36 Cyganka prawdę ci powie
Nie było to dobra pora na takie spotkanie. Nigdy nie była dobra. Prawdę mówiąc miała koszmarnego pecha.
Pijaczek zauważając ją, jakimś cudem skorygował swój kurs i linią tylko lekko łamaną ruszył w jej kierunku.
Nie mogła uciekać. Nawet gdyby chciała. Leeloo właśnie mocno skupiona próbowała opróżnić swoje małe kiszeczki.
Porażka. Nie miała wyjścia musiała stawić czoła sytuacji.
Przybrała w jej mniemaniu zupełnie obojętną i wyluzowaną pozę. Tak jakby ten zagubiony na mętnych wodach życia, pijany okręt nie robił na niej wrażenia. Miała jeszcze odrobinę nadziei, że mężczyzna złapie niespodziewanie wiatr w żagle, zrobi zwrot przez rufę i odpłynie w ciemną noc, w sobie tylko znanym kierunku. Oszczędzając jej tym samym nieprzyjemnego spotkania.
Nic z tego. Parł do przodu niczym taran walczący z niewidzialną ścianą. Zawziął się a Leeloo trzymała ją w tym miejscu niczym kotwica. Pijany mężczyzna jedną ręka przyczesywał rachityczną, zarzuconą przez łysiejąca czaszkę grzywkę, drugą próbował utrzymać względną równowagę ciała.
Nie miała już złudzeń. Nie ominie jej.
Przystanął o krok od Anki poprawił kołnierzyk mocno sfatygowanej, pamiętającej chyba czasy średniowiecza koszuli. Przejechał po szczeciniastych policzkach i ruszył powoli przed siebie.
Spojrzał na nią i wybełkotał
-Cyganka prawdę ci powie,
Cyganka? – zdziwiła się, nie takiej zaczepki oczekiwała, na takie słowa nie była przygotowana- Pijaczek wziął ją za cygankę? Czy może tylko reklamuje usługi jakieś znajomej?
Nie miała pojęcia, dlatego na wszelki wypadek spytała
-Która?
-Która?- Teraz on się zdziwił- Papieroska piękna pani ma?
-Która cyganka prawdę powie?- Uściśliła swoje pytanie.
-Po, co ma mówić? Źle jest?- Próbował popatrzeć jej prosto w oczy, ale to było trudne w sytuacji, gdy nie potrafił utrzymać się w pionie.
-To pan zachwalał cygankę.
-Ja nie znam żadnej cyganki- wybełkotał- papieroska bym zapalił. Podzieli się piękna pani z potrzebującym.
Zakołysał się malowniczo, zrobił krok w tył, złapał równowagę i znowu był blisko Anki. Jaj dla niej stanowczo za blisko.
-Nie mam, nie palę to niezdrowe.
-Patrzcie, nie pali to, co tak stoi? Czeka na kogoś?- Dopytywał się kołysząc na boki niczym trzcina szarpana wiatrem.
-Tak, na chłopaka zazdrosny jest, więc niech pan już idzie.- Próbowała go spławić.
-Pięknego ma pani kotka- stwierdził niewzruszony
-Nie mam kota.
-A to, co jak nie kot?- Wskazał palcem Leeloo- Kici, kici
Leeloo wyszczerzyła ząbki przypominające igiełki i zawarczała na pijaczka.
-Zły kotek, myszki trzeba łapać a nie srać na trawniki- stwierdził i ruszył przed siebie- Zły kotek a cyganki to parszywe kłamczuchy. Piękna babę na noc obiecywała, da pan dziesiątaka a dziewczyna sama przylezie. Warczący kot przylazł a nie kobita. Stracony dziesiątak a papierosów ni ma.
Nie było to dobra pora na takie spotkanie. Nigdy nie była dobra. Prawdę mówiąc miała koszmarnego pecha.
Pijaczek zauważając ją, jakimś cudem skorygował swój kurs i linią tylko lekko łamaną ruszył w jej kierunku.
Nie mogła uciekać. Nawet gdyby chciała. Leeloo właśnie mocno skupiona próbowała opróżnić swoje małe kiszeczki.
Porażka. Nie miała wyjścia musiała stawić czoła sytuacji.
Przybrała w jej mniemaniu zupełnie obojętną i wyluzowaną pozę. Tak jakby ten zagubiony na mętnych wodach życia, pijany okręt nie robił na niej wrażenia. Miała jeszcze odrobinę nadziei, że mężczyzna złapie niespodziewanie wiatr w żagle, zrobi zwrot przez rufę i odpłynie w ciemną noc, w sobie tylko znanym kierunku. Oszczędzając jej tym samym nieprzyjemnego spotkania.
Nic z tego. Parł do przodu niczym taran walczący z niewidzialną ścianą. Zawziął się a Leeloo trzymała ją w tym miejscu niczym kotwica. Pijany mężczyzna jedną ręka przyczesywał rachityczną, zarzuconą przez łysiejąca czaszkę grzywkę, drugą próbował utrzymać względną równowagę ciała.
Nie miała już złudzeń. Nie ominie jej.
Przystanął o krok od Anki poprawił kołnierzyk mocno sfatygowanej, pamiętającej chyba czasy średniowiecza koszuli. Przejechał po szczeciniastych policzkach i ruszył powoli przed siebie.
Spojrzał na nią i wybełkotał
-Cyganka prawdę ci powie,
Cyganka? – zdziwiła się, nie takiej zaczepki oczekiwała, na takie słowa nie była przygotowana- Pijaczek wziął ją za cygankę? Czy może tylko reklamuje usługi jakieś znajomej?
Nie miała pojęcia, dlatego na wszelki wypadek spytała
-Która?
-Która?- Teraz on się zdziwił- Papieroska piękna pani ma?
-Która cyganka prawdę powie?- Uściśliła swoje pytanie.
-Po, co ma mówić? Źle jest?- Próbował popatrzeć jej prosto w oczy, ale to było trudne w sytuacji, gdy nie potrafił utrzymać się w pionie.
-To pan zachwalał cygankę.
-Ja nie znam żadnej cyganki- wybełkotał- papieroska bym zapalił. Podzieli się piękna pani z potrzebującym.
Zakołysał się malowniczo, zrobił krok w tył, złapał równowagę i znowu był blisko Anki. Jaj dla niej stanowczo za blisko.
-Nie mam, nie palę to niezdrowe.
-Patrzcie, nie pali to, co tak stoi? Czeka na kogoś?- Dopytywał się kołysząc na boki niczym trzcina szarpana wiatrem.
-Tak, na chłopaka zazdrosny jest, więc niech pan już idzie.- Próbowała go spławić.
-Pięknego ma pani kotka- stwierdził niewzruszony
-Nie mam kota.
-A to, co jak nie kot?- Wskazał palcem Leeloo- Kici, kici
Leeloo wyszczerzyła ząbki przypominające igiełki i zawarczała na pijaczka.
-Zły kotek, myszki trzeba łapać a nie srać na trawniki- stwierdził i ruszył przed siebie- Zły kotek a cyganki to parszywe kłamczuchy. Piękna babę na noc obiecywała, da pan dziesiątaka a dziewczyna sama przylezie. Warczący kot przylazł a nie kobita. Stracony dziesiątak a papierosów ni ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz