39 Steradian
****
W pracy okazało się, że jest mega, wręcz kosmiczną mistrzynią w organizacji czasu. Przy okazji dostarczenia dokumentów do skarbówki, zaliczyła zoologiczny. Przeleciała przez niego jak kometa, wzbudzając niemałe zainteresowanie.
Udało jej się wybrać smycz, obrożę i szelki w maksymalnie szybkim czasie dzięki zaangażowaniu pana, który ustąpił jej swoje miejsce w kolejce. Była mu niezwykle wdzięczna za rady, bo skąd niby miała wiedzieć, co będzie w sam raz dla Leeloo? Miła dziewczyna w traperach przygotowała jej zestaw zabawek dla szczeniaka. Sama nie wpadłaby na to, że Leeloo jak inne maluszki potrzebuje specjalnych przedmiotów, by zabić nudę. Na szczęście uczynna sąsiadka zdążyła ją poinformować, co mniej więcej powinna kupić, zanim rano wsiadła do auta. Zakupy były przyjemne tylko ten świstek, który wypluła kasa przyprawił ją o lekki zawrót głowy. Wydała fortunę na małą glizdę.
Dobrze, że załatwiła te zakupy w godzinach pracy. Lepiej żeby Leon żył w nieświadomości, nie musi wiedzieć, ile pieniędzy poszło na gumowe zabawki, szampon i kawałek taśmy na smycz. Dla wszystkich tak będzie lepiej.
Sama Leeloo przywitała ich pod blokiem szałem radości. Mało nie wylazła z tej swojej kudłatej skóry, by tylko im pokazać jak się cieszy, że wrócili.
-Bardzo pani dziękujemy za pomoc.
-Uwielbiam psy, więc to była czysta przyjemność.
Anka wyciągnęła z reklamówki, która zresztą bardzo zaciekawiła Leeloo, bo tak pięknie i obiecująco szeleściła, nową obrożę.
Dopiero wtedy zobaczyła, że tej skórzanej czerwonej, którą Leeloo miała jeszcze na szyi był napis. Małe ćwieki układały się w słowo Steradian
-Steriadian?- Spytała
-Tak nazywał się mój pies. Przygarnęłam go po śmierci męża. Nie chciałam mieć wtedy psa, niczego zresztą nie chciałam, ale ktoś chciał go oddać do schroniska. Schronisko to nie jest dobre miejsce dla psa. Pies był dziwny nikt go nie rozumiał. Ja na początku też, więc nazwałam go Steriadan, bo nigdy nie rozumiałam matematyki tak jak i tego psa. Choć bardziej prawdziwe jest to, że wybrałam to imię na cześć męża, który kochał matematykę i psy.
-Niesamowite- Stwierdził Leon
-Jak się państwo domyślacie, Steriadian został moim najlepszym przyjacielem a matematyki do tej pory nie rozumiem. Wracając do naszej małej ślicznotki, możecie państwo na mnie liczyć bardzo chętnie się nią zajmę.
-Dziękujemy, bardzo doceniamy propozycję. – Leon niespodziewanie odnalazł w sobie sporo sympatii dla starszej pani. I chyba już całkiem zapomniał o kompromitujących ją pyzach z gzikiem.
-I co najważniejsze to konsekwencja- rzuciła na odchodnym sąsiadka.
-To znaczy?- Anka chciała by kobieta dokończyła myśl
-Jedzenie tylko w misce, nie dajemy przy stole, jeśli nie chcemy by siedziała na kanapie to zawsze jej nie wolno. Nie mieszamy zwierzakowi w głowie, skąd on ma wiedzieć, że dziś państwo w są w dobrych humorach i chcą się przytulać to mi wolno, a jak jutro będę podenerwowani to już nie?
-Święte słowa, dobrze, że pani to mówi- Leon podchwycił temat, on stanowczo sobie nie życzył psa w łóżku i na kanapach.
-Pies to nie dziecko pamiętajcie o tym. Do widzenia.
Dopiero w tym momencie Anka zauważyła, że nieopodal przy ławeczce stoi elegancki starszy pan, który wyglądał jakby na kogoś czekał. Zniecierpliwiony przestępował z nogi na nogę. Miała tylko nadzieję, że sąsiadka nie poderwała tego mężczyznę na jej malutką Leeloo.
****
W pracy okazało się, że jest mega, wręcz kosmiczną mistrzynią w organizacji czasu. Przy okazji dostarczenia dokumentów do skarbówki, zaliczyła zoologiczny. Przeleciała przez niego jak kometa, wzbudzając niemałe zainteresowanie.
Udało jej się wybrać smycz, obrożę i szelki w maksymalnie szybkim czasie dzięki zaangażowaniu pana, który ustąpił jej swoje miejsce w kolejce. Była mu niezwykle wdzięczna za rady, bo skąd niby miała wiedzieć, co będzie w sam raz dla Leeloo? Miła dziewczyna w traperach przygotowała jej zestaw zabawek dla szczeniaka. Sama nie wpadłaby na to, że Leeloo jak inne maluszki potrzebuje specjalnych przedmiotów, by zabić nudę. Na szczęście uczynna sąsiadka zdążyła ją poinformować, co mniej więcej powinna kupić, zanim rano wsiadła do auta. Zakupy były przyjemne tylko ten świstek, który wypluła kasa przyprawił ją o lekki zawrót głowy. Wydała fortunę na małą glizdę.
Dobrze, że załatwiła te zakupy w godzinach pracy. Lepiej żeby Leon żył w nieświadomości, nie musi wiedzieć, ile pieniędzy poszło na gumowe zabawki, szampon i kawałek taśmy na smycz. Dla wszystkich tak będzie lepiej.
Sama Leeloo przywitała ich pod blokiem szałem radości. Mało nie wylazła z tej swojej kudłatej skóry, by tylko im pokazać jak się cieszy, że wrócili.
-Bardzo pani dziękujemy za pomoc.
-Uwielbiam psy, więc to była czysta przyjemność.
Anka wyciągnęła z reklamówki, która zresztą bardzo zaciekawiła Leeloo, bo tak pięknie i obiecująco szeleściła, nową obrożę.
Dopiero wtedy zobaczyła, że tej skórzanej czerwonej, którą Leeloo miała jeszcze na szyi był napis. Małe ćwieki układały się w słowo Steradian
-Steriadian?- Spytała
-Tak nazywał się mój pies. Przygarnęłam go po śmierci męża. Nie chciałam mieć wtedy psa, niczego zresztą nie chciałam, ale ktoś chciał go oddać do schroniska. Schronisko to nie jest dobre miejsce dla psa. Pies był dziwny nikt go nie rozumiał. Ja na początku też, więc nazwałam go Steriadan, bo nigdy nie rozumiałam matematyki tak jak i tego psa. Choć bardziej prawdziwe jest to, że wybrałam to imię na cześć męża, który kochał matematykę i psy.
-Niesamowite- Stwierdził Leon
-Jak się państwo domyślacie, Steriadian został moim najlepszym przyjacielem a matematyki do tej pory nie rozumiem. Wracając do naszej małej ślicznotki, możecie państwo na mnie liczyć bardzo chętnie się nią zajmę.
-Dziękujemy, bardzo doceniamy propozycję. – Leon niespodziewanie odnalazł w sobie sporo sympatii dla starszej pani. I chyba już całkiem zapomniał o kompromitujących ją pyzach z gzikiem.
-I co najważniejsze to konsekwencja- rzuciła na odchodnym sąsiadka.
-To znaczy?- Anka chciała by kobieta dokończyła myśl
-Jedzenie tylko w misce, nie dajemy przy stole, jeśli nie chcemy by siedziała na kanapie to zawsze jej nie wolno. Nie mieszamy zwierzakowi w głowie, skąd on ma wiedzieć, że dziś państwo w są w dobrych humorach i chcą się przytulać to mi wolno, a jak jutro będę podenerwowani to już nie?
-Święte słowa, dobrze, że pani to mówi- Leon podchwycił temat, on stanowczo sobie nie życzył psa w łóżku i na kanapach.
-Pies to nie dziecko pamiętajcie o tym. Do widzenia.
Dopiero w tym momencie Anka zauważyła, że nieopodal przy ławeczce stoi elegancki starszy pan, który wyglądał jakby na kogoś czekał. Zniecierpliwiony przestępował z nogi na nogę. Miała tylko nadzieję, że sąsiadka nie poderwała tego mężczyznę na jej malutką Leeloo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz