niedziela, 14 czerwca 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 76 Karburator.




76 Karburator.



-Ty naprawdę myślisz, że ktoś tu jest?
Nie wiedziała, że Leon ma takie duże oczy, tak się zdziwił, że osiągnął efekt prawie taki sam jak w japońskich kreskówkach. Gały na pół twarzy, w innych okolicznościach może by i ją to rozśmieszyło, albo nawet rozczuliło, ale nie dziś.
-Zamknij te cholerne drzwi, ja już nie wiem, co mam myśleć.-Miała ochotę się rozpłakać, jak mała dziewczyna.
-Kieliszeczek wina?- Spytał zamykając dokładnie wszystkie zamki.
-Czemu nie? Tyle, że chyba kieliszek nie pomoże.
-Mamy kilka fajnych flaszek, nie ma bólu tylko, kto pójdzie z psem bojowym na nocne sikanie?- I on nie miał nic przeciwko, by stres zalać winem.
Usiedli w milczeniu na kanapie, przytuleni, powoli popijali wino. Leeloo zmęczona postawą bojową, obroną własnego terytorium i ludzi, położyła się na podłodze. Dokładnie na stopach Anki i Leona równo tak, żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony. Nie włączyli muzyki, potrzebowali ciszy i odpoczynku. Gdy już wszystko to, co się wydarzyło w ostatnim miesiącu, zaczęli widzieć z innej, lepszej perspektywy, ktoś zapukał do drzwi. Leon zaklął strasznie i niczym rozjuszony byk ruszył do drzwi, gotowy stoczyć ostatnią, krwawą walkę.
-Łeb ci urwę i w tyłek wsadzę tak, że wyjdzie ci nosem –ryknął, w ogóle nie zważając na brak logiki w swych groźbach i zbladł widząc, kto stoi za z drugiej strony progu- Mama? Co ty tutaj robisz?

-Co matce urwiesz?
Matce Leona towarzyszył nie, kto inny jak jej były mąż, z którym jeszcze nie tak dawno nie rozmawiała a na samą wzmiankę o nim psuł jej się humor i to tak skutecznie, że nikt nie miał odwagi drugi raz popełniać takiego błędu. Anka była niemal pewna, że nigdy nie wybaczy byłemu mężowi tego jak bardzo ją zranił. No może wybaczy, ale na pewno nie będzie przebywać z własnej woli w jego towarzystwie.
-Nie, to pomyłka- Leon zapłonął na twarzy czerwienią soczystą do złudzenia przypominającą dojrzałe pomidory. Do tego dreptał nerwowo w miejscu, nie wiedząc, co zrobić z rękami i co powiedzieć- Mamo przepraszam, to nie do ciebie było.
-Nie zaprosicie nas do środka?- Ojciec nie czekając na odpowiedź Leona, pchnął byłą żonę do środka.
-Macie kłopoty? Ktoś was prześladuje?- Zaniepokoiła się matka Leona.
-A nie, ktoś tylko sobie głupie żarty robi, kartkę nam z debilnym tekstem przykleił do drzwi i psa zdenerwował- szybko uspokoiła ją Anka widząc, że Leon ma problemy z wyartykułowaniem myśli a przecież nie wypili jeszcze zbyt dużo.
-Wam też?
-Mieliśmy im o tym nie mówić- Matka Leona nie była zadowolona z obrotu sprawy.- Po co młodych denerwować? Mają dość swoich problemów. Zawracanie głowy, zapomnijcie o tym nie ma, o czym gadać.
-Co u was było napisane?- Ojciec Leona był ciekawy a widząc, że była żona chce coś powiedzieć, zwrócił się do niej- słuchaj to jest ważne, te dwie sprawy mogą być powiązane. Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje. To wszystko za daleko zaszło i jest tak pokręcone, że musimy połączyć siły, inaczej nie mamy szans.
-Chróścina jagodna – Niechętnie przyznał Leon- A wam, co? Znaczy, komu z was zreflektował się, że palnął mega głupstwo.
-Mi wczoraj jedno słowo, karburator- Przyznał się ojciec.
-Ja pierdzielę- nie wytrzymała Anka- co za cyrk. Kto chce wina? A karburator to, co trucizna? Inne drzewko, czy coś jeszcze bardziej pokręcone?
-Gaźnik- odpowiedzieli niemal jednocześnie ojciec i Leon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz