25 Teściowa z powyłamywanymi rękami
Sąsiadka wyszła a wraz z jej wyjściem zapanowała w mieszkaniu niezręczna, dudniąca w uszach cisza. Poczuli się zmęczeni, przytłoczeni tym, co się działo i choć nikt nie powiedział tego głośno, sytuacja ich przerosła.
-Wiecie późno już a jutro praca- Rysia ziewnęła głośno, ale niezbyt przekonująco. -Pójdziemy.
Anka nie zatrzymywała siostry, sama czuła się tak zmęczona, że wydawało jej się, że jeszcze chwila a uśnie na stojąco.
-Idź pierwszy do łazienki i pośpiesz się- zakomenderowała a sama zamknęła drzwi za gośćmi w duchu dziękując niebiosom, że jednak nie jest w ciąży, bo po takich stresach dziecko nie miałaby prawa urodzić się normalne. Taka dawka stresu jest szkodliwa nawet dla najbardziej odpornego z ludzi.
Nawet nie zarejestrowała momentu, gdy dotarła do kanapy i usiadła, ani tego, w którym usnęła. Obudził ją własny krzyk, przerażający, wypełniający gardło głowę i cały pokój. Ktoś nią potrząsał boleśnie, ściskając mocno za ramię. Chwile trwało zanim zorientowała się, że to Leon. Znowu był przerażony i blady, zbyt często doprowadzała go w ostatnich dniach do takiego stanu. Tyle tylko, że to wcale nie była jej wina, nie miała najmniejszego wpływu na dziwaczne, pozbawione sensu i logiki wydarzenia.
-Co się stało?
-Śniło mi się coś- wystękała
-Co?- Był blady i lekko drżał mu głos
-Dom, straszny taki zimny i odpychający, opuszczony z porwanymi odchodzącymi od ściany tapetami, czarnymi w czerwone duże plamy chyba róże, chciała wierzyć, że to kwiaty nie plamy krwi. Na podłodze było dużo drobnego szkła, zgrzytało przeraźliwie pod butami i kanapa była. Taka wybebeszona z pociętą tapicerką i.. -Zawahała się
-I, co?- Spytał delikatnie, rozumiejąc, że ona musi pozbyć się tego balastu nie może kisić w sobie koszmarów, choć wcale nie był ciekaw, co było za tą kanapą.
-Tam za tą kanapą na dywanie.. nie, nie, nie było dywanu tylko taka brudna podłoga.. wąskie deski tak na pewno to były deski, leżała teściowa z powyłamywanymi rękami. Nienaturalnie, karykaturalnie, powykręcana niczym szmaciana lalka ułożona w wielkiej kałuży krwi a jej martwe oczy gapiły się na mnie. Trupy nie patrzą.- Dodała szeptem
-To tylko sen, zły sen. Zaraz zadzwonię do mamy i upewnię się czy wszytko w porządku. Poproszę by nie wchodziła do starych domów.- Usiadł koło żony i pogłaskał ją delikatnie po włosach
-Po, co?- Nie myślała całkiem trzeźwo
-Jak to, po co? Dopiero, co mówiłaś, że ci się śniła.
-Nie ona, twoja
-Twoja matka? -Teraz to on był zdezorientowany, znał Ankę, jeśli chodziło o jej rodzinę najpierw działała a dopiero później myślała. Nie była sobą, normalnie siedzieliby już w samochodzie, pędząc sprawdzić czy coś złego się nie wydarzyło, nie oglądając się nawet na policyjną pogoń. Nie dzwoniłaby, bo i tak nie dała wiary zapewnieniom, że wszystko w najlepszym porządku musiałaby zobaczyć, dotknąć.
-Nie, teściowa miała takie powykręcane ręce ktoś musiał się nad nią strasznie znęcać.. Ktoś albo coś- dodała tchnięta nagłą myślą
-Czyja teściowa? Jeśli nie moja matka ani nie twoja?-Pogubił się zupełnie
Popatrzyła na niego nie rozumiejąc, o co pyta i dlaczego, przecież opowiedziała mu wszystko dokładnie z detalami
-No.. -Zawiesiła głos -Rozszumiały się wierzby płaczące a na jednym z przegubów miała dużą ilość nici chyba czerwonej, ale może była w innym kolorze tylko po prostu brudna od krwi.
-Ona nie jest twoją teściową- zauważył trzeźwo
-No tak- teraz sama nie rozumiała, dlaczego nazwała tak tego babsztyla, nigdy wcześniej tak nawet o niej nie pomyślała a teraz przyszło jej to tak naturalnie.
Sąsiadka wyszła a wraz z jej wyjściem zapanowała w mieszkaniu niezręczna, dudniąca w uszach cisza. Poczuli się zmęczeni, przytłoczeni tym, co się działo i choć nikt nie powiedział tego głośno, sytuacja ich przerosła.
-Wiecie późno już a jutro praca- Rysia ziewnęła głośno, ale niezbyt przekonująco. -Pójdziemy.
Anka nie zatrzymywała siostry, sama czuła się tak zmęczona, że wydawało jej się, że jeszcze chwila a uśnie na stojąco.
-Idź pierwszy do łazienki i pośpiesz się- zakomenderowała a sama zamknęła drzwi za gośćmi w duchu dziękując niebiosom, że jednak nie jest w ciąży, bo po takich stresach dziecko nie miałaby prawa urodzić się normalne. Taka dawka stresu jest szkodliwa nawet dla najbardziej odpornego z ludzi.
Nawet nie zarejestrowała momentu, gdy dotarła do kanapy i usiadła, ani tego, w którym usnęła. Obudził ją własny krzyk, przerażający, wypełniający gardło głowę i cały pokój. Ktoś nią potrząsał boleśnie, ściskając mocno za ramię. Chwile trwało zanim zorientowała się, że to Leon. Znowu był przerażony i blady, zbyt często doprowadzała go w ostatnich dniach do takiego stanu. Tyle tylko, że to wcale nie była jej wina, nie miała najmniejszego wpływu na dziwaczne, pozbawione sensu i logiki wydarzenia.
-Co się stało?
-Śniło mi się coś- wystękała
-Co?- Był blady i lekko drżał mu głos
-Dom, straszny taki zimny i odpychający, opuszczony z porwanymi odchodzącymi od ściany tapetami, czarnymi w czerwone duże plamy chyba róże, chciała wierzyć, że to kwiaty nie plamy krwi. Na podłodze było dużo drobnego szkła, zgrzytało przeraźliwie pod butami i kanapa była. Taka wybebeszona z pociętą tapicerką i.. -Zawahała się
-I, co?- Spytał delikatnie, rozumiejąc, że ona musi pozbyć się tego balastu nie może kisić w sobie koszmarów, choć wcale nie był ciekaw, co było za tą kanapą.
-Tam za tą kanapą na dywanie.. nie, nie, nie było dywanu tylko taka brudna podłoga.. wąskie deski tak na pewno to były deski, leżała teściowa z powyłamywanymi rękami. Nienaturalnie, karykaturalnie, powykręcana niczym szmaciana lalka ułożona w wielkiej kałuży krwi a jej martwe oczy gapiły się na mnie. Trupy nie patrzą.- Dodała szeptem
-To tylko sen, zły sen. Zaraz zadzwonię do mamy i upewnię się czy wszytko w porządku. Poproszę by nie wchodziła do starych domów.- Usiadł koło żony i pogłaskał ją delikatnie po włosach
-Po, co?- Nie myślała całkiem trzeźwo
-Jak to, po co? Dopiero, co mówiłaś, że ci się śniła.
-Nie ona, twoja
-Twoja matka? -Teraz to on był zdezorientowany, znał Ankę, jeśli chodziło o jej rodzinę najpierw działała a dopiero później myślała. Nie była sobą, normalnie siedzieliby już w samochodzie, pędząc sprawdzić czy coś złego się nie wydarzyło, nie oglądając się nawet na policyjną pogoń. Nie dzwoniłaby, bo i tak nie dała wiary zapewnieniom, że wszystko w najlepszym porządku musiałaby zobaczyć, dotknąć.
-Nie, teściowa miała takie powykręcane ręce ktoś musiał się nad nią strasznie znęcać.. Ktoś albo coś- dodała tchnięta nagłą myślą
-Czyja teściowa? Jeśli nie moja matka ani nie twoja?-Pogubił się zupełnie
Popatrzyła na niego nie rozumiejąc, o co pyta i dlaczego, przecież opowiedziała mu wszystko dokładnie z detalami
-No.. -Zawiesiła głos -Rozszumiały się wierzby płaczące a na jednym z przegubów miała dużą ilość nici chyba czerwonej, ale może była w innym kolorze tylko po prostu brudna od krwi.
-Ona nie jest twoją teściową- zauważył trzeźwo
-No tak- teraz sama nie rozumiała, dlaczego nazwała tak tego babsztyla, nigdy wcześniej tak nawet o niej nie pomyślała a teraz przyszło jej to tak naturalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz