niedziela, 5 lipca 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 82 Podhalan husky.




82 Podhalan husky.



-To w takim razie koniecznie muszę zawrzeć z nimi znajomość- Jedyne, czego się bał Leon to tego, że się zakocha a potem po nocach będzie myślał jak zdobyć pieniądze na takie dwukołowe cudo. Anka nie byłaby zachwycona taką nową kosztowną fascynacją. Oj nie. No i teraz mieli psa, Leeloo w przyczepce by woził?
-Masz rację stary, koniecznie musisz je poznać, może nawet dam ci się przytulić do jednej z nich.- Obiecał Jarek, szelmowsko się uśmiechając.
-To, kiedy się umawiamy? Bo wiesz teraz to muszę psa wymęczyć- wskazał brodą kudłacza, który znudził się już obwąchiwaniem butów kumpla.
Leeloo zaczęła się niecierpliwić, nie była zachwycona przedłużającą się pogawędką mężczyzn. Ona potrzebowała spaceru, roznosiła ją energia, postać to mogła sobie w domu. Próbowała pociągnąć Leona dalej, tam przed siebie gdzie było tysiące nowych zapachów, ale był zbyt ciężki. A smycz była zbyt krótka i mocna, by wyrwać się na wolność.
-Jak wrócę to się odezwę. Muszę ruszać w świat, bo poluje na mnie Podhalan husky. Bestia strasznie zażarta.- Westchnął Jarek
-Eee, co?- Nie zrozumiał Leon, przyglądając się przy okazji podejrzliwie Leeloo. Zastanawiając się, czy ten słodki piesek kiedyś też będzie polował na ludzi. Raczej, jeśli miałby wybór to wolałaby żeby została słodką przytulanką, pozbawioną agresji.
-Dziecko chce ze mną mieć. Wyobrażasz to sobie?
Nie, za nic w świecie sobie tego nie wyobrażał. Jak husky, nawet skundlony mógł chcieć, mieć dziecko z jego kumplem? To było takie zboczenie, że aż się źle robiło, nigdy, bo go o to nie podejrzewał.
-On?- Spytał ostrożnie- Myślałem, że wolisz kobiety.
-Fakt bestia ma najpiękniejsze niebieskie oczy na świecie, można zgłupieć zupełnie, no, ale żeby od razu marzyć o dziecku. Bo źle nam tak jak jest? Jak myślisz nadawałbym się na ojca?- Spytał nieoczekiwanie Jarek.
-Szczeniaka?- Upewnił się Leon i jakoś, choć bardzo się starał nie mógł sobie wyobrazić skundlonej narzeczonej o błękitnych oczach.
-Twojego? Nie dzięki, ona chce dziecko nie psa. Mówi, że zegar biologiczny tyka i że jest bezlitosny.
-Ten husky ci tak mówi? Ale na trzeźwo czy po pijaku? Palisz coś? Nie wiem, co, ale to jest stanowczo za mocne.
Jarek zaczął się śmiać, tak jak kiedyś, gdy byli jeszcze dziećmi. Od dawna nie wydawał z siebie takich dźwięków. Leon to wiedział, bo kiedyś kumpel przy piwie mu wyznał, że odkąd zaczęło się psuć w jego rodzinie, niczego nie czuł już prawdziwie. Nawet nienawiść była płytka i bezbarwna a śmiech brzmiał głucho i nieprawdziwie. Plastikowy, tandetny jarmark a nie prawdziwe życie. Teraz zaś Jarek stał na chodniku i wydawał z siebie dźwięki przypominające walkę o oddech, duszącej się kozy. Prawdziwy nieudawany śmiech tak z głębi serca, taki jak znał z dzieciństw Leon.
-Co cię tak śmieszy?
-No- Jarek wytarł z kącików oczu łzy- bo husky, dlatego, że te gały ma niczym dachy na Santorini – zawiesił się, by teraz dla odmiany kwiczeć jak prosiak.
Leon nie miał mu tego za złe, nawet więcej czuł radość, że się chłopak odblokował, tyle, że nadal nie rozumiał, w czym rzecz.
-A Podhalan? Z Zakopanego pochodzi?
-Gdzie tam, najzwyklejsza Ślązaczka tyle, że zafascynowana sztuką góralską. Projektantka mody, ma teraz fazę etniczną. Jeszcze trochę a ja będę musiał zapylać po mieście w takich wełnianych wyszywanych białych galotkach i kierpcach. Może i do moich hiszpańskich dziewczyn będą pasować.
-To mówisz, że nawet ty się w końcu ustatkujesz. Nie wiem, czemu ale poczułem się stary.
-Na to wygląda, że przyszła kryska, ale jeszcze się bronię jeszcze chcę wyjść z twarzą. Że niby taki twardziel jestem. Wiesz nigdy nie poddawaj się bez walki.

















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz