-Jeśli to
prawda musisz temu przeszkodzić!
Rozbawiła go ta młodzieńcza popędliwość, wiara że
wszystko jest białe albo czarne, dla niego od dawna świat to
tylko odcienie szarości. Zazdrościł chłopakowi tej młodzieńczej naiwności i zapału.
-Nie muszę, a
nawet jeszcze nie wiem czy chcę. Kiedyś sobie obiecałem że zostawię
was w spokoju byście się gotowali do
woli we własnym sosie. Może warto dalej się tego trzymać i nie wsadzać palców
do wrzątku?
Towarzysząca im dziewczyna zaciskając
dłonie na nowym mocno wykrochmalonym fartuchu, trzymała dystans, szła kilka kroków za Opiekunem. Myślami była daleko a może tylko
bezmyślnie przesuwała się do przodu. Nie odezwała się ani razu, była zagubiona i przerażona niczym małe dziecko gdy odejdzie zbyt daleko od matki.
Wiktor kilkakrotnie próbował ją zagadywać ale tylko wzruszała w milczeniu
ramionami, więc nawet
on w końcu dał sobie spokój.
Sama, pomimo iż usilnie się starała nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania,
bo dogoniła Wędrowca
i chłopaka tuż przed schodami i cicho
zapytała:
-Panie Ty z
nami rozmawiasz. W zamku jaśnie państwo to tylko kopniaka dla nas miało lub biło
w twarz nawet bez powodu. Dlaczego?- Dziewczyna ledwo tylko zadała pytanie przeraziła się swej śmiałości, jeszcze mocniej
miętosiła fartuch. Spuściła głowę oczekując reprymendy a może nawet uderzenia.
-Pytasz
dlaczego was bili czy dlaczego z wami rozmawiam? Być może dlatego że ja też
jestem prosty człek? A ty, moja nieśmiała strażniczko
kąpieli jak masz na imię? Chyba zapomniałem zapytać, a jeśli przez jakiś czas mamy razem
współpracować to muszę wiedzieć jak się do ciebie zwracać. –Imiona nie miały dla niego
znaczenia to zlepek liter, które umkną z jego pamięci, gdy tylko wyjedzie z
miasta. Ale używanie ich był
wygodniejsze niż ciągłe wołanie dziewczyno, służąca czy zwracanie się
bezosobowo. Zarówno dla niego jak i dla otaczających go ludzi.
-Zazana. Panie
Ty z nas dworujesz. Podobno na Twój widok król robi się zielony ze strachu.
Teraz pokazałeś że zakon Ci nie straszny, a my pachołki nic nie warte, pył na
twej drodze.
-Jesteście ze
mną, bo gdy mi się
chce to widzę więcej niż inni. Od razu
zauważyłem w was zestaw pozytywnych
cech, może i szlachetność, może i
naiwność i parę kiszek na szczęście też. Niech żyją skojarzenia, wracając do
kiszek, to dzieci twojej siostry od jutra będą przychodzić na obiady do pałacu.
To jako bonus do wypłaty, ma je kto przyprowadzić? –Niby nie powinien ingerować w
życie całej rodziny, ale nie mógł się powstrzymać. Sentymentalny stary głupek o
zbyt miękkim sercu.
-Moja mama ich
pilnuje odkąd umarli siostra ze szwagrem. Dziękuje panie ale ich dziewięć sztuk
jest a i starsi chłopcy dużo jedzą.
-Wiem ile ich
jest. W takiej sytuacji twoją mamę też zapraszam. Tam za kuchnią jest jadalnia
dla służby, wygód nie ma, ale rade sobie chyba dacie. Teraz idźcie chcę trochę pobyć sam.
Tu na tych białych marmurowych
schodach widział ją po raz ostatni. To bolało, przez dwieście lat w jego sercu
jątrzyła się rana, nie przysychając ani na chwilę. Los zesłał mu prawdziwy cud
o brązowych oczach i ciętym języku, a on zmarnował swoją szansę.
Zakręciło mu
się w głowie, zbyt dużo bolesnych wspomnień, usiadł. Miał wrażenie że ponownie wpadł do górskiej szczeliny, i spadał na oślep, coraz
głębiej i głębiej obijając swe ciało o ostre kamienne ściany. Bezkresne morze
cierpienia czekało na niego z otwartymi ramionami. Jeszcze trochę a roztrzaska się
o urwisko a wtedy nastanie cisza, ból odejdzie. Były chwile, że pragnął tego ponad wszystko.
Czas znowu płatał mu figla,
wspomnienia wzięły górę nad rzeczywistością. Niepotrzebnie zupełnie
niepotrzebnie, nie potrafił się z tym uporać.
-Jak długo to
będzie trwało?- Spytała z znienacka Hadwiga.
Wyglądała zachwycająco w tym swoim
zielonym kapelusiku przewiązanym o ton jaśniejszą taśmą. Niesforny kosmyk
jasnych włosów wymknął się z pod nakrycia głowy. Spływał delikatnie po jej plecach
aż do łopatek, nie mógł oderwać wzroku od tego cieniutkiego pasemka włosów.
-O czym mówisz
Hadwigo? -Zaskoczyła go. Choć w głębi duszy wiedział o co pyta,
od dawna bał się tej rozmowy. Nie mogli jej jednak odkładać w nieskończoność. On trwał a dla niej czas
biegł normalnie, zbyt szybko, zachłannie zabierając godzinę po godzinie.
-Jak długo
będziesz udawał że jest między nami tylko przyjaźń? Jak długo będziesz mnie
jeszcze zwodził? Konkurenci do mej ręki już nie walą oknami i drzwiami, wiedząc
że wciąż odmawiam. Pamiętaj że moja rodzina
pokłada we mnie całą nadzieję na przedłużenie rodu. Nie mogę sobie pozwolić na luksus pozostania wolną, na
czekanie na ciebie w nieskończoność. Tak dłużej być nie może.
Spojrzała na niego tymi brązowymi
oczami które kochał ponad wszystko inne, miał wrażenie że przewierca go na
wylot. Czuł że właśnie umiera cząstka jego duszy, bo zaraz powie coś strasznego, coś czego
będzie żałował do końca swych dni. Wolałby sobie raczej wyrwać język, był
jednak Opiekunem, nie mógł przedłożyć osobistego szczęścia, nad swoje
powołanie. Miał
obowiązki wobec wszystkich nie mógł skupić się na rodzinie.
W innej alejce
wśród bladoróżowych kwiatów dwaj młodzi chłopcy zaśmiewali się do łez, pewnie
spłatali komuś psikusa. Cieszyli się nieświadomi że tuż obok rozgrywa się
miłosna tragedia. Nie słyszeli trzasku
rozpadających się na kawałki zranionych serc. Nie wiedzieli, że on traci wszystko, co cenne i
warte zachodu.
-Jesteś mi
najdroższa na świecie. Za każdym razem gdy tu wracam boję się że tym
razem zastanę cię w ramionach innego.
Wariuję na samą myśl o tym, nie wiem jak sobie z tym poradzę. Obawiam się, że mogę zwariować z zazdrości, jestem zbyt slaby. Ale wiem że nie mogę być z tobą. Nie mam Ci nic
dobrego do zaofiarowania. Muszę cię chronić, muszę odejść. Nie proszę o
zrozumienie ani o wybaczenie bo wiem że to teraz zbyt trudne. Kiedyś
zrozumiesz.
Niewidzialny ogień palił mu wnętrze.
Bolało tak strasznie bolało, a jedyne czego pragnął to złapać ją
w ramiona i przytulić. Mocno i trwać tak na wieki. I choć była tak blisko nie
mógł tego uczynić, nie mógł całować jej ust koloru dojrzałych truskawek. Wariował rozdarty między miłością a rozsądkiem.
Najgorsze było to ze cokolwiekby zrobił jego decyzja nigdy nie będzie dobra. To było ponad jego siły.
-Nie jestem
głupią gęsią nie mów mi takich rzeczy!- Była
podenerwowana, głębokie zmarszczki gniewu przecięły jej mleczno-białe czoło.
Miała prawo go
nienawidzić, wiedział jak bardzo ją skrzywdził. Nie
zdziwiłby się gdyby go uderzyła. Kochał ją całym sercem, kochał ją bardziej niż
siebie. To było jego osobiste piekło z którego nie było ucieczki. Miał nadzieję
że choć ona znajdzie w sobie tyle siły że się pogodzi z jego decyzją i pokocha
kogoś innego. Ona nie miała tyle czasu co on, jej dni uciekały
zbyt szybko. Ktoś
tak szczególny musi być szczęśliwy i kochany a on nie mógł jej tego dać.
-Trzech z
grona Opiekunów założyło rodziny dla wszystkich skończyło się to tragicznie.
Miłość nas oślepia, choć możemy chronić miliony ludzi jesteśmy bezradni wobec
osób które kochamy. Zawsze znajduje się taki ktoś kto potrafi przekuć naszą słabość na broń.
Gdy wielkie namiętności biorą
górę nie trudno o tragedie. Dlatego choć zabijam tym cząstkę siebie, i wiem że
brzmi to niedorzecznie, to moja ofiara dla ciebie oznacza wolność i życie.
Przez wieki w samotności będę przeklinał tą chwilę, straconą szansę. Jesteś
jasnym promykiem oświetlającym drogę w ciemną pełna niebezpieczeństw noc, roztopiłaś grudę lodu jaką do tej pory było moje
serce, a ja nie mogę zaproponować ci nic w zamian. Jesteś najwspanialszą z kobiet
zasługujesz na miłość, pokochaj jakiegoś dobrego młodzieńca i bądź szczęśliwa.
Pompatycznie
to zabrzmiało, jednak z bólem wyrywał z siebie każde słowo.
-Nie chce tego
daru zasłaniasz się strachem, szlachetnością, w imię czego? To nie dar to
przekleństwo.
Odwróciła się nie
chciała żeby widział jej łzy. Ruszyła w kierunku pałacu patrzył jak drżą jej
ramiona, nie wiedział co zrobić już na schodach złapał ją za rękę. Chciał jej wyjaśnić że nie była tylko zabawką chwilową
przyjemnością.
-Hadwigo
kocham cię każdą komórką mego ciała. Moje myśli obsesyjnie krążą wokół twojej
osoby. Oddałbym życie za ciebie a mimo to muszę odejść. Wiedz że przez długie
wieki będę cię kochać i tęsknić.