niedziela, 18 stycznia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 34 Yakamoz




34 Yakamoz



Z rozpędu i chyba też ze złości zrobił duże zakupy.
Jakby wbrew sobie. Tak jakby chciał zatrzeć kiełkujące gdzieś pod żebrami nieprzyjemne wrażenie, że już nad niczym w swym życiu nie panuje. Zawsze szczycił się tym, że nie wydaje więcej niż musi. Nie ulega nachalnej reklamie i marketingowi. Bo kupować więcej niż potrzebujesz to grzech przeciw naturze i innemu człowiekowi. Cenił umiar. Umiar równy jest mądrości.
Narzekając na swój brak rozwagi, ciągnął do domu pełne torby, które ciążyły mu niczym wielkie kamienne bloki.
To było głupie. Bardzo głupie. Okazał się słaby. Cienias, zwyczajny frajer. Powinien wspierać Ankę a okazał zwykłym pyskującym cieniasem. Było mu naprawdę wstyd.
Musi się postarać by uratować sytuację. W końcu nie tylko jemu w tym związku było ostatnio ciężko.
Gdy tylko otworzył drzwi, wyskoczyła na niego miękka, puchata kulka.
Odłożył torby by pogłaskać Leeloo a wtedy ona polizała go tym swoim małym, trochę szorstkim języczkiem.
Tak, to była ich Leeloo.
Niech się dzieje, co chce pies z nimi zostanie. Jakoś dadzą radę.
-Słuchaj czy ona nie jest podobna do tych psów, które oglądałaś w internecie tych dla sportowców ten mamut nie, malamut?
-A wiesz, że i może.- Anka do końca nie była pewna. Jednak Leon może mieć rację, w każdym razie nie obraziłaby się gdyby ją miał.
Nawet się nie zdenerwował na widok kremowo brązowego dywaniku z ich sypialni, który teraz powędrował do korytarza. Bez jego akceptacji zmienił swe przeznaczenie, teraz będzie dywanikiem kulki o ostrych jak szpileczki ząbkach.
Długo nie pożyje ten dywanik, on raczej miał nadzieję przetrwać to zawirowanie. Pies też jakoś musi dać radę.
Jak to mówił sprzedawca, fryz wycinany? Z najnowszej kolekcji yakamoz. Będzie pan zadowolony, trzy razy to powtórzył.
Nie był do końca przekonany czy ten yakamoz to słuszny wybór. Kolor był tylko w przybliżeniu podobny do tego, którego szukali, no i był jeszcze ten wytłaczany wzór. Fakt nowoczesny, ale do ich tapet pasowałby bardziej w jednym kolorze. Przez chwilę rozważał kupienie wełnianego kudłacza. Kremowego, delikatnego, który podobno dobrze się odkurza.
Frajer.
Dobrze, że cena wydała mu się wtedy zbyt wygórowana. Nie, no bywały chwile, że żałował tego, że okazał się sknerą oczywiście nie przyznał się Ance, ale tamten belgijski kudłacz był dokładnie tym, czego akurat potrzebowali.
Tak myślał aż do dziś.
Mogłoby by się tak stać, że dostał by apopleksji widząc Leeloo, ich Leeloo na kremowym kudłatym dywaniku kupionym za ciężkie pieniądze.
-Co z nią zrobimy jutro? Cały dzień sama nie może zostać, chyba?- Spytał wsypując do metalowej miseczki, która do tej pory służyła im, jako miska do sałatek, psie chrupki.
-Sąsiadka obiecała przypilnować.
-Śpiewaczka?
-Tak, czy ona nie je za łapczywie? Jeszcze się zakrztusi. Może jej trzeba wydzielać po jednym?- Anka wystraszyła się zbyt gwałtownym pochłanianiem posiłku przez wygłodzonego malucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz