Od zawsze interesowałam się zwierzętami. Najpierw były
konie, potem przeszło na psy i tak już zostało. Kupowanie książek, pocztówek,
wycinanie z gazet wizerunków psów itp. Każdą rasę dokładnie znałam a na ulicy
potrafiłam niemal wszystkie rozpoznać. I też marzył mi się pies rasowy. Wtedy
miałam kundelka, którego na wszystkie sposoby „tresowałam” , bo przecież trzeba
było na nim wypróbować przeczytane wiadomości. Kiedy już był staruszkiem i
musieliśmy go uśpić, wiedziałam, że przyszedł czas na zrealizowanie marzeń z
dzieciństwa. I tak trafiła do mnie Abi. Pies, który odmienił moje życie,
sprawił, że jest ono bardziej radosne i szczęśliwsze. Cały dzień jest ustawiony
pod nią, tak, żeby było jej u mnie dobrze. W sumie biorąc pod dach Huskiego nie
wiedziałam, co tak naprawdę mnie czeka. Bo przecież „wybrałam” ją spośród wielu
zdjęć psów na stronie internetowej. A jej zdjęcie było akurat niezbyt wyraźne,
a na temat charakteru były trzy zdania. Kiedy pojechałam
po nią do schroniska, wiedziałam, że to jest to na co czekałam całe życie. Nie
spodziewałam, że trafi mi się taki wspaniały pies. Początki były trudne, bo
wiadomo, że trzeba było się dotrzeć, ale uważam, że była to najlepsza decyzja
jaką podjęłam. Wszyscy mi odradzali, mówili, że to jest obowiązek na parę
dobrych lat, ale ja konsekwentnie dążyłam do celu. I wcale nie żałuję, bo z nią
jestem szczęśliwa. Nie ma nic piękniejszego od jej uśmiechniętego pyska, czy
zmęczonego wzroku. Każdy spacer to
zupełnie inna przygoda, zawsze mnie czymś nowym zaskoczy. Abi jest u mnie
prawie dwa lata, a za każdym razem potrafi wywołać uśmiech na ustach. Rano
kiedy budzę się i widzę jej minę w stylu: „weź rusz się z tego łóżka, bo chcę
na spacer”, albo jak wracam z pracy „nooo wreszcie przyszłaś, idziemy na
spacerek?” lub gdy przestaję ją głaskać, a ona wywala brzuch a jej oczy mówią „
dawaj, chce jeszcze, miziaj mnie, tak mi dobrze”. Takich przykładów jest
mnóstwo. Cieszę się, że dałam jej dom i miłość, bo zasługuje na to w pełni. Nie
ruszają mnie komentarze ludzi, kiedy widzą mnie z linką, która ma dwadzieścia
pięć metrów, bo uważają, że pies powinien być spuszczony, żeby się wybiegać. Ja
tam wolę mieć psa na lince, ale chodzić dwie godziny, niż dookoła bloku na
załatwienie podstawowych potrzeb i do domu. Lubię jak Abi sobie skacze w
wysokiej trawie, goni bażanty czy wiewiórki, kopie doły, wada do wody za
kaczkami albo jak zaprasza mnie do zabawy. I rozkręca się coraz bardziej, z
każdym dniem widzę jaka jest pewniejsza siebie, zrównoważona. Z zastraszonego
psa wyrasta na dostojną sukę. Kiedyś na spacerze, usiadłam sobie na trawie, by
chwilkę odpocząć, a ona biegała sobie wokół mnie. Nagle słyszę za plecami, że
biegnie i z całym impetem skacze mi na plecy. Obracam się zobaczyć co się
dzieje, a Abi na ugiętych łapach, z uśmiechniętym ryjem i machającym ogonem
zdaje się mówić: „Bawimy się?”. Ja wybucham śmiechem, wstaję i się ganiamy.
Albo jak pojechałyśmy na nasz pierwszy dog trekking. Wróciłyśmy po pięciu
godzinach marszu, ja padłam na trawę, a obok nas stał malamut. Myślałam, że Abi
jest na tyle zmęczona, że się zaraz koło mnie położy. Szybko wyprowadziła mnie
z błędu, kiedy zaczęła zaczepiać psa do
zabawy i ani myśleć jej się nie chciało o odpoczynku. Nawet nauka komend jest zabawna. Na początku nie mogłam nauczyć
jej „siad”. Kiedy już mi się udało, powtórzyłyśmy dla utrwalenia jeszcze kilka
razy. Wieczorem, przy spotkaniu z innymi „psiarzami” chciałam się pochwalić, że
nauczyłam nowej rzeczy. Pachnącą paróweczką macham jej przed nosem, mówię
„siad”, a ona mi daje łapę, bierze smakołyka i leci bawić się z psami. Tak właśnie narobiła
mi „wstydu” przy wszystkich, a śmiali się przez resztę wieczoru. Tak więc zawsze
musi mnie czymś zaskoczyć, taki to pies. Ale kocham ją nade wszystko i nie
oddałabym jej za żadne skarby. Ona jest moja i tylko moja a razem jesteśmy
coraz bardziej zgranym duetem. Mogłabym Wam godzinami pisać o swoim psie, bo
jest trochę tego, ale póki co musi Wam tyle wystarczyć. Na koniec zachęcam
wszystkie osoby, które tu zaglądają i czytają perypetie naszych psów, zachęcić
do adopcji, gdyż dając psu dom on odwdzięcza się nam bezinteresowną miłością i
przywiązaniem na zawsze. Nie ma się nad czym zastanawiać, ja w adopcji widzę
same plusy. W każdym razie można zyskać przyjaciela na całe życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz