83. "Zapiekanka binarna na tablicy hashowanej z
nadzieniem heksadecymalnym".
Gdy wrócił do domu Anka była sama. Wystrojona w ten krótki,
jedwabny szlafroczek, który go tak strasznie kręcił. Jeśli miał jakieś plany na
ten wieczór, to natychmiast stały się nieaktualne. Należy im się ognista noc,
szalona i namiętna. Musiał tylko uzupełnić płyny a potem choćby się paliło i
waliło, istnieć będzie dla niego tylko żona. Otworzył lodówkę, by wyjąć z niej
swój ulubiony sok i zamarł. Dokumentnie go zamurowało. W lodówce siedział mały,
brzydki przykurcz w zielonym, lekko przybrudzonym pomidorem, meloniku.
Uśmiechał się szkaradnie i puszczał do Leona oko.
- Zapiekanka binarna na tablicy hashowanej z nadzieniem
heksadecymalnym?- Zaćwierkał słodko, niczym dziewczyna szukająca bogatego
sponsora.
Leon nie zareagował, bo nie był zdolny do ruchu a głos skutecznie
mu ugrzęzł w gardle. Myślał tylko o tym, że teraz będą musieli zdezynfekować
lodówkę, a może nawet kupić nową, bo ta szkarada w dziwacznych butach z jakiś
powodów wlazła do środka.
- Zapiekanka binarna na tablicy hashowanej z nadzieniem
heksadecymalnym?- Powtórzył przykurcz a słodycz jego głosu zabarwiły nuty
niecierpliwości.
-Ekologiczna?- Wybąkał pierwsze, co mu przyszło do głowy
-Pogięło cię, ja tu siedzę w lodówce, myślisz, że lubię jak
mi się zmarznięty na bryłę lodu tyłek przylepia do ściany? Dla przyjemności tu
siedzę? Nie mam nic lepszego do roboty tylko na jaśnie pana czekać?
-Anka, Pazura to nie jest, Grabowski zresztą też nie-
krzyknął w stronę sypialni, niech i ona pogłówkuje, o co w tym wszystkim
chodzi.
-Co?
-Wiele razy mówiłaś, że kiedyś nam wyskoczą z lodówki-
tłumaczył, nie spuszczając z oka dziwnego gościa w lodówce.
-Pokaz garnków jest? Jak nie ma, to nie oni, tylko kapusta.
Odpuść.
-Chciałbym, bardzo bym chciał, ale nie mogę.-Wymamrotał,
ten mały w cylindrze zaczął się niecierpliwić i zrobił taką minę, że Leon
zaczął się nerwowo rozglądać za nożem. Nie wiedział czy pokurcz jej
niebezpieczny i w ogóle nie kumał, o co chodzi z tą cholerną binarną
zapiekanką.
-No fakt Pazura to nie jest- Anka nawet nie była zdziwiona
obecnością dziwadła w ich lodówce.
-Też go widzisz, to dobrze, bo już się bałem, że mam omamy.
-Czy dobrze to ja nie wiem, bo nie wygląda na przyjaznego.
- Zapiekanka binarna na tablicy hashowanej z nadzieniem
heksadecymalnym? – Zapiszczał czerwony ze złości krasnal.
-Chyba mrożonka- Poprawiła odruchowo Anka.
-Że, co?- Popatrzył na Ankę tak, że miała wrażenie, że
farba za jej plecami od tego spojrzenia się łuszczy.
-W lodówce trzyma się mrożonki nie zapiekanki, nie wiesz o
tym? W piecu powinieneś siedzieć. – Nie miała zamiaru się bać. Nie po tym, co ich
ostatnio spotkało, nie zastraszy ich brzydki krasnal w meloniku, siedzący w ich
lodówce.– Tak po za tym nikt cię tu nie zapraszał, to wtargnięcie na teren
prywatny, a to jest karalne. I nie chcę wiedzieć, co za mrożonki chcesz nam tu
wcisnąć.
-Zapiekanki- poprawił Ankę, po czym odgryzł zakrętkę od
ketchupu. –Do pieca nie wejdę, a Zapiekanka binarna na tablicy hashowanej z
nadzieniem heksadecymalnym jest, osły dwa. Nic nie rozumiecie.
-To fakt- przyznał Leon, chciał rozwinąć myśl, ale za jego
plecami na poziomie kolan rozległ się wściekły warkot.
-Zabierzcie tego potwora- pisnął karzeł w lodówce, łapiąc
główkę kapusty, którą najwyraźniej zamierzał użyć, jako broń.
-Leeloo zostaw, bo cię jeszcze jakimś świństwem zarazi.
Łazi ludziom po lodówkach, to mógł złapać jakieś bakterie.
-Zabierzcie tego potwora, ja mam uczulenie na sierść!!!!