Fela jest z nami od zawsze, to znaczy od kwietnia,
czyli dwa miesiące. Weszła w naszą rodzinę jak nóż w roztopione masło.
Gwałtownie głęboko i z przytupem. Jest nasza
a my jej, to dobry układ.
Ludzie mówią, że to błąd brać dorosłego psa.
Szczeniak jest rozkoszny taki do kochania i przytulania a ponadto można go ukształtować
i wychować. Nie wspominając o szczególnej więzi, którą można nawiązać już na
początku drogi. Jest w tym dużo racji. Szczeniaki są cudowne. Z wychowywaniem różnie bywa, nie każdy to
potrafi. Co do tej szczególnej więzi to zapraszam do schronisk wszystkie te psy
były kiedyś szczeniakami większość miała właścicieli tyle, że z przyjaźnią i
szacunkiem nie miało to wiele wspólnego. Czy te psy nie były wystarczająco
dobre by je kochać? Czy może, gdy wyszły z wieku szczenięcego nie pasowały już
do wystroju wnętrz? Za kratami schronisk
siedzą psy i koty, które z czystym sumieniem mogą mówić- jestem niewinny,
siedzę tu za cudze grzechy. Tak one pokutują za głupotę człowieka, który
narozrabiał a im wymierzono karę. Taka sprawiedliwość.
O Feli wiem tylko, że adoptowałam ją ze schroniska w
Zamościu, wcześniej czarna plama. Nie
wiem czy ktoś jej nie chciał czy może uciekła i nie mogła znaleźć domu? Boi się kija może nie jakoś histerycznie, ale na
jego widok wycofuje się asekuracyjnie. Nie ma mowy o zabawie z kijkiem. Fakt
pobiegnie za Dodkiem, ale za nic rzuconego kija nie weźmie w zęby jedyne, na co
może się skusić to wąchanie.
Entuzjastycznie za to zareagowała drugiego dnia na pana, który egzystuje
w stanie notorycznego znieczulenia alkoholowego. Gdy tak sobie szedł ruchem
posuwisto wahadłowym próbując za wszelką cenę utrzymać pion podbiegła do płotu
z nadzieją. Zachowała się tak jakby ten widok nie był jej obcy jakby spotkała
kogoś znajomego. Pan pomimo zamroczenia alkoholowego podniósł głowę, co z kolei
spowodowało odchylenie od obranego kursu tak, że zahaczył o obydwa pasy drogi.
Zamamrotał coś bełkotliwie i z dużym trudem tak jakby zmagał się z orkanem
wyrywającym drzewa wrócił na chodnik. Fela na krótką chwilę posmutniała,
spuściła ogon i chyba myślała. Nie wiem, do jakich wniosków doszła, ale raczej pozytywnych
dla nas, bo japa uśmiechała się jej tak samo szeroko jak przed tym spotkaniem
trzeciego stopnia. Być może
nadinterpretuję to wydarzenie, ale wydaje mi się, że jej były właściciel nie
był abstynentem a wręcz przeciwnie. Fela
do tematu nie wraca, więc pozostają nam tylko domysły.
Fela jak cała rzesza psów zasługiwała na szansę i
nie powiem, że na drugą, bo nawet nie wiem czy dostała pierwszą. Skrzywdzony pies nie pójdzie nie rozpowie po
mieście czy wsi, że pan czy pani x bije dla przyjemności czy notorycznie
zapomina karmić. Nie poskarży się nie poprosi o pomoc.
Patrzę na ten radosny wiecznie uśmiechnięty pysk
czarnucha i powiem z czystym sumieniem nie naciągając faktów, nie żałuję. Oczywiście,
że chciałabym widzieć jak wyglądała wcześniej, ale tak naprawdę nie ma to większego
znaczenia. Czy była by bardziej nasza gdybyśmy wiedzieli, że była cudowną kulką?
Albo wręcz przeciwnie, jeśli dowiedzielibyśmy się, że była pokraczna i brzydka
to zapomnielibyśmy o pierwszym wrażeniu i o tym, że ją zaakceptowaliśmy
natychmiast? Nasza przygoda trwa tu i
teraz. Na tym się skupmy reszta to pył i kurz.
Siadając przed komputerem obiecałam sobie, że nie
będzie dziś o korelacjach Feli z innymi gatunkami. I już widzę, że się nie da.
Mam świadomość, że ujawnię coś, co negatywnie wpłynie na wizerunek terminatora.
Tak pięknie budowałam tu obraz nieustraszonej wojowniczki, co choćby smok to
ustoi. Tyle, że zdarzyła się krowa. Krowa, co prawda może być gorsza niż smok,
bo ma pokaźne rogi a smoki nie mają i na dodatek strasznie ryczy. Smok to taka
duża jaszczurka z tym Fela dałaby sobie radę, ale z krową? To była taka
zwyczajna czarna w białe plamy, choć nie w sumie to dwie się zdarzyły druga
jest ruda. Dwie krowy to za dużo jak na jedną malutką Felę. Tak stanowczo nasz
czarny uśmiechnięty ryjek boi się krów i wcale nie zamierza ukrywać, że jest
inaczej.
Teraz Fela dziewczyna, która boi się krów leży pod
kwitnącym krzakiem jaśminu i pewnie nie ma to nic wspólnego z tym, że wspomniałam
jej o kąpieli i brzydkim zapachu, jaki roztacza.
Każdy mamut to wie, że krowa to najstraszliwsze zwierzę na ziemi:D
OdpowiedzUsuńMoja Tara też nie lubi krów, to są jakieś strasznie okropne stworzenia : D Tyle, że Tara by się nie bać wyje na nie :)
OdpowiedzUsuńIvi
U nas sytuacja w miarę opanowana i nie wiem co było kluczem do sukcesu opatrzenie się ze strasznym zwierzem czy tajemnica wyszeptana Feli do uszka że krówka daje pyszne mleczko;) Co prawda nie ptasie ale jednak pyszne;)
OdpowiedzUsuń