Wiecie jak to jest trafić do alaskańskiego raju? Ja tak trochę
wiem…Zacznę od początku….zanim trafia się do alaskańskiego raju trafia się do
więźnia….W tym więźniu nie jest fajnie….jest dużo psów w tym więźniu, czasem są
bójki, czasem ktoś zwinie Ci jedzenie, nie lubię więźnia…byłem tam nie wiem jak
długo…ale nie chcę już tam być…Starałem się być grzeczny i się opłacało…Człowieki
z Fundacji Adopcje Malamutów dowiedzieli się, że jestem w więźniu i postanowili
się mną zaopiekować i przenieśli mnie do hotelu dla psów- jak mówią na to
człowieki…nie był to jeszcze mój dom, bez mojego własnego ludzia tam byłem…ale
czekałem…znalazła się rodzina, z którą zamieszkałem. Byłem tam dwa lata. Chyba się
im znudziłem bo już mnie nie chcieli…Odebrali mnie od tej rodziny i trafiłem znów do hotelu dla psów. Miałem tam
fajne cioteczki, chodziłem na spacery, biegałem po wybiegu ale wciąż nie miałem
swojego własnego ludzia. Było mi smutno
i nudno.
Jakoś po niecałym miesiącu, pod koniec kwietnia przyjechała
mnie odwiedzić taka człowieczka….Mówiła do mnie różne rzeczy, np. że zabierze
mnie do domu ale musi wszystko przygotować. Byliśmy u lekarza, a taki nasz
pieski lekarz nazywa się weterynarz-śmiesznie prawda? Mnie to śmieszyło i ciągle
się uśmiechałem. Czy wy wiecie jak tam jest fajnie? Można sprawdzić co weterynarz
zapisuje, najlepiej się to robi stając przednimi łapami na biurko. Musiałem
sprawdzić co on tam o mnie pisze….I wiecie co pisał? Książeczkę wypisywał dla
mnie co nazywa się PASZPORT. Z takim paszportem to można jechać na wycieczkę
daleko…ja lubie wycieczki ale tylko z własnym ludziem….
Człowieczka sobie pojechała i mnie nie zabrała ze sobą, a
przecież miałem paszport i chciałem jechać na wycieczkę!!! Znów byłem sam….
I wiecie co - po miesiącu człowieczka znów się pojawiła!!!
Poznałem ją !!! Wiedziałem, że jest już moja!!! Dostałem dużo nowych rzeczy J szelki nowe dostałem i smycze
nowe i dziwne pudełko….nie lubię pudełek…Pudełka są podstępne bo jak się do
nich wchodzi to zamykają się drzwiczki i nie jest fajnie. I wiecie co moja
człowieczka mnie zamknęła w pudełku. Ciocia Kasia się ze mną pożegnała i z człowieczką
pojechaliśmy na wycieczkę…. do raju. Byłem grzeczny, byłem mega grzeczny.
Byliśmy w miejscu gdzie startują do raju wielkie ptaszyska. Zabrali mnie od
człowieczki i zapakowali w tym pudełku (którego nie lubię) do ptaszyska. Trochę
się bałem ale wiedziałam, że moja człwowieczka też będzie w ptaszysku bo tak mi
mówiła.
Ptaszysko się rozpędziło i poleciało. Do raju. Ze mną. Z moją
człowieczką.
Ten wielgaśny ptak w końcu wylądował…w raju. Szukłem mojej
człowieczki. Przez to głupie pudełko, w którym siedziałem nie mogłem jej szukać
na własną łapę ale w końcu jakieś człowieki zaprowadzili mnie do niej i bardzo
dobrze bo mówili jakoś tak śmiesznie i wcale ich nie rozumiałem. Moja
człowieczka się uśmiechnęła i powiedziała do mnie „witaj w Norwegii Bajerku,
jesteśmy w domu”.
Czujecie to - byłem w domu. W moim własnym domu, domu z
moimi człowiekami, byłem w moim alaskańskim raju!!!
Bajerku bo ten raj się tobie należał - jak każdemu psu :) Ciesz się piesku swoim rajem i pracuj na tych co wciąż czekają na raj swój własny
OdpowiedzUsuńSzczęściarzu, ty masz tam takie piękne widoki gór!
OdpowiedzUsuńTeż bym była bardzo grzeczna gdyby ktos chciałby mnie zabrać do Norwegi ;)
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadam się z Jolą.
OdpowiedzUsuńMiałeś szczęście piesku, ale dzięki Tobie Twoja człowieczka też jest szczęśliwa.
Bajerancki nie mógł lepiej trafić :) aby każdy nasz podopieczny trafił do takiego raju, tylko może trochę bliżej ;) Buziaki dla Was
OdpowiedzUsuńI fajnie napisane i ....chyba mam słabszy dzień bo się poryczałam szczęśliwym zakończeniem :)))) i ,że człowiek i pies są szczęśliwi. Hurra:)))))
OdpowiedzUsuńbędę płakać:)
OdpowiedzUsuń