środa, 1 kwietnia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 55. I co dalej?




55. I co dalej?


-Nie mam brata.- Wyszeptała, walcząc z boleśnie zaciśniętą krtanią. To był koszmar, który nie miał prawa się jej przytrafić. Może umarła i trafiła do piekła? Tak mogło być, ten łysy z wytatuowanym czerepem mógł być diabłem. Tyle, że jedno się nie zgadzało, o żadnym żyjącym, czy nieżyjącym bracie nigdy nie słyszała. Stanowczo nie miała brata. To musiała być jakaś kosmiczna pomyłka. Na pewno. Zresztą to nie działo się naprawdę. Tylko, dlaczego czuła ciężar ozdób, którymi szczodrze ustrojono jej ręce i nogi?
-I tak lepiej. Widać nie jesteś aż tak głupia, na jaką wyglądasz, znasz swoje miejsce. Dzika kotka udająca kurczaka, dasz mi dużo radości- Wziął jej słowa za kapitulację. Był pewny, że przekalkulowała swoje szanse na przeżycie i pogodziła się z losem. Zresztą nie oczekiwał innej postawy była tylko niewolnicą, pyłem na jego drodze. Narzędziem, które może nie, nie może, ale musi być przydatne, warte swej ceny.
-Nie mam brata -Powtórzyła głośniej i choć starała się by zabrzmiało to stanowczo, głos zadrżał jak liść na wietrze.
-Był zbyt słaby by żyć- Stwierdził z pogardą.
-Nie mam brata i nigdy nie miałam. Mam siostrę- Wykrzyczała a w każdym razie bardzo się starała to zrobić.
Spojrzał na nią tym razem nie jak na przedmiot, czy swoją własność, ale jak na żywą istotę, która próbuje się wywinąć ze sprawnie narzuconych sieci. Czerwone oczy mężczyzny rozbłysły niczym dwie żarówki, wyglądało to makabrycznie i tandetnie trochę tak jak w kiepskim, niskobudżetowym horrorze. Żołądek podjechał jej aż do migdałków, ale mocno zagryzła zęby, nie da mu tej satysfakcji, nie pęknie, nie da się ponieść panice. Nie wiedziała czy ten czerwony nienaturalny blask to zainteresowanie czy złość. Zresztą w jej sytuacji to chyba nie miało znaczenia.
-Siostrę?- Spytał z niedowierzaniem- Siostrę?- Powtórzył
-Tak siostrę, młodszą siostrę a ty gówno wiesz o przyjaźni- Wezbrał w niej gniew, ten świr nie powinien traktować jej jak kawałek bezmyślnego ciała. Strach nadal orał ostrymi pazurami jej plecy, ale musiała walczyć –I nigdy się nie dowiesz, czym ona jest, bo jesteś zwykłym pokręconym, zakłutym, tępym..- na chwilę się zawahała nie wiedząc, jakich użyć słów- czerwonookim dziwadłem.
Nie przerywał jej, tylko oblizał usta sinym gdzieniegdzie wpadającym w czerń językiem. To był język trupa, nie mógł należeć do kogoś żywego a potem przypomniała sobie, że chwilę wcześniej pił z kielicha mętną miksturę.
-O kobietach też nic nie wiesz tępy kołku. Trzeba było jednak kupić księżniczkę o silikonowych piersiach mogących służyć za stojak na piwo, zamiast marnować kasę na kogoś takiego jak ja!- Krzyczała nie mogąc powstrzymać słów, w tej chwili jedyne, co czuła to wściekłość.
-Zakpił ze mnie po śmierci a za życia nie miał za grosz humoru. Nie znał się na żartach.
Nie patrzył już na nią, tylko zogniskował wzrok gdzieś za jej plecami z lewej strony. W czerwonych żarówkach zaszła zmiana, zmętniały a potem przybrały kolor zaschłej krwi. Na gładko ogolonej głowie pojawiły się kropelki potu.
Odwróciła się, w kącie stała kilkuletnia dziewczynka. Nie pasowała do wnętrza komnaty, ani do tej zwariowanej rzeczywistości. Ubrana w stary, sfatygowany z poprutymi rękawami sweter i brudne, niekształtne spodnie wyglądała żałośnie. Tłuste włosy wisiały strąkami aż do ramion. To dziecko wydało się Rysi znajome, na pewno niedawno mijała tę dziewczynkę w prawdziwym świecie. Czego tu szukała?
-I co dalej?- Spytała mała a w jej głosie nie było strachu. Tak jakby czerwone oczy były normalnością a ten zapatrzony w siebie i władzę, którą niewątpliwie posiadał, mężczyzna nie stanowił żadnego zagrożenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz