środa, 3 czerwca 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 73 Melly córka diabła.





73 Melly córka diabła.




-Taak, taka kampania społeczna skazana jest na sukces. Jak to pięknie brzmi- Bułka z prądem w każdej szkole. Obawiam się tylko, że w ogólnym odbiorze awansujecie na zakłady przemysłu spirytusowego. Chyba nie o to chodziło? No i jak to się ma do ustawy o wychowaniu w trzeźwości?
-Nawet mnie nie denerwuj, z tego będzie niezły cyrk, bo osioł się upiera i nie pozwala wykreślić nazwy roboczej na panel dyskusyjny u prezesa. Gnojek jest nietykalny, kto więc oberwie w tyłek?- Leon już nawet nie był wkurzony a zwyczajnie zrezygnowany. Wiele przepychanek z Edkiem przećwiczył na własnej skórze i wiedział, że ojciec polityk dawał tamtemu nietykalność. Nawet jazda po pijaku i skasowanie trzech aut uchodziła mu na sucho. Leon nie miał takiego zaplecza, więc obrywał za nie swoje grzechy.
-Może jutro poszlibyśmy do kina? Tak dawno nie wychodziliśmy, tak dla odstresowania- Zaproponowała widząc jak w kiepskiej jest formie.
-O kudłatym potworze zapomniałaś, czy bierzemy go ze sobą? Po za tym niedawno byliśmy w teatrze na jaju, nie pamiętasz?
-Masz rację, zapomniałam- zrobiło jej się głupio, że zapomniała o psie. O teatrze nie zapomniała, bo trudno obok takiego doświadczenia przejść obojętnie. W tym momencie zdała sobie sprawę, że od trzech dni u sąsiadki jest podejrzanie cicho. Tak, jakby nikogo tam nie było. A jeśli coś jej się stało a wszyscy zajęci swoimi arcyważnymi sprawami to zlekceważyli? Co jeśli za ścianą rozegrała się tragedia?
-Tak przy okazji to nie widziałaś mojej błękitnej koszulki?
-Tej, co przypomina szmatę do podłogi i co chciałam ją już pięć lat temu wyrzucić?- Szczerze nie cierpiała tej sfatygowanej, nieprzypominającej ludzkiego ubrania szmaty. Nie starczyło jej jednak odwagi, by ukradkiem się pozbyć koszulki. Nie wiedzieć, czemu Leon był do niej niezwykle przywiązany.
-Tak, właśnie tej, mojej ulubionej.
-A wiesz, że nie, jakoś mi się w oczy nie rzuciła. Słuchaj, czy spotkałeś ostatnio naszą sąsiadkę?- Musiała sprawdzić, jeśli ta biedna kobieta umiera za ścianą a oni nic nie zrobią, nigdy sobie nie wybaczy. Nie chodziło o zwykłą ciekawość, czy wtykanie nosa w nie swoje sprawy, ale o ludzką życzliwość. Tyle się teraz mówi o obojętności na drugiego człowieka, nie chciała być taka osobą.
-Melly córka diabła.
-Kto sąsiadka?- Nie zrozumiała zupełnie, do czego zmierza Leon. Od afery z dysko polo relacje między nimi a starszą panią były lepsze niż dobre. Złapała się nawet na tym, że podświadomie traktowała sąsiadkę jak członka rodziny, taką dalszą ciocię. Tyle, że Rysia swoim dziwnym zachowaniem tak namieszała w ich życiu, że stracili zupełnie kontakt z rzeczywistością a tym samym z elegancką kobietą za ścianą.
-Jaka sąsiadka?- Leon puknął się w głowę
-Nasza a jaka inna?- Teraz to ona zgubiła wątek, o czym oni w ogóle rozmawiali?
Jakby na zamówienie w mieszkaniu obok rozległy się głosy a jeden z nich bez wątpienia należał do śpiewaczki operowej.
-Ale, o co ci chodzi?- Leon umył jedno ze złocistych jabłek, które Anka kupiła na rynku u znajomej pani, oferującej owoce i jarzyny z własnego gospodarstwa.
-O córkę diabła i nie mi tylko tobie- Zaprotestowała wyjmując jabłko dla siebie, tym razem tak łatwo Leon jej nie wkręci.
-Nie wiem skąd ci się wzięła sąsiadka, ja mówię o Leeloo.
-Dlaczego?- Chyba było coś z nią nie tak, rano nie zrozumiała, o co chodziło Rysi a teraz rozminęli się tematycznie z Leonem.
-Bo to Leeloo nie sąsiadka zżarła moją koszulkę- wytłumaczył jej jak małemu dziecku widząc, że ma problemy z koncentracją.
-Cholera jasna i ty to tak spokojnie mówisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz