piątek, 15 czerwca 2012

Jaśminowa księżniczka z przeszłością.







Fela jest z nami od zawsze, to znaczy od kwietnia, czyli dwa miesiące. Weszła w naszą rodzinę jak nóż w roztopione masło. Gwałtownie głęboko i z przytupem.  Jest nasza a my jej, to dobry układ.
Ludzie mówią, że to błąd brać dorosłego psa. Szczeniak jest rozkoszny taki do kochania i przytulania a ponadto można go ukształtować i wychować. Nie wspominając o szczególnej więzi, którą można nawiązać już na początku drogi. Jest w tym dużo racji. Szczeniaki są cudowne.  Z wychowywaniem różnie bywa, nie każdy to potrafi. Co do tej szczególnej więzi to zapraszam do schronisk wszystkie te psy były kiedyś szczeniakami większość miała właścicieli tyle, że z przyjaźnią i szacunkiem nie miało to wiele wspólnego. Czy te psy nie były wystarczająco dobre by je kochać? Czy może, gdy wyszły z wieku szczenięcego nie pasowały już do wystroju wnętrz?  Za kratami schronisk siedzą psy i koty, które z czystym sumieniem mogą mówić- jestem niewinny, siedzę tu za cudze grzechy. Tak one pokutują za głupotę człowieka, który narozrabiał a im wymierzono karę. Taka sprawiedliwość.
O Feli wiem tylko, że adoptowałam ją ze schroniska w Zamościu, wcześniej czarna plama.  Nie wiem czy ktoś jej nie chciał czy może uciekła i nie mogła znaleźć domu?  Boi się kija może nie jakoś histerycznie, ale na jego widok wycofuje się asekuracyjnie. Nie ma mowy o zabawie z kijkiem. Fakt pobiegnie za Dodkiem, ale za nic rzuconego kija nie weźmie w zęby jedyne, na co może się skusić to wąchanie.  Entuzjastycznie za to zareagowała drugiego dnia na pana, który egzystuje w stanie notorycznego znieczulenia alkoholowego. Gdy tak sobie szedł ruchem posuwisto wahadłowym próbując za wszelką cenę utrzymać pion podbiegła do płotu z nadzieją. Zachowała się tak jakby ten widok nie był jej obcy jakby spotkała kogoś znajomego. Pan pomimo zamroczenia alkoholowego podniósł głowę, co z kolei spowodowało odchylenie od obranego kursu tak, że zahaczył o obydwa pasy drogi. Zamamrotał coś bełkotliwie i z dużym trudem tak jakby zmagał się z orkanem wyrywającym drzewa wrócił na chodnik. Fela na krótką chwilę posmutniała, spuściła ogon i chyba myślała. Nie wiem, do jakich wniosków doszła, ale raczej pozytywnych dla nas, bo japa uśmiechała się jej tak samo szeroko jak przed tym spotkaniem trzeciego stopnia.  Być może nadinterpretuję  to wydarzenie, ale wydaje mi się, że jej były właściciel nie był abstynentem a wręcz przeciwnie.  Fela do tematu nie wraca, więc pozostają nam tylko domysły.

Fela jak cała rzesza psów zasługiwała na szansę i nie powiem, że na drugą, bo nawet nie wiem czy dostała pierwszą.  Skrzywdzony pies nie pójdzie nie rozpowie po mieście czy wsi, że pan czy pani x bije dla przyjemności czy notorycznie zapomina karmić. Nie poskarży się nie poprosi o pomoc.
Patrzę na ten radosny wiecznie uśmiechnięty pysk czarnucha i powiem z czystym sumieniem nie naciągając faktów, nie żałuję. Oczywiście, że chciałabym widzieć jak wyglądała wcześniej, ale tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Czy była by bardziej nasza gdybyśmy wiedzieli, że była cudowną kulką? Albo wręcz przeciwnie, jeśli dowiedzielibyśmy się, że była pokraczna i brzydka to zapomnielibyśmy o pierwszym wrażeniu i o tym, że ją zaakceptowaliśmy natychmiast?  Nasza przygoda trwa tu i teraz. Na tym się skupmy reszta to pył i kurz.

Siadając przed komputerem obiecałam sobie, że nie będzie dziś o korelacjach Feli z innymi gatunkami. I już widzę, że się nie da. Mam świadomość, że ujawnię coś, co negatywnie wpłynie na wizerunek terminatora. Tak pięknie budowałam tu obraz nieustraszonej wojowniczki, co choćby smok to ustoi. Tyle, że zdarzyła się krowa. Krowa, co prawda może być gorsza niż smok, bo ma pokaźne rogi a smoki nie mają i na dodatek strasznie ryczy. Smok to taka duża jaszczurka z tym Fela dałaby sobie radę, ale z krową? To była taka zwyczajna czarna w białe plamy, choć nie w sumie to dwie się zdarzyły druga jest ruda. Dwie krowy to za dużo jak na jedną malutką Felę. Tak stanowczo nasz czarny uśmiechnięty ryjek boi się krów i wcale nie zamierza ukrywać, że jest inaczej.

Teraz Fela dziewczyna, która boi się krów leży pod kwitnącym krzakiem jaśminu i pewnie nie ma to nic wspólnego z tym, że wspomniałam jej o kąpieli i brzydkim zapachu, jaki roztacza.

3 komentarze:

  1. Każdy mamut to wie, że krowa to najstraszliwsze zwierzę na ziemi:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Tara też nie lubi krów, to są jakieś strasznie okropne stworzenia : D Tyle, że Tara by się nie bać wyje na nie :)

    Ivi

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas sytuacja w miarę opanowana i nie wiem co było kluczem do sukcesu opatrzenie się ze strasznym zwierzem czy tajemnica wyszeptana Feli do uszka że krówka daje pyszne mleczko;) Co prawda nie ptasie ale jednak pyszne;)

    OdpowiedzUsuń