środa, 28 stycznia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 37 Panzoocja




37 Panzoocja 




Zabawne, ale nie zdenerwowała się tak jak to miała w zwyczaju, zwykle w takich niekomfortowych sytuacjach traciła panowanie nad sobą. Niesamowite, że nie wytrąciło jej z równowagi spotkanie z natarczywym pijaczkiem w środku nocy. To wszystko było dziwne ona bosa z płaszczem narzuconym na seksowną koszulkę i pies, który dosłownie spadł im z nieba. Za to, gardło ściskało niczym szalik, wzruszenie. To małe, kudłate stworzonko próbowało ją bronić przed pijanym, wielkim mężczyzną. Mała bohaterka. Jak takiej nie kochać?
-Leeloo jesteś cudem- szepnęła małej do uszka i wróciły do mieszkania.
Leon leżał już w ich wygodnym, cudownym łóżku.
Położyła małą na dywanik a sama na paluszkach weszła do łazienki, by umyć stopy. Po mimo zmęczenia nie odważyłaby się położyć z takimi nogami. Zbyt dobrze się znała, najpierw targałyby nią wyrzuty sumienia, potem w końcu poszłaby umyć te nogi, a na końcu zmieniłaby jeszcze pościel

-I??- Spytał Leon
-Nic, wszystko gra. A nawet lepiej.
-Co lepiej?- Zaciekawił się.
-Broniła mnie, cudna jest.
-Broniła?- Zdziwił się.
-No..
-Przed, czym?- Podniósł głowę.
-Pijakiem i jego cyganką.
-Co??
-Nie wiem, prawdę miała mi powiedzieć, ale jej nie znał, a potem się okazało, że obiecała mu za dziesięć złotych kobietę na noc i twierdził, że Leeloo to warczący kot.
-Ty coś brałaś?
-Nie, ale świat opanowała panzoocja- Poczuła jak bardzo jest zmęczona, powieki same się zamykały, nie chciało się już rozmawiać.- Wszyscy wokół chleją
-Co do cholery panzoocja?- Leon, aż usiadł z wrażenia
-Epidemia chorób zwierzęcych
Było ciemno, więc nie widziała jego miny. Może to i lepiej. Na pewno lepiej.
-Specjalistka od chorób się znalazła- zamamrotał- wariatka, co wyczytała gdzieś trudne słowo i teraz nim szasta bez związku i przyczyny.
Nie opowiedziała tak na wszelki wypadek. Była zbyt zmęczona na dyskusję.
-Panzoocja też mi coś – prychnął jeszcze Leon.
Nawet nie musiała starać się by usnąć. Natychmiast odpłynęła. Bolał ją palec u nogi. Dlaczego? Przecież spała. Nie uderzyła się, ani nic w tym rodzaju.
Powinna sprawdzić, ale niemiała siły podnieść powiek, była zbyt zmęczona, chciało się jej spać.
-Au- wrzasnęła. Ktoś wbijał jej igły w palce. Leon? Rozszumiały się wierzby płaczące?
Nie, skąd by się wzięło tutaj to babsko, otworzyła jednak oko.
Było buro i szarawo. Bardzo wcześnie. Dużo za wcześnie. Nieprzyzwoicie wcześnie. Powinna spać.
Nie musiała się zbyt wysilać, bez trudu dostrzegła swojego oprawcę.
Leeloo wcale się nie kryła. Uśmiechnięta, nieprzyzwoicie pełna energii wpatrywała się w swoją, nową panią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz