niedziela, 8 lutego 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 40. Erystyka.





40. Erystyka 

Kończyli obiad, gdy do rozległ się dzwonek. To była Rysia, bardzo chciała poznać nowego członka rodziny. Ryśka kochała psy a akurat nie miała swojego.
Nie wyglądała dobrze, Anka nie musiała pytać, widziała, że dzieje się coś złego. Musiały pogadać, najlepiej bez świadków.
-Leon bierzemy małą i zrobimy sobie spacerek, ok?- Spytała męża, który akurat dziś był w nastroju do pieczenia ciast. Wiedziała, że dezercja dziewczyn  jest mu nawet na rękę, nie lubił gdy mu przeszkadzano w kuchni. Po co mu dwie baby, które będą wsadzać palce do misek żeby wylizywać ciasto?
-Tylko ją zmęcz żeby spała w nocy.
Anka spojrzała na siostrę i zastanowiła się, kogo Leon ma na myśli.  W tej chwili to chyba Rysi bardziej niż Leeloo był potrzebny porządny sen.
-To idziemy -Siostry nie miała najmniejszego zamiaru pytać, co sądzi o jej propozycji hasania wieczorową porą po mieście. Ta rozmowa musiała dojść do skutku, czy się to Rysi podoba czy nie. 

Wyszły w odpowiednim momencie Leeloo natychmiast przykucnęła na trawniku.
-Ryśka, co się dzieje?
-Nic się nie dzieje, psa przyjechałam zobaczyć.
-Kłamać nie potrafisz, więc nawet nie próbuj. Znam cię i widzę, że jest problem. Szczerze mówiąc wyglądasz tak jakbyś miała na głowie pulsującego czerwonego koguta takiego jak ma straż pożarna, nie sposób przeoczyć.
Ulka stała na rozstaju dróg, Anka czuła, że poukładane życie siostry rozchodzi się w szwach niczym stara szmata. Co gorsza czuła, że nie ma sensu cerować ani naprawiać tego małżeństwa. Jednak nie mogła mówić Ulce co ma zrobić ze swoim życiem, zresztą co ona mogła podpowiedzieć? Siostra sama musi zadecydować w którym kierunku chce iść, ale  może, gdy szczerze z kimś porozmawia będzie jej łatwiej?
-Wiesz, Marek ostatnio się zmienił.
Tak myślała, zauważyła, że szwagier nie jest już taki jak kiedyś. Nie patrzy z oddaniem na żonę, oddalił się, był niczym ktoś obcy. Martwiła się i to bardzo, zależało jej na szczęściu siostry.
-Co tym razem narozrabiał?
-Chciałam żeby rozważył możliwość adopcji, jeśli nie możemy mieć swojego dziecka, to może to jest właśnie rozwiązanie dla nas. Wściekł się. Wiesz, co mi powiedział?
Skąd mogła wiedzieć, ale czuła, że siostra wcale nie oczekuje odpowiedzi. Więc tylko wzruszyła ramionami i skróciła smycz tak, by Leeloo nie dostała papierka, który bardzo ją zainteresował.
-Że nie będzie cudzych bachorów niańczył ani tym bardziej na nie harował.
-Może to nerwy? Może wcale tak nie myśli?- W sumie nie wiedziała, co sądzić o postawie Marka.
-Nie, właśnie tak a nie inaczej myśli. Mało tego. Zażądał, bym przepisała połowę domu na niego, tak żeby nie został na lodzie, jak mi się zachce cudzych bachorów.
Tego się nie spodziewała. Dom był Rysi, Marek nie dołożył do niego ani złotówki przy kupnie, ani też później przy remontach. Kiedyś dziwiła się Rysi, że takie panują u nich układy, ale teraz wychodzi na to, że siostra miała rację.
-Dlaczego?
-Wpływ mamusi, jest coraz bardziej pod jej wpływem. Sama wiesz, że ona to mistrzyni erystyki. Potrafi przekonać Marka, że czarne jest białe i warto oddać życie za tę prawdę. Nie mam już sił walczyć. W sumie erystyka to jej domena mogłaby ją wykładać.
Dziwnie się to wszystko układało. Jeszcze nie tak dawno uważała małżeństwo swej siostry za prawie idealne. Zdawało jej się, że Ulka i Marek przetrwają wszystko.
-Ta manipulantka desperacko chce odzyskać syna. Teraz, gdy już wszyscy się od niej odwrócili, nie ma już komu robić wody z mózgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz