Święta kolorowymi jajkami, puszystymi, szczęśliwymi
królikami i smacznymi babkami, jak co roku zastukały nam do drzwi. Nastroiły
mnie do podjęcia trudnego i całkiem poważnego tematu. Może to też, dlatego że
ostatnio sporo poczytałam i wysłuchałam wypocin panów zajmujących się, na co
dzień polityką a przy okazji ni z gruszki czy pietruszki zasłaniających się
religią. Nie jest dobrze, gdy religia jest kartą, którą się gra tak jak nam
wygodnie, by osiągnąć osobiste korzyści i stołek, który daje materialne
korzyści lub władzę. Tolerancja to strasznie trudne słowo, ciężko jest
zaakceptować odmienność, inne poglądy, religie bez względu na to, w jakim
miejscu się człowieku urodziłeś. Jeszcze trudniej jest tak ustawić granice by
szanować innych, ale przy okazji zachować miejsce dla swoich potrzeb. By nie
nagiąć się, naciągnąć w wysiłkach by nikogo nie urazić, tak bardzo ze zatraca
się własną wolność i inność.
Może być fajnie, może być dobrze. Przykład z mojego
podwórka. Koniec roku, w starszych klasach dzieci same biegają z kwiatkami, ale
w zerówkach to mamy muszą albo lepiej chcą tego symbolicznego kwiatka wręczyć
tym, którzy opiekują się naszymi pociechami. W naszej szkole jest tak, że na
stanie mamy siostrę katechetkę jak i księdza ewangelickiego. Mamy też tak, że dzieci katolickich jest mniej
niż ewangelickich, ale to nie ma żadnego znaczenia. I tak się stało, że trójka
klasowa wręcza siostrze katechetce kwiatki a ona pyta -To, które maleństwa od
pań uczę. Chwilka ciszy i trzy razy pada ta sama fraza- mojego nie. Reakcja
siostry- To nic jeszcze raz was wyściskam.
I tak od razu przypomina się mi moja Fela, która pod
szkołą kocha wszystkie dzieci bez względu czy wyznają jakąkolwiek religię, a
jeśli tak to nie pyta, którą. Nie pyta dzieci czy pochodzą od tych Kowalskich
czy może od tamtych Nowaków. W jej oczach dzieci dopóki nie zrobią niczego
złego są równe, wyjątkowe, wspaniałe. To mądrość, którą utraciliśmy niestety
chyba bezpowrotnie.
A teraz z innej beczki. W moim domu jest tradycja,
że w sobotę zajączek chowa dla dzieci prezenty po całym ogrodzie. Czasem mają
mapę, czasem muszą rozwiązywać zagadki by dostać podpowiedź gdzie ukryty jest
prezent. W tym roku dostały informację ile paczek jest w ogrodzie i ile mają
czasu by je odnaleźć. Okazało się jednak, że podpowiedź była zbyt mglista,
strzałka nie wiadomo, który kierunek pokazuje. Dzieci jednak mają coś z
pomysłowego Dobromira i raz dwa znalazły sposób by sobie pomóc. Zapięły Felę na
smycz, która tym samym awansowała na psa tropiącego albo jeszcze lepiej na detektywa.
Nie bardzo wiedziała, czego od niej oczekują, ale bawiła się wyśmienicie. Paczuszki oczywiście nie pomogła znaleźć może,
dlatego że nie zawierała ona kiełbasy albo innego wkładu mięsnego? Zajączka też
nie namierzyła, ale to i lepiej w końcu mamy Święta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz