niedziela, 3 maja 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 64 Wychuchol.



64 Wychuchol.


Rysia zerwała się na równe nogi, uderzyła o kant stolika kolanem aż huknęło i ryknęła ile sił w płucach.
-Wody!!- Paliło ją w ustach tak jakby ktoś potraktował jej język i dziąsła żyletką, kiedyś czuła coś podobnego po zjedzeniu kawałeczka małej, czerwonej papryczki, ale nawet wtedy to był pryszcz w porównaniu z ogniem, który zżerał ją w tej chwili.
-Wody- tym razem wyszeptała błagalnie Rysia a z oczu popłynęły jej łzy niczym grochy.
-Masz i nie drzyj się tak, bo sąsiedzi mnie znienawidzą, zupełnie. Środek nocy jest- Anka wcisnęła Rysi do ręki zimny kubek.
Rysia wypiła zawartość kubka jednym łykiem, poczuła się nieco lepiej, ale nie zupełnie dobrze.
-Jeszcze -poprosiła w miarę normalnym głosem. Dopiero po wypiciu wody, doszło do niej, że coś się zmieniło i już nie jest w świecie smoków, czy treserki psów. Nie było dziewczynki w poszarpanym swetrze tylko jej własna, osobista, ukochana siostra.
Rysia przetarła dłonią oczy, nie widziała całkiem wyraźnie, ale nie było wątpliwości była w mieszkaniu siostry a w drzwiach pokoju stał Leon. Wyglądał dziwnie, trochę taki wygnieciony, przygarbiony i milczący. Coś musiało się stać.
-Obudziła się wreszcie-  oznajmiła mężowi Anka – I jak widać, ciebie też udało się jej za jednym zamachem wyrwać z łóżka.
-Normalna jest?- Spytał podejrzliwie Leon.
Rysia nie wiedziała, co się właśnie dzieje i bardzo się jej to nie podobało. Leon zachowywał się dziwnie a to jego pytanie było zupełnie nie na miejscu. Zdenerwowała się, wyrwała z rąk Anki kubek, wypiła zawartość i zaprotestowała przeciw takiemu traktowaniu.
-Nie, ześwirowana i urosły jej rogi i ogon teraz będzie biegać po mieście i straszyć ludzi tak żeby Leosiowi zrobić przyjemność. Czasem też zionę ogniem, jak mnie ładnie poprosisz to i  zatupię kopytkami.-Wyrzuciła z siebie tyle słów na jednym wydechu.
-Nic jej nie jest- Stwierdził Leon i dopiero teraz podszedł bliżej, ciężko usiadł na fotelu.
-Co to za przedstawienie?- Siostra i szwagier zachowywali się naprawdę dziwnie.
-Trochę długo spałaś- zaczęła niepewnie Anka
-Ile?- Przerwała jej Rysia.
-Dwa tygodnie- Wyrwał się Leon z odpowiedzią w momencie, gdy Anka myślała jak delikatnie przekazać siostrze tę informację.
-Ile????
-Dwa tygodnie, ale to nie był normalny sen, chodziłaś jak lunatyczka, jadłaś, piłaś i mruczałaś po nosem. Trochę się baliśmy, że zwariowałaś.
-I nic z tym nie zrobiliście?? Nie wezwaliście lekarza? Nie próbowaliście mnie pobudzić? Po prostu się przyglądaliście?- To nie było normalne, nie ratowali jej przez tyle czasu.
-Jak to nic, daliśmy ci wychuchol- obraził się Leon
-Co mi daliście??????
-No, wychuchol- powtórzył już mniej pewnie
-Kreta? Zabić mnie chcieliście- To chyba jednak  nie była rzeczywistość, w której żyła- Nie możliwe, że dali jej do picia kreta. Powariowali, czy chcą ją zabić?
-Nie, to musiało być coś innego, kret by spalił ci przełyk- Leon zaczął się podejrzanie kręcić na fotelu.
-O czym on mówi??- Zwróciła się do siostry
-Ta dziewczynka dała nam lekarstwo, które miało cię wybudzić. Tylko Leon pomylił nazwy, ona mówiła chyba wybuchol. Kazała ci to podać, inaczej mogłaś na zawsze pozostać w stanie letargu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz