niedziela, 24 maja 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 70 Bojowy wóz talibów.



70 Bojowy wóz talibów. 


-Idiotka-parsknęła rozeźlona Rysia.
-Tak, idiotka do kwadratu- przytaknęła Anka a ze złości dym szedł jej uszami. Ryśka przekroczyła wszystkie możliwe tabu. To było zboczenie, które nie mieściło się Ance w głowie, to wbrew naturze. Nie, nigdy choćby od tego miał zależeć los świata, ona na takie zabawy się nie pisze! To było tak obrzydliwe, że brakowało jej słów. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
-Ty jesteś idiotką.- Uściśliła Ryśka
-Ja? Ja? Ja?- Teraz już nie tylko dym szedł Ance uszami, do kompletu oczy zabłysły czerwienią, niczym najwścieklejszej z demonic. To przechodziło ludzkie pojęcie, najpierw Rysia okazała się zboczoną do kwadratu siostrą a teraz jeszcze ją wyzywa od idiotek. Szału można dostać.
-No a kto idiotko?- Rysia puknęła siostrę palcem w czoło- Pomyśl.
-To ja, ja ci się wyra pcham?- Zaczynała się poważnie zastanawiać, czy siostra nie zwariowała od nadmiaru wrażeń.
-Debilka, o Ryśku mówiłam.
-Acha- Z Anki spłynęło powietrze, poczuła się jak dmuchany pajacyk, któremu wyszarpano na czole dziurę zardzewiałym gwoździem.- Stanowczo potrzebuję snu, bardzo potrzebuję- Stwierdziła całkiem poważnie. Jak mogła zinterpretować słowa siostry w taki a nie inny sposób? Może to właśnie z nią już nie wszystko było w porządku? Może to ona postradała zmysły?
-Z tym się mogę zgodzić.
-Ale, dlaczego? Mówiłaś, że dasz sobie czas, że nic na siłę. Miałaś się z nim obchodzić jak kot z jeżem a teraz oświadczasz mi ot tak sobie, że musisz natychmiast skonsumować tę znajomość?!- Nie rozumiała, dlaczego siostra tak nagle zmieniła zdanie. To zupełnie nie było w jej stylu. Tyle lat nienawidziła a potem nie cierpiała Ryśka, nie chciała nawet o nim słyszeć a nagle nic innego nie zajmuje jej głowy jak tylko seks z nim? To wszystko było jakieś porąbane a Ryśka nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. To jakaś klątwa, urok albo nawet coś gorszego.
-Tak zaraz od razu może nie, na pewno nie na ulicy, poczekam do wieczora. Miałam sen. Z takich, których się nie bagatelizuje i wyszło na to, że jeśli nie dziś to może już nigdy. To ostatnia okazja a potem pozostanie mi tylko żal, będę go mieć do siebie do końca życia i nic więcej, tylko ten żal, nie Ryśka. Dziś w nocy sprzątnie mi go z przed nosa inna bez względu, czy on mnie kocha, czy nie. Muszę spędzić z nim tę noc, nie mam wyjścia.
-A o boczku też tam było? W tym twoim proroczym śnie i o łososiu?- Anka nie mogła się ot tak pogodzić się ze słowami siostry.
-Uczepiłaś się głupoty, ja mówię o sprawach fundamentalnych o przyszłości.
-A nie możesz go wziąć na nocne łowienie, na przykład na kuter?  Tylko wy dwoje, żadnych innych bab. To musi być od razu dwukwiat?
-Zważywszy na moją chorobę morską to byłoby niesamowicie romantycznie, normalnie do zerzygania. Zresztą widzisz gdzieś tutaj morze?
Anka nie zdążyła odpowiedzieć, bowiem jej uwagę przykuł najdziwniejszy pojazd, jaki widziała całym swoim w życiu. Ogromna puszka jak po pasztecie albo po paprykarzu szczecińskim, była tak wielka, że zajmowała cały pas jezdni, na dodatek pomalowana na wściekle pomarańczowy kolor. Cała konstrukcja osadzona była na kilkunastu kołach przypominających te od rowerów. Puszka wyglądała bardzo, ale to bardzo dziwnie, a dźwięki, które z siebie wydawała można było porównać do jęków dochodzących z najprawdziwszego diabelskiego kotła. Ance z przerażenia przeszły po plecach ciarki.
-Co to do cholery jest?- Zszokowana Rysia wytrzeszczyła oczy.
-Bojowy wóz talibów to to nie jest.- Palnęła bez zastanowienia Anka, bezskutecznie wypatrując w puszce okienka czy drzwiczek.
-Skąd wiesz, widziałaś?
-Nie, ale widzisz takie kółka na pustyni czy w górach?- Anka starała się dowieść prawdziwości swego stwierdzenia- W każdym razie ja bardzo potrzebuję snu mam już omamy i to piekielne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz