czwartek, 10 października 2013

Ni z gruszki ni z pietruszki







Życie jest jak pudełko zapałek. Nieustannie zmieniamy konfiguracje, obijamy się o siebie, razem przeżywamy ból i smutek, pomimo mnogości jesteśmy całością. Żyjemy w przestrzeni, która jest naszym pudełkiem aż nadchodzi taki moment, gdy znika jedna z zapałek.
 W sierpniu moje pudełko zostało zubożone o jeden wspaniały, wiecznie uśmiechnięty, pozytywny byt.  W nocy spokojnie, po cichutku odszedł od nas za tęczowy most ukochany Dodek. Trudno oswoić tak wielką stratę i pustkę. Mozolnie sklejamy codzienność do nowego wzorca. Dla Feli Dodek był kotwicą, był psem, który bez namysłu przyjął ją do stada. To on sprawił, że poczuła, że to właśnie jest jej nowy dom, jej miejsce na świecie. Dodek był przewodnikiem i tym psem, który był tu pierwszy, nigdy nie walczyła o jego pozycję. Szacunek i zaakceptowanie panujących zasad nie stłamsiły w Feli młodzieńczego buntu i przebiegłości, gdy tylko miała okazję z miną niewiniątka kradła ukochanemu szefowi smakołyki. Nagle zabrakło kotwicy, pierwiastka, który dawał Feli poczucie stabilności i sielskości.  
Uczymy się siebie od nowa. Odkrywamy inne oblicza Feli. Gdy Dodek był z nami, nie mogła bawić się pluszowymi zabawkami, bo jej szef był maniakalnym, psychicznie pokręconym mordercą a zarazem połykaczem szmat i tkanin. O czym wie najlepiej weterynarz, z którego pomocy musieliśmy korzystać o nieprzyzwoitych porach mianowicie, gdy uczciwi ludzie dawno leżą w objęciach Morfeusza. Fela okazała się prawdziwą delikatną damą, ( w co pewnie nie uwierzą kury, które zamordowała niczym psi terminator jednym skutecznym kłapnięciem paszczy) i z wielkim wyczuciem zajęła się pluszowymi kaczuszkami.  Nie wiem czy boi się, że z jakiegoś kąta wyskoczy pan M. i węsząc spisek oskarży ją o czynny udział w zamachu i morderstwo polityczne? Być może. Faktem jest, że obydwie kaczuszki pomimo intensywnej zabawy istnieją w stanie nienaruszonym, choć po kolorze żółtym pozostało już tylko wspomnienie. To, że są dwie to czysty przypadek, teorie spiskowe i domysły są nie na miejscu.
Fela lubi podróże samochodem. Tak się składało, że odkąd u nas zamieszkała to ja byłam tą wielką, która wozi, odbiera, zawozi, tą, która w aucie jest. I nagle w niedzielę stało się tak, że on ten wielki człowiek od wspaniałych treningów zmienił trasę biegu. Zapragnął pobiegać po innych górach niż zazwyczaj, faceci tak mają, że czasami ni z gruszki ni pietruszki niespodziewanie wyskakują z nowościami. Kobiety niekoniecznie to pragnienie nowych doznań cieszy, często z tego są same kłopoty. Fela oczywiście jak zobaczyła szelki była cała w skowronkach, a łapki zamieniły się w sprężynki. Bo czy jest coś piękniejszego na świecie niż bieganie po górach? Dwadzieścia kilometrów czystego pulsującego z krwią w żyłach i za każdym oddechem biegu po górskich szlakach? Czy jest coś, co ma większy sens w życie? Dla Feli nie ma niczego piękniejszego. Dla tej dużej, co ciągle jest z Felą wręcz przeciwnie, ona nie lubi biegać i nawet gdyby ktoś batem machał jej nad uszami czy po plecorach nic tego. Fela tego nie rozumie zupełnie, ale dużej jest w stanie wybaczyć nawet to, w sumie nikt nie jest doskonały. Fela owej niedzieli wsiadła, oczywiście podekscytowana do granic możliwości i gotowa do szaleństw do auta i wtedy stało się coś dziwnego. Zauważyła, że nie było tej wielkiej, która zawsze była z Felą tylko za kierownicą siedziała jej mama. Felę ogarnęło przerażenie, płakała całą drogę tak strasznie żałośnie, tak jakby z całego serca o coś błagała. Ten jej wielki pan od biegów mówi, że patrzyła mu w oczy i rozpaczała. Feli żałość dopiero przeszła jak zobaczyła, że wielki wysiada z auta razem z nią. Nie wiemy, co się tak naprawdę stało, ale to niecodzienne zachowanie nasunęło nam myśl, że właśnie w taki sposób się jej pozbyto. Wywieziono ją autem i zostawiono. Teraz, gdy została jedyną księżniczką na włościach, gdy cała uwaga rozpieszczającej smarkaterii skupia się na niej wystraszyła się, że może wszystko stracić. Straciła Dodka bała się, że wszystko inne dobre w jej życiu może okazać się ułudą bańka mydlaną. A przecież to tylko pies, który nic nie czuje, któremu wszystko jedno..

16 komentarzy:

  1. No i normalnie się popłakałam... piękne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny tekst Jolka - piękny ! bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy dobry tekst, najgorsze że nie wymyślony jak jedna z moich bajek. Samo brutalne życie

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze z przyjemnoscia zerkalam na zdjecia z zabaw Dodka i Hery na malamucim forum , i z radoscia czytalam o ich wyczynach , Teraz jest Fela ktora niewatpliwie jest dla Was calym swiatem a Wy jestescie dla niej Wszystkim ,dzieki Waszej rodzinie dostala nowe zycie !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli dobry jest oceniany wg skali ilości łez wzruszenia to w moim kryterium łez jest dobry.
    Pies wszystko czuje. Pako był z nami w Chorwacji w tym roku na wakacjach. Pojechał, na miejscu było dobrze. Ale dopiero po powrocie mogliśmy sprawdzić jak tęsknił za mieszkaniem, gdy wyleciał z auta jak strzała i jednym susem pokonał schody na klatce, a paszczy wydobyło się wilcze wycie radości, poparte intensywnym merdaniem ogona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna notka! :) Przykro mi z powodu Dodka...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie, Jola... psy wszystko czują, wszystko rozumieją, tylko idioci myślą,że jest inaczej. Na początku, kiedy chłopaki bez przerwy się biły i musialam to z jednym, to z drugim jeździć do kliniki, to wsadzenie Mania do samochodu trwało przynajmniej z godzinę, dopiero wtedy zrozumialam, co to znaczy siła malamuta.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście że wiedzą. Dodek zawsze wiedział kiedy jedziemy do weterynarza i pomimo że nie spotykało go tam nic miłego tylko zastrzyki badania i nie wiadomo co to zawsze chętnie tam chodził wiedział że jedzie po pomoc. Psy są madre potrafią kojarzyć analizować i wybaczać.

    OdpowiedzUsuń
  9. hmmmm Dodek zawsze był Dodkiem, taka legenda Malamuciego forum, nigdy nie widziałam Go osobiście, ale zawsze jak o Nim pomyślę - widzę Malamuta, który nigdy nie spoważniał, takie wielkie dziecko, szczere i nigdy agresywne....
    Tekst piękny, przypomina mi trochę moje dwie tegoroczne "Zapałki", których brakuje w naszym pudełku, więc wzrusza mnie podwójnie, a właściwie potrójnie... Cieszę się, że swoje psie uczucia możecie ulokować w takiej iskierce jak Fela....

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś oglądając program o mnichach buddyjskich stwierdziłam że u Dodka występuje ten sam kojący spokój, taki zdrowy a zarazem zaraźliwy tylko madrości trochę brakowało. Był wyjatkowy cudny niczym bezpłatna bezbolesna terapia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wzruszające, zabawne i jednocześnie głęboko filozoficzne. Baaaardzo mi się podoba <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem dlaczego, ale takie historie zawsze wyciskają ze mnie łzy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem skąd łzy, ale u siebie zauważam podobne objawy

    OdpowiedzUsuń