Nie pamiętam czy wspominałam już, że mam dwa psy? Nawet, jeśli i nie, to Maniuś na pewno o tym wspomniał. Jest strasznym gadułą, wszystko wie lepiej od nas, w każdej sprawie musi się wypowiedzieć, wszystko oprotestować. Ma własne poglądy, jednym słowem prawdziwy malamut...
No to tak, mam dwa psy: jeden - to Bafi, w domu nazywany przez nas wredną małpą. Drugi - to Maniuś, nasz ciasteczkowy Król. Bafi, jak wypada na psa, który od szczeniaka ma własny dom, jest strasznie rozpieszczony i niemożliwie wybredny, jednym słowem kochany bachor. Maniuś - to inna bajka, jest wiernym fanem nie tylko moim, lecz i mej kuchni. A co to jest, jak nie miód na serce kobiety? Oczywiście, to mile widziane pochwały!!! Mój wierny fan towarzyszy mi w każdym moim poczynaniu, zawsze mnie wspiera i broni przed niewdzięcznością innych.
Planuję upiec ciasto, oczywiście konsultuję się w tej kwestii z psami.
- Chłopaki, jakie ciacho dzisiaj robimy, proszę o propozycje.
- Czekoladowe, albo skubaniec z dżemem - śpieszy się podpowiedzieć Maniek.
- Głupolu, ile razy Ci będę mówił, że psom nie wolno jeść czekolady?!! - Wymądrza się Bafulec. Nawiasem mówiąc nie jest to wyrzeczenie z jego strony ani skutek dobrych manier, bo po prostu jej nie lubi.
-Młodzianie, skąd Ty możesz wiedzieć, co psom wolno, a co nie?!! Znasz się na tym, jak świnia na pomarańczy... Wrrr - irytuje się Maniuś.
- Ciszaaaaaa! - Wtrącam się, - dzisiaj będzie ciasto ucierane ze śliwką.
- Ze śliwką? - Grymasi Bafi - wszystko w tym domu robi się pod Manieczka!!! - I odwraca się obrażony.
- Może być ze śliwką, jak najbardziej - mówi Maniuś i zajmuje miejsce koło mnie, żeby mnie wspierać.
No to zaczynamy, ucieram margarynę z cukrem powoli dodając jajka.
- Jak myślisz, się uda? - Martwi się Maniek.
- Mam taką nadzieję - odpowiadam skromnie.
- Na pewno się uda, Tobie zawsze się udaje...mniaaam - dopinguje mnie pies.
- Moje oczka bursztynowe - mówię do niego słodkim głosem, fruwając na skrzydłach dumy.
Pół godziny kłótni, godzina pracy i w końcu wstawiamy ciasto do piekarnika, teraz najtrudniejsze: czekanie. Gotowe musi jeszcze wystygnąć...ach to słodkie oczekiwanie.
Muszę się przyznać, że wszyscy w naszej rodzinie są łakomczuchami, dlatego zawsze dzielę się ciastem z kolegami, taka podwójna korzyść ( my nie tyjemy, a oni są wdzięczni). Biorę połowę ciasta i wyruszam do koleżanki, u której zostaję gdzieś tak na godzinkę. Oczywiście gospodarze próbują mnie częstować, lecz nie będę podjadać im ciasta, w domu czeka na mnie połowa. Trochę pogadamy, pobawię się z psami koleżanki, i czas wracać, mózg domaga się cukru. W domu przyjemnie pachnie cynamonem, psiska witają mnie leniwym machaniem ogonków, wchodzę do kuchni...I oczom swoim nie wierzę!!! Miska jest pusta! Podirytowana wychodzę na dwór i krzyczę na męża:
- Musiałeś wszystko zjeść, nawet kawalątka nam nie zostawiłeś!!!
-, Ale co zjeść?!! - Zdziwionym głosem pyta mąż.
- Jak to, co? Oczywiście, że ciasto!!! - Odpowiadam zgryźliwie.
- Misiek, nawet nie wiedziałem, że mamy ciasto... - Tłumaczy się mąż.
- Nic nie rozumiem? - Mamroczę sobie pod nosem.
Wracam do domu, żadnych śladów rozboju ( czysty obrus, pusta micha): podejrzliwie patrzę na psy: Bafi, jak zwykle, ma niewinną minę, a Maniuś robi mi "maślane oczka". Nie mogę uwierzyć, że w MOIM domu pies coś wziął ze stołu!!! Wchodzi mąż, wciąga nosem zapach cynamonu i rozpaczliwie pyta:
- I co, ani kawalątka nie zostało?!! - Zwraca się do Mańka - złodzieju Ty, rozbójniku, jak mogłeś WSZYSTKO zjeść?!!!
Zatroskana patrzę na psa i pytam u męża:
- Jak myślisz, nic mu nie będzie, przecież zjadł pół blachy?!!
Na co mąż zgryźliwie:
- Taaaaaa, a mi kiedykolwiek coś się stało?!!
Wzdycham ze smutkiem, przyznając mu rację. Jednym słowem... Dbaj Pani o figurę...
Nie domyśliłam do końca, że ciasto zniknie zanim wrócisz. Może jednak Maniek nie jadł go sam, może tylko zaczął, a Bafi jak zobaczył co się dzieje to się przyłączył?
OdpowiedzUsuńNie mógł, bo był przypięty smyczą do schodów( na wszelki wypadek, jeśli mu odbiłoby)
OdpowiedzUsuńWięc pół ciasta mieści się w jednym psie. o.O
OdpowiedzUsuńNo nieźle... Widać, kto jest smakoszem w Waszym domu :D
OdpowiedzUsuńMisiu, muszę przyznać, że masz lekkie pióro, fajnie się to czyta :).
Ty$ka
Konkluzja męża jest fantastyczna, ale zgadzam siż z Justyną - masz lekkie pióro, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńkuna
Zawstydzacie mnie dziewczyny, od dawna nie praktykowałam( gdy Tadzik byl mały wymyślałam mu bajki).
OdpowiedzUsuńCzytałam o cudzych psach i się zachciało powiedzieć o własnych; dzięki tej dwójce zawsze mam pełne ręce roboty i nie mam czasu na nudy, a właściwie to czasem na nic nie mam czasu...