczne właściwości?
-Twoja żona nie lubi teatru?
Znała siostrę i czuła, że zadała to pytanie tylko z grzeczności a nie z ciekawości. Być może, dlatego że nie wiedziała, co powiedzieć żeby sytuacja nie stała się niezręczna.
-Nie wiem, ale jak będę mieć żonę, to na pewno będę wiedzieć, co lubi- Leon bezczelnie wyszczerzył zęby, już nie był biednym, zahukanym chłopczyną i to miało swój urok- a twój mąż?
-Ja doskonale wiem, co kręci mojego męża tylko, że aktualnie to już nie mój problem, zabieram zabawki i przenoszę się do innej piaskownicy.
-Musimy w takim razie koniecznie wybrać się na kawę i pogadać, najlepiej dziś.-Zaproponował patrząc jej prosto w oczy.
-Lubisz jak kobiety płaczą ci do rękawa, opowiadając o swoich byłych?- Spytała Rysia, ale bez kokieterii tak, jak się pyta przyjaciela, gdy proponuje ci pomoc.
-Nie. Tyle, że ty nie jesteś obcą kobietą. Mamy wspólną przeszłość. Nienawidziłaś mnie a to do czegoś zobowiązuje.
-Rysia to wy się dogadujcie a mu poczekamy w środku- Anka była ciekawa aż ją paliło za uszami, ale czuła, że powinna dać trochę przestrzeni siostrze, tu działo się coś, czego nie rozumiała- Cześć miło cię widzieć- Zwróciła się do Ryśka, który dopiero teraz łaskawie ją zauważył, ale nie miała pretensji.
Pociągnęła Leona za rękaw. Weszli do budynku
-Kto to??
-Rysiek
-Ten Rysiek? – Upewnił się Leon- ten mityczny?
-Nie tamten, no pomyśl trochę.
-Nie wierzę, jeśli to ten właściwy to powinien być blady, siwy a w oczach mieć prawdziwe szaleństwo i jęczeć z bólem w głosie: Przebacz mi Brunhildo- Wyszeptał a teatralny szept miał opanowany do perfekcji, wszyscy na sali doskonale usłyszeli, co miał do powiedzenia.
-Niby, dlaczego? –Nie zrozumiała, skąd mu się wzięła ta Brunhilda
-On ją kochał do szaleństwa już w przedszkolu, sama to mówiłaś. Tyle lat minęło a on dalej swoje. Masakra.
-Coś sugerujesz?  On Ryśce nic nie zrobił, nie porównuj wywalenia miseczki z budyniem na sukienkę do nieumyślnego morderstwa. Lekka przesada
-Ślepa jesteś? .- Oburzył się Leon. –Przecież ona dalej jest dla niego pępkiem świata. Kobiety niby wyczulone jesteście na niuanse a ślepe czasami jak krety.
Nawet się nie odgryzła, on miał rację. Rysiek jej nie zauważył, tak skupił się na Rysi i udawaniu, że wcale mu nie zależy.
-Przeznaczenie- westchnął Leon- i patrz to wszystko na jaju. Byle tylko nie wyłysiał, bo czuprynę na pierwsza klasa.
-Kto ma wyłysieć?- Spytała Rysia siadając koło siostry
-Bogusław –niechętnie odpowiedział Leon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz