80 Realizm nabyty.
-Jeśli to nie wariatka, to może rajski ptak w ramach
zemsty was osrał?- Leon pozwolił sobie na niewybredny żart, to pewnie przez ten
koniak. Biorąc przykład z ojca, osuszył szklaneczkę w zastraszającym tempie. Na
szczęście zawieszenie broni nadal obowiązywało i nic nie wskazywało, że wywiąże
się z tego kłótnia.
-Sam możesz mieć do czynienia ze śmierdzącą sprawą, jak psa nie wyprowadzisz na spacer- odgryzła się szybko Ryśka.
-Ty się lepiej umyj, bo ci tak zostanie. Awansujesz w rankingu na największe dziwadło w mieście o kilka oczek.- Ostatnie słowo musiało należeć do niego i by nie dać Ulce szansy na kontratak, błyskawicznie złapał psa i smycz. Leeloo merdając radośnie ogonem, pokazywała, że jest zadowolona z takiego rozwoju sytuacji. Nie dość, że na gwałt potrzebowała kawałka trawnika, to jeszcze roznosiła ją energia. I najważniejsze, jeśli pójdzie z domu, to może kogoś innego posądzą o pogryzienie tych skarpetek z łazienki.
-Ma racje lepiej się umyjcie, to kolorowe świństwo może być szkodliwe dla zdrowia. To może być jakiś chiński chłam bez atestów, nieprzeznaczony do kontaktów z ludzką skórą.- Anka wyciągnęła z szafy ręczniki i czyste ciuchy dla siostry.
-Tego mi jeszcze brakowało, alergii takiej, co pokryje efektownymi ranami całe moje ciało. No pięknie nic tylko się pociąć. Autentycznie będę błąkać się po mieście jak wariatka i straszyć niewinne dzieci i psy.
-Nie przesadzaj, nic nam nie będzie- Rysiek czule dotknął jej policzka- nawet z farbą wyglądasz pięknie i elegancko. Nikogo nie będziesz straszyć. Ja też nie mam zamiaru tego robić, mamy lepsze zajęcia.
-Zaropiała, stara królewna nic tylko brać i wielbić. Jakie to romantyczne. Rysiu czy to była najlepsza z twoich randek? Taka idealna, o której się marzy całe życie?- Ulka marudziła, ale było widać, że wcale nie jest zła.
-Nie przesadzaj. Co do randki może nie romantyczna, ale inna. Ciekawa i idealna, bo z tobą- nie było fałszu w jego słowach, on nadal był zapatrzony w Rysię jak w słońce.
Ojciec Leona parsknął, ale dostał kuksańca od byłej żony i szybko zamilkł.
-To nie przesada, to realizm nabyty. Wiesz, ile mi lat zajęło zrozumienie prostych prawd?- Wzięła od Anki ręcznik i poszła do łazienki.
Rysiek popatrzył smętnie i Anka była pewna, że siłą się powstrzymywał, by nie zaproponować Ulce pomocy przy pozbywaniu się warstwy farby. I o ile znała siostrę, słusznie postąpił. Co z tego, że wcześniej miała w planach namiętną noc z Ryśkiem. Gdyby tylko zaproponował pomoc w łazience, spłoszyłby ją tylko. Takich komplikacji chyba nikt nie chciał.
-Realizm nabyty, dobrze brzmi. Znam go od niedawna. Tyle, że musiałem walnąć głową w ścianę, by przejrzeć na oczy. Stary głupi dziad.-Wpatrywał się w pustą szklankę, ale od tego patrzenia nie przybywało wcale koniaku. Anka oczywiście widziała, że ojciec Leona miał ochotę na jeszcze jedną szklaneczkę, ale alkohol mógł wszystko popsuć. Musieli mieć w miarę niezmącone umysły, jeśli to jeszcze w ogóle możliwe, bo nie widomo, czym ich jeszcze życie zaskoczy.
-Komuś kawkę, herbatę, albo soczku?- Zaproponowała.
-Ja bym poprosił kawę, jeśli można- zgłosił się Rysiek, który nie miał odwagi usiąść, by nie pobrudzić kanapy czy krzesła.
-A on żyje? – Nagle sobie przypomniała, że nie spytała o to wcześniej,
-Kto?- Zdziwił się Rysiek
-Kot a kto?
-A tak, kot znalazł nawet wspaniały dom i za nową właścicielką chodzi jak pies. Ogólnie stary jest, ale piękne się bydle na domowym wikcie z niego zrobiło.
-Sam możesz mieć do czynienia ze śmierdzącą sprawą, jak psa nie wyprowadzisz na spacer- odgryzła się szybko Ryśka.
-Ty się lepiej umyj, bo ci tak zostanie. Awansujesz w rankingu na największe dziwadło w mieście o kilka oczek.- Ostatnie słowo musiało należeć do niego i by nie dać Ulce szansy na kontratak, błyskawicznie złapał psa i smycz. Leeloo merdając radośnie ogonem, pokazywała, że jest zadowolona z takiego rozwoju sytuacji. Nie dość, że na gwałt potrzebowała kawałka trawnika, to jeszcze roznosiła ją energia. I najważniejsze, jeśli pójdzie z domu, to może kogoś innego posądzą o pogryzienie tych skarpetek z łazienki.
-Ma racje lepiej się umyjcie, to kolorowe świństwo może być szkodliwe dla zdrowia. To może być jakiś chiński chłam bez atestów, nieprzeznaczony do kontaktów z ludzką skórą.- Anka wyciągnęła z szafy ręczniki i czyste ciuchy dla siostry.
-Tego mi jeszcze brakowało, alergii takiej, co pokryje efektownymi ranami całe moje ciało. No pięknie nic tylko się pociąć. Autentycznie będę błąkać się po mieście jak wariatka i straszyć niewinne dzieci i psy.
-Nie przesadzaj, nic nam nie będzie- Rysiek czule dotknął jej policzka- nawet z farbą wyglądasz pięknie i elegancko. Nikogo nie będziesz straszyć. Ja też nie mam zamiaru tego robić, mamy lepsze zajęcia.
-Zaropiała, stara królewna nic tylko brać i wielbić. Jakie to romantyczne. Rysiu czy to była najlepsza z twoich randek? Taka idealna, o której się marzy całe życie?- Ulka marudziła, ale było widać, że wcale nie jest zła.
-Nie przesadzaj. Co do randki może nie romantyczna, ale inna. Ciekawa i idealna, bo z tobą- nie było fałszu w jego słowach, on nadal był zapatrzony w Rysię jak w słońce.
Ojciec Leona parsknął, ale dostał kuksańca od byłej żony i szybko zamilkł.
-To nie przesada, to realizm nabyty. Wiesz, ile mi lat zajęło zrozumienie prostych prawd?- Wzięła od Anki ręcznik i poszła do łazienki.
Rysiek popatrzył smętnie i Anka była pewna, że siłą się powstrzymywał, by nie zaproponować Ulce pomocy przy pozbywaniu się warstwy farby. I o ile znała siostrę, słusznie postąpił. Co z tego, że wcześniej miała w planach namiętną noc z Ryśkiem. Gdyby tylko zaproponował pomoc w łazience, spłoszyłby ją tylko. Takich komplikacji chyba nikt nie chciał.
-Realizm nabyty, dobrze brzmi. Znam go od niedawna. Tyle, że musiałem walnąć głową w ścianę, by przejrzeć na oczy. Stary głupi dziad.-Wpatrywał się w pustą szklankę, ale od tego patrzenia nie przybywało wcale koniaku. Anka oczywiście widziała, że ojciec Leona miał ochotę na jeszcze jedną szklaneczkę, ale alkohol mógł wszystko popsuć. Musieli mieć w miarę niezmącone umysły, jeśli to jeszcze w ogóle możliwe, bo nie widomo, czym ich jeszcze życie zaskoczy.
-Komuś kawkę, herbatę, albo soczku?- Zaproponowała.
-Ja bym poprosił kawę, jeśli można- zgłosił się Rysiek, który nie miał odwagi usiąść, by nie pobrudzić kanapy czy krzesła.
-A on żyje? – Nagle sobie przypomniała, że nie spytała o to wcześniej,
-Kto?- Zdziwił się Rysiek
-Kot a kto?
-A tak, kot znalazł nawet wspaniały dom i za nową właścicielką chodzi jak pies. Ogólnie stary jest, ale piękne się bydle na domowym wikcie z niego zrobiło.