środa, 14 stycznia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 33. Styrylizowany uhorek




33. Styrylizowany uhorek



-Tyle, że to nie nasz szczeniak, trzeba go oddać.- Rozpaczliwie szukał rozwiązania, choć wiedział, że sprawa jest przegrana na starcie.
-Komu? Leon, przecież nie jesteś, aż taki głupi. Komu chcesz go oddać, wycieraczce? Ukochany właściciel tak dla zabawy przyniósł go i zostawił? W ramach resocjalizacji? – Anka już się czuła odpowiedzialna za zwierzaka i nie zamierzała ustąpić. Nigdy nie opiekowała się szczeniaczkiem, ale jeśli nie teraz to, kiedy? To najlepszy moment. Marzyła o psie a ten spadł jej jak z nieba.
-Prezent, jajko niespodzianka? Nie lubię takich. Tak się nie robi! To nie w porządku.- Rachitycznie tak raczej dla zasady protestował Leon.
Widział już żółte plamy moczu na panelach i dywanach. Poobgryzane, pieczołowicie dobrane do wystroju tapety i chciało mu się płakać, tak ciężko pracowali i po co? Przyjdzie sobie taki jeden mały szczeniak i zmieni ich wypieszczone mieszkanko w ruinę. Normalnie brud smród i zgliszcza.
I nie ma ratunku.
-Jej to powiedz. I setkom takim jak ona, porzuconym jak śmiecie. Powiedz im, że to nie w porządku i tak się nie robi. A potem wynieś na trawnik i idź spokojnie spać.
-No, tak to nie, ale są schroniska. O tak, tam się nim zaopiekują.- Gorączkowo myślał jak jednak ochronić dorobek ich życia
-Schronisko, też wymyśliłeś taki duży a taki głupi. Wierzyć się nie chce. Może od razu łopatą przez łeb i po kłopocie?
Leon lekko zbladł. Wizja morderstwa na bezbronnej istocie wyprowadziła go zupełnie z równowagi. Owszem nie chciał zatrzymywać szczeniaka, ale na samą myśl żeby go krzywdzić, zrobiło mu się słabo.
-Głodna jest pewnie, dlatego tak piszczy.- Zmienił temat-, Co takie szczyle jedzą?
-Nie wiem, ale masz rację trzeba nakarmić naszego maluszka. Musisz skoczyć do sklepu, jakąś karmę dla szczeniąt kupić. Pamiętam, że małych kotków nie karmi się mlekiem, bo rozwolnienia dostają. Nie wiem jak jest ze szczeniakami. Lepiej kupić gotowca a jutro sprawdzę w internecie, albo lepiej pójdę z nią do weterynarza.
-Żartujesz prawda?- Spytał z nadzieją
-Czemu się nie ubierasz, nie widzisz, że dziecko głodne?- Ponagliła go niecierpliwie
-Zmęczony jestem, spać mi się chce.- Jęknął załamany
-I myślisz, że od tego Leeloo się chce mniej jeść?
Jak dyskutować z tak upierdliwą kobietą? Nie wiedział. Jednak jeszcze całkiem się nie poddał. Odprowadzany wściekłym wzrokiem żony poczłapał w kierunku lodówki. Miał nadzieję, że tam znajdzie ratunek. A ściślej coś, czym można nakarmić szczeniaka.
To była porażka. Totalna.
Ostatnio trochę zapominali o tym, co ważne. Na przykład o zakupach.
Lodówka świeciła pustakami tak przerażającymi, że aż odechciało mu się spać.
Dwa plasterki podsuszonego sera, mleko, w drzwiach lodówki majonez i styrylizowany uhorek a raczej cały ich słoik.
Dostali je od świrniętej kuzynki. Kto przy zdrowych zmysłach z wycieczki do Pragi przywozi rodzinie ogórki konserwowe?
No, kto?
Tylko prawdziwe świry mają takie pomysły. Jak już tak odjechała, to mogła raczej przywieźć karmę dla psa teraz byłaby jak znalazł.
W tej sytuacji nie miał wyjścia, wściekły jak rój szerszeni poszedł się przebrać. Z tej złości nie spytał nawet, czy ma szukać czegoś konkretnego. Obsikana podłoga była straszną wizją, ale jak szczenior dostanie tej biegunki, o której wspomniała Anka? To on chyba popadnie w depresję.
I tak w ogóle jak Anka to sobie wyobrażała? Jutro muszą iść do pracy, co zrobią z psem? Weźmie go ze sobą do biura, czy co?
To nie było w porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz