niedziela, 29 marca 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 54 Przyjaźń.




54 Przyjaźń. 


********
-Kupiłbym prawdziwą księżniczkę z północnych krajów o włosach tak jasnych jak srebro i delikatnych jak jedwab. O wielkich, pięknych, błękitnych oczach, nie wspominając o krągłych apetycznych biodrach i biuście tak jędrnym, że można na nim stawiać kufel piwa. Może nawet dwie bym kupił a mam ciebie. Kosztowałaś mnie fortunę
Siedziała na podłodze. Nie, w sumie to nie na podłodze a na wielkiej płaskiej poduszce, krwisto czerwonej, wyszywanej miękką, złotą nicią. Mężczyzna stał do niej tyłem, był łysy a na czaszce miał wytatuowanego czerwonego ptaka z rozpostartymi skrzydłami o zakrzywionym dziobie i nienaturalnie wielkimi szponami. Tatuaż przerażał, to nie była tylko ozdoba, miała jak najgorsze przeczucia.
-To, dlaczego to zrobiłeś? –Spytała z niedowierzaniem, przypatrując się niezliczonej ilości wąskich, srebrnych bransoletek okalających jej ręce aż do łokcia. Nigdy nie miała takiej ilości biżuterii i nigdy też z własnej woli nie ubrałaby na siebie tylu ozdób. Więc co się stało? Gdzie ona jest, kim jest ten mężczyzna? Nie wiedziała, była zdezorientowana.
-Twój brat był kiedyś moim przyjacielem, zrobiłem to dla niego- Nie odwrócił się by na nią spojrzeć, nalał coś do kielicha, rozmieszał i wypił.
Nie miała brata. Nigdy. Miała siostrę Ankę szwagra Leona, ale brata nigdy. Miała nawet męża, który niedługo przestanie być jej mężem, ale tego mężczyzny nigdy wcześniej nie widziała na pewno zapamiętałaby taki tatuaż. To, co miała na sobie wyglądało trochę jak szyfonowy kwiaciasty szlafrok tyle, że nie posiadał rękawów. Zbyt odważnie wykrojony nie spodobał jej się zupełnie, czuła się niezręcznie. Nie miała nic przeciw dekoltom, ale to, co miała na sobie to była gruba przesada.
-Czy mogę się przebrać w coś bardziej odpowiedniego?
-Nie- odpowiedział krótko i nalał sobie z innej błękitnie lśniącej karafki do kielicha.
-Nie?- Zdziwiła się- Mówiłeś, że mój brat był twoim przyjacielem.
-Bo był.

Chyba go zirytowała, rzucił kielichem o ścianę.
-Masz swoistą definicję przyjaźni, więc może mnie oświecisz, co znaczy dla ciebie przyjaźń?- Zdenerwowana próbowała wstać a wtedy zorientowała się, że kostki jej nóg również przyozdobiono licznymi bransoletkami z tą jedną różnicą, że do tych przymocowano wiele malutkich dzwonków.
-Chcieli cię sprzedać na nierządnicę- syknął
-A ty, co chcesz zrobić?- Był groźny, czuła to każdym porem swej skóry. Powinna uciekać, ale gdzie i jak?- Jakie niespodzianki dla mnie przygotowałeś? – Rozglądała się za czymś, co mogłoby służyć za broń lub choćby do samoobrony, nie zamierzała poddać się bez walki. A wtedy on zaczął się bardzo woli obracać. Przez ułamek sekundy bała się, że mężczyzna w czarnej atłasowej koszuli będzie miał twarz Marka jej męża a jeszcze później, że to Rysiek. Było znacznie gorzej, siłą powstrzymała rodzący się w gardle krzyk a strach lodowatymi pazurami rozorał jej plecy. Pomimo, że się nie poruszyła, dzwoneczki na jej nogach rozdzwoniły się. Trzęsą mi się nogi, pomyślała przerażona. A on patrzył na nią swymi wielkimi jak u cielaka oczami tak czerwonymi jak poduszka, na której siedziała.
-Zapłaciłem, więc mogę zrobić z tobą, co zechcę. Jesteś moja niewolnicą.
-A mój brat?- Uczepiła się tego nieistniejącego brata jak ostatniej deski ratunku.
Mężczyzna uśmiechnął się brzydko i drapieżnie a potem podszedł do niej. Chciała się cofnąć uciec, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
-Zapomnij o bracie- szepnął jej do ucha. Pachniał winem, miętą i koniem. I jeszcze rozgrzaną na słońcu skórą i krwią uzmysłowiła sobie sparaliżowana strachem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz