poniedziałek, 21 kwietnia 2014

21.04 Fela i zajączek










Święta kolorowymi jajkami, puszystymi, szczęśliwymi królikami i smacznymi babkami, jak co roku zastukały nam do drzwi. Nastroiły mnie do podjęcia trudnego i całkiem poważnego tematu. Może to też, dlatego że ostatnio sporo poczytałam i wysłuchałam wypocin panów zajmujących się, na co dzień polityką a przy okazji ni z gruszki czy pietruszki zasłaniających się religią. Nie jest dobrze, gdy religia jest kartą, którą się gra tak jak nam wygodnie, by osiągnąć osobiste korzyści i stołek, który daje materialne korzyści lub władzę. Tolerancja to strasznie trudne słowo, ciężko jest zaakceptować odmienność, inne poglądy, religie bez względu na to, w jakim miejscu się człowieku urodziłeś. Jeszcze trudniej jest tak ustawić granice by szanować innych, ale przy okazji zachować miejsce dla swoich potrzeb. By nie nagiąć się, naciągnąć w wysiłkach by nikogo nie urazić, tak bardzo ze zatraca się własną wolność i inność.
Może być fajnie, może być dobrze. Przykład z mojego podwórka. Koniec roku, w starszych klasach dzieci same biegają z kwiatkami, ale w zerówkach to mamy muszą albo lepiej chcą tego symbolicznego kwiatka wręczyć tym, którzy opiekują się naszymi pociechami. W naszej szkole jest tak, że na stanie mamy siostrę katechetkę jak i księdza ewangelickiego.  Mamy też tak, że dzieci katolickich jest mniej niż ewangelickich, ale to nie ma żadnego znaczenia. I tak się stało, że trójka klasowa wręcza siostrze katechetce kwiatki a ona pyta -To, które maleństwa od pań uczę. Chwilka ciszy i trzy razy pada ta sama fraza- mojego nie. Reakcja siostry- To nic jeszcze raz was wyściskam.
I tak od razu przypomina się mi moja Fela, która pod szkołą kocha wszystkie dzieci bez względu czy wyznają jakąkolwiek religię, a jeśli tak to nie pyta, którą. Nie pyta dzieci czy pochodzą od tych Kowalskich czy może od tamtych Nowaków. W jej oczach dzieci dopóki nie zrobią niczego złego są równe, wyjątkowe, wspaniałe. To mądrość, którą utraciliśmy niestety chyba bezpowrotnie.

A teraz z innej beczki. W moim domu jest tradycja, że w sobotę zajączek chowa dla dzieci prezenty po całym ogrodzie. Czasem mają mapę, czasem muszą rozwiązywać zagadki by dostać podpowiedź gdzie ukryty jest prezent. W tym roku dostały informację ile paczek jest w ogrodzie i ile mają czasu by je odnaleźć. Okazało się jednak, że podpowiedź była zbyt mglista, strzałka nie wiadomo, który kierunek pokazuje. Dzieci jednak mają coś z pomysłowego Dobromira i raz dwa znalazły sposób by sobie pomóc. Zapięły Felę na smycz, która tym samym awansowała na psa tropiącego albo jeszcze lepiej na detektywa. Nie bardzo wiedziała, czego od niej oczekują, ale bawiła się wyśmienicie.  Paczuszki oczywiście nie pomogła znaleźć może, dlatego że nie zawierała ona kiełbasy albo innego wkładu mięsnego? Zajączka też nie namierzyła, ale to i lepiej w końcu mamy Święta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz