niedziela, 4 stycznia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 30 Najważniejsze jest niewidoczne



30 Najważniejsze jest niewidoczne


To był przypadek, to, że ją spotkała.
Siedziała na kamiennym murku i grzała się w promieniach słońca. To było dobre miejsce, naładowane energią, która dawała siłę.
Potrzebowała słońca.
Potrzebowała energii w końcu była dzieckiem, które rośnie, rozwija się. Miała wtedy tylko osiem lat, ale świat nie jest przychylnym dzieciom z takich rodzin jak jej. Ludzie patrzą na ciebie z pogardą jak gdyby brudna, stara bluzka od razu kwalifikowała cię do grupy podludzi, istot gorszych, nic nie wartych. Jesteś brudny, zaniedbany to świadczy o tym, że jesteś głupi, jesteś złodziejem, zboczeńcem nie na zboczeńca lub mordercę niechybnie wyrośniesz. To pewne jak słońce.
Nie masz wyboru jesteś skazany na porażkę.
Widziała to w ich oczach. Pogarda albo fałszywa litość. Taka, z jaką patrzysz na rozdeptanego, wyjątkowo obrzydliwego robaka.
Nie była gorsza.
Była wyjątkowa.
Była lepsza.
One siedziały na ławce. Trzy ładne, dobrze ubrane, zadbane kobiety.
Nie musiała na nie patrzeć.
Na nikogo nie musiała patrzeć, by wiedzieć, by czuć. Najważniejsze jest niewidoczne. Ukryte. Ona jednak widzi, nie musi pytać, sprawdzać, tak ona widzi.
Ona, ta kobieta, właściwie jeszcze dziewczyna, wyciągnęła cukierki z torebki. Skierowała paczkę w jej stronę i powiedziała -Poczęstuj się- tylko tyle, ale szczerze.
Dla niej nie była problemem, nie psuła jej humoru samym swoim widokiem. Dla tej kobiety była zwykłym dzieckiem, które ma prawo być brudne, spragnione słodyczy i zabawy.
Poczęstowała się, choć nie miała akurat ochoty na czekoladki. Chciała stwierdzić czy będzie poczucie ulgi, zadowolenie z siebie i z dobrego uczynku.
Nie doczekała się.
Za to jedna z koleżanek oburczała dziewczynę, że rozpuszcza żebraków. Tak nie wolno robić, bo potem rozzuchwaleni włażą wszystkim na głowę.
Nie czuła się rozpuszczona i zepsuta.
Nie była żebrakiem.
Nigdy nikogo o nic nie prosiła.
I na pewno nie miała ochoty nikomu wchodzić na głowę.
Dziewczyna od cukierków na te zarzuty opowiedziała historią ze swego dzieciństwa. Miała ciotkę, która dostawała paczki z zachodu a, że była łakoma dostawała słodycze, bardzo dużo słodyczy. Nie wiedziała, od kogo i dlaczego, chyba nikt nie wiedział.  Stan wojenny, do sklepów tylko od czasu do czasu rzucili wyrób czekoladopodobny a i tak kolejki ustawiały się takie, że korkowały osiedle. Wszystko na kartki nawet buty, a ciotka jadła przy dzieciach czekolady i cukierki, nie częstując nikogo. Nie ukrywała się, tylko bezczelnie na oczach śliniących się spragnionych słodyczy dzieci, objadała się niedostępnymi dla przeciętnego człowieka frykasami. Była na tyle wredna, że często komentowała, jakie to pyszne i szkoda, że u nas takich nie robią. To były tortury. Raz czy dwa dorośli zwracali ciotce uwagę na niestosowne zachowanie, ale ona robiła z tego taką awanturę, że aż ściany drżały, więc dali sobie spokój. Tyle tylko, że z czasem ciotki jakby mniej było na rodzinnych imprezach. Przestano ją zapraszać. W każdym razie ona ma uraz do tej pory i nigdy nie je słodyczy w towarzystwie dzieci, których wcześniej nie poczęstuje. Zbyt dobrze pamięta, co sama czuła w towarzystwie ciotki.
Ładna historia, ale to nie wszystko. Tej młodej kobiecie nie chodziło tylko o cukierki, ona mówiła o czymś ważnym, o czymś, co niewielu ludzi rozumie.
Wtedy postanowiła, że będzie ją chronić. Bo zasługuje na to, bo najważniejsze jest niewidoczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz