wtorek, 31 lipca 2012

Dzień Maniutka.

    Zbliżał się dzień, w którym mija pół roku odkąd Maniuś jest z nami, chciałam to jakoś uczcić. Jeśli pamiętacie, mój piesio jest strasznym smakoszem i oczywiście bardzo się ucieszy na widok ciasta. Dlatego zamierzam upiec ciasto specjalnie dla niego. Pytam się, więc jakie ciasto mój Król sobie życzy.
  - Maniutku, jakie ciacho robimy?
Piesio przez chwilę się zastanawia.
  - Biszkoptowe z bitą śmietanką i owocami.- Mówi rozmarzony.
  - Z owocami?!! Fuj! -Denerwuje się Bafulec, który nie znosi ciasta z owocami lub dżemem.
  - Słoneczko, nie pytam u Ciebie, a u Maniutka, bo jutro będzie jego dzień.- Odpowiadam grzecznie.
  - A ile on będzie miał tych JEGO dni? Bo ja, na przykład, mam tylko urodzinki. - Irytuje się zazdrosny Bafi.
 - Zapominasz, że jesteś z nami od szczeniaka, a Maniuś dopiero od pół roku. I nigdy nie miał urodzinek, nigdy nie wylegiwał się na kanapach, chyba jemu się należy? - Delikatnie przekonuję swego zazdrośnika.
 - Niechaj mu będzie. - W końcu wielkodusznie zgadza się Bafi.
Rodzaj ciasta jest ustalony, no to bierzemy się do roboty. Maniuś, jak zwykle, leży obok mnie, bo przecież jest szefem kuchni. W końcu ciasto gotowe, wstawiamy go do lodówki i wybieramy się na swój codzienny przemarsz. Maniek wygląda na trochę podnieconego, bo jak wiadomo, czeka na swój dzień.
Nareszcie ten dzień nastał. Pies asystuje mi nawet podczas krojenia ciasta, podejrzewam, się obawia, że zostanie oszukany; a niech mu będzie, przecież to JEGO dzień! Każdy dostaje duuuży kawałek ciasta, ale po zjedzeniu jakoś na zbyt zadowolonych nie wyglądają, chyba za mało?
 - Czekamy dzisiaj na gości.- Usprawiedliwiam się. W odpowiedź słyszę potrójne westchnienie, ale cóż trzeba coś i dla gości zostawić, bo jak wiadomo słynna polska gościnność i takie tam.
Dzień mija w pracy, nareszcie mamy gości. Grzecznie siadamy na dworze, żeby na rozmowie miło spędzić wieczór. Psy lokują się obok stołu, bo i jak inaczej - muszą nas pilnować. Na początku Maniuś jest spokojny, lecz w miarę tego, jak zmniejsza się ilość ciasta, zaczyna się denerwować. A że denerwuje się zbyt głośno, to słyszy go cała okolica.
 - Nic nie rozumiem, no nic nie rozumiem, przecież dzisiaj jest mój dzień i ciasto miało być moje! Auuu, auuuuu!!! - Użala się pies.
 - Maniek! - Ja stanowczym głosem.
Na chwilę zapada cisza, lecz po kilku minutach znowu słychać głośne wycie, chyba mój pies zbierał siły.
 - A co mu jest?- Pyta jeden z gości.
 - Martwi się, że ciasto zjemy. - Odpowiadam zawstydzona. Przez "gorzkie żale" mego psa nawet nie słyszymy, co mówimy.
 - Maniuś, bardzo Cię proszę, bądź grzeczny!!! - Ja już trochę podirytowana.
 - Nie będę, nie będę, nie będęęęę!!! To miał być mój dzień i moje ciasto!!! Po co zaprosiłaś aż tylu ludzi!- Wrzeszczy mój pies, jak rozpieszczony bachor.
 - Maniek! - Jeszcze raz próbuję przywołać psa do porządku. Bezskutecznie. W odpowiedź słyszę tylko "auuuu, auuuuu, auuuuuuuu". Nie działa nawet magiczna komenda " nie ma Cię". W końcu rezygnuję.
Ciężka to sprawa wychowanie psa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz