środa, 24 czerwca 2015

Jako, tuńczyk, czekolada. 79 Empatia wrodzona.



79 Empatia wrodzona.


-Tylko was zaatakowano?- Anka w sumie znała odpowiedź na to pytanie, ale wolała się upewnić, czy jej podejrzenia są słuszne.
-No, w sumie tak- Rysia podrapała się po głowie a raczej po skorupie wyschniętej farby szczelnie pokrywającej włosy- raz tylko dostał ten starszy pan w garniturze, siedzący przy stoliku obok, ale to chyba przez przypadek.
-I oczywiście nie wiecie, kto was tak urządził?- Leon wyciągnął koniak z barku i szczodrze rozlał wszystkim do szklaneczek, nawet nie pytając czy goście mają ochotę na taki trunek- Laski w szpilkach jak dwie wieże Eiffla z pazurami jak szable i z maścią na mendy w czarnym spalonym baniaku, nie widzieliście przypadkiem?
-Co?- Udało się Leonowi zadziwić nowoprzybyłych i na dodatek uzyskał efekt stereo. Rysiek parsknął śmiechem a Rysia popukała się znacząco palcem w czoło. Nie mieli pojęcia, o czym mówi.
Ojciec Leona bez słowa wziął do ręki szklaneczkę z grubym dnem wypełnioną złotym trunkiem i nie czekając na lód, przechylił i wypił do dna. Zadziwiając tym samym całe towarzystwo. Był znany z tego, że lubił się delektować smakiem, powoli sącząc trunek. Jego zachowanie dobitnie wskazywało na to, że sprawa jest poważna.
-Podejrzewam, że to córka moich sąsiadów, ona leczy się psychiatrycznie. Ubzdurała sobie, że jest moją żoną a ja nieustannie, masowo zdradzam ją z różnej maści kochankami. Nie raz zrobiła mi awanturę, podstępnie wdzierając się do mojego ogrodu. By sforsować płot posuwała się do niezwykle wyrafinowanych technik. Można by książkę o tym napisać. Raz nawet nafaszerowała jak kaczkę jabłkami, swoimi lekami pielęgniarkę, która miała się nią opiekować. Co to się działo, kobita myślała, że jest rajskim ptakiem, na który polują myśliwi z całego świata. A, że wzrostu jest nikczemnego i na dodatek reprezentuje wagę ciężką to próby poderwania się do lotu były, co najmniej komiczne. Gdy przyjechało pogotowie, jakimś cudem udało się jej wleźć na starą jabłonkę. I z wysokości próbowała zadziobać dwóch chudych sanitariuszy. Na szczęście dla wszystkich jabłonka poległa w tej walce, z trzaskiem oderwał się konar a wraz z nim na ziemię upadł samozwańczy rajski ptak. Może to głupio zabrzmi, ale nawet mi jej tak bardzo żal nie było. To jedna z tych osób, dla których empatia wrodzona jest balastem, niepotrzebnym ciężarem. Nie dalej niż dzień wcześniej byłem na nią naskarżyć sąsiadom, bo widziałam jak kijem okłada takiego starego, dzikiego kota, co to go sąsiedzi dokarmiają. Szkoda mi go było, nie dawało mi spokoju jak go potraktowała, więc całe popołudnie chodziłem i szukałem zwierzaka. Znalazłem cierpiącego, zakrwawionego niedaleko w kępie krzaków. Zawiozłem do weterynarza i okazało się, że ma złamaną łapę. Co to za człowiek, co tak katuje zwierzę? Dlatego nie zareagowałem, gdy dwóch smarkaczy nagrywało popisy rajskiego ptaka, szczególnie, że policja nie wykazała zainteresowania moim zgłoszeniem. Ten filmik podobno bił rekordy popularności. Przy tym wszystkim wydało się, że dziewczyna, którą się opiekowała miała kilka podejrzanych sińców na ciele. Do pracy u sąsiadów już nie wróciła a młoda niestety dalej żyje w urojonym świecie. Do tej pory, że tak powiem atakowała mnie tylko w ogrodzie, ona nie oddala się od domu, boi się miejsc, których nie zna. No, ale może zmieniła lekki i się odważyła? Tylko jak dotarła do tej knajpy? Wynajęła taksówkę by mnie śledzić? – Rysiek bezradnie rozłożył ręce.
-To nie ona- stanowczo stwierdziła Anka.
-A, kto?
-Skąd mam wiedzieć? Nie wróże z kart i nie mam w salonie czarodziejskiej kuli. A trochę szkoda, bo to, by pozwoliło, choć trochę zrozumieć, co się dzieje wokół mojej rodziny.-Czekolada się skończyła a Anka nadal nie czuła poprawy nastroju.
-Czyli nie tylko nas spotkało coś tak nietypowego?- Upewnił się Rysiek
-Nie, stary wszyscy od jakiegoś czasu żyjemy w oparach absurdu, jak tak dalej pójdzie to zapomnę, co to normalność.
Leeloo jakby rozumiejąc, co mówią ludzie stanęła pod drzwiami i zaczęła cichutko popiskiwać. Spiski i absurdy zupełnie jej nie interesowały za to była całkowicie pewna, że jeszcze chwilę a jej pęcherz odmówi posłuszeństwa. Jedzenie i spacer to była normalność, o których ona nie chciała i nie mogła zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz