środa, 11 marca 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 49. Ciepłe ramiona ukołysały ją do snu.




49. Ciepłe ramiona ukołysały ją do snu.



To wszystko było nierealne i tak trudne do ogarnięcia, że Anka nawet nie skomentowała ostatniej wypowiedzi siostry. Myślała, chciała to ułożyć w jakąś spójną i logiczną całość. Nie udało się.
-Rozumiem, że między wami nic nie zaszło, to dobrze. Teraz bardziej mnie frapuje czy potraktowałaś to jak jednorazową przygodę, czy zamierzasz spotykać się z Ryśkiem?- Wolała wiedzieć wcześniej tak, żeby nie zaskoczyły jej później plotki i oskarżenia.
-Powtarzam nie było tak, że jego ciepłe ramiona ukołysały ją do snu. To nie był dobry czas i chwila. Nie wiem, czy będzie z tego romans najpierw muszę zakupić wielką miotłę i zrobić porządek w swoim życiu. Nie mówię nie.- Rysia uśmiechnęła się – Byłoby miło przytulić się do kogoś ma ciepłe, chętne ramiona.
-Lepszy będzie adwokat. – Musiała coś zjeść, od tych sensacyjnych wieści zaczęło ją ssać w żołądku.
-Tak, masz rację adwokat będzie skuteczniejszy. Rysiek mi nawet polecił jednego takiego podobno to najlepszy w mieście. Tyle, że pewnie mnie na niego nie będzie stać. –Posmutniała, ale tylko na chwilę.- Czy ty się może orientujesz ile to może kosztować?
Słońce zaznaczyło swą gotowość spotkania z miastem czerwienią i złotem na szarym jeszcze o tej porze niebie. Zapowiadał się następny ciepły i słoneczny dzień.
-Będzie was hurtem rozwodził? Może dostaniecie nawet zniżkę. –Nie mogła powstrzymać się od złośliwości.
-Kogo?
-Ciebie i Ryśka a może jego już wcześniej rozwiódł? Bo chyba nie zamierzasz zostać tą trzecią?- Na to absolutnie nie zamierzała się zgodzić, raczej zrobi wszystko byleby tylko przeszkodzić siostrze w popełnieniu takiego błędu. To był trudny czas dla Rysi, ale i dla nich wszystkich też. Wszystkie te katastrofy zaczęły się od tego nieszczęsnego ciasta w szafie. Może to był jednak tylko sen, który nie miał nic wspólnego z rzeczywistością? Przecież nie można przez spiżarkę przejść do innego świata. To niemożliwe. Szczególnie, gdy się ma zupełnie zwykłą spiżarkę. Potem jeszcze Rozszumiały się wierzby płaczące oszalała zupełnie. Kto wierzy w czarownice? No, kto? One nie istnieją, więc jakim sposobem jedna z nich została jej przyszywaną teściową?
-Nie ma żony- głos Ryśki wyrwał ją z rozmyślań
-Kto?- Spytała odruchowo
-Święty Mikołaj- pierwszy raz dzisiejszego ranka Ryśka się zirytowała-, O kim my tu cały czas rozmawiamy?
-Sorry, zamyśliłam się i Rozszumiały się wierzby płaczące wybiły mnie z tematu. Co z tą żoną, co przyniosła ci błyskotkę lata temu, znikła niczym opar nad bagnami?
Weszły do klatki a że było jeszcze wcześnie rano Rysia zaczęła szeptać żeby nie pobudzić sąsiadów Anki.
-Nie miał żony jest jeszcze kawalerem.
-W tym wieku? Wyglądał całkiem do rzeczy a kasę ma znaczy, że coś z nim jest nie tak. - Ostrzegła siostrę- Nie zadawaj się z wariatami albo, co gorsza zboczeńcami. Mówię ci poważnie przemyśl to sobie.
-Tamta dziewczyna nie była jego żoną nawet narzeczoną on w każdym razie tak twierdzi. Nie wnikałam, dlaczego do tej pory jest sam, zresztą, po co? I tak by mi powiedział, że to tylko, dlatego że zawsze kochał mnie. Sama doskonale o tym wiesz a ja tego za nic nie chciałam usłyszeć, to zepsułoby cały wieczór.
Anka otworzyła drzwi do mieszkania i puściła siostrę przodem. Ryśka wydała z siebie dźwięk, który najpierw był piskiem a potem przeszedł w coś podobnego do gulgotania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz