51 Koleżeństwo.
-Przestań, nie jesteś lepsza. Widziałam, wcale nie gapiłaś mu się w oczy.
Wstydziłabyś się, to w końcu mój mąż.- Stwierdziła Anka
Rysia spróbowała kawy, leniwie oblizała usta i spokojnie stwierdziła.
-Wiesz, ten twój mąż jest całkiem dobrze zbudowany. Sprawia wrażenie takiego wyskubanego kurczaka a jak rozbierze to zupełnie inna bajka.
-Wiem, ale nie licz więcej na negliż, raz wystarczy.- Wcale nie uważała, że Leon źle wygląda w ubraniach, uwielbiała jego tyłek w dopasowanych jeansach.
Trzasnęły drzwi wyjściowe, sekundę wcześniej usłyszała cichy trzask zaskakującego karabińczyka smyczy o obrożę Leeloo. Nie wiedziała, w jakim humorze wyszedł z mieszkania Leon i czy jest w ogóle sens czekać na zakupy. Tyle w tym wszystkim dobrego, że pies, chociaż będzie miał z tego przyjemność.
-Wiesz chyba jednak pójdę się przespać, emocje opadły a ja do kompletu padam z nóg. Nawet goły, zawstydzony i obrażony facet nie jest w stanie mnie rozruszać- Rysia ziewnęła tak przekonująco i tak szeroko, że Anka nie mogła się powstrzymać i musiała sprawdzić czy siostrze przy okazji nie poszerzył się uśmiech. O dziwo nie, jednak ludzka skóra to niezwykle plastyczny materiał.
-Nie ma mowy, teraz gadaj jak na spowiedzi, co z tym Rysiem- Zażądała stanowczo. Jeśli siostra myślała, że zbędzie ją kilkoma zdawkowymi zdaniami to się bardzo pomyliła, nie tym razem.
-Co ma być? Nic. Nie jestem już szaloną, bezkrytycznie patrzącą na świat smarkulą. Nie wierzę w metodę leczenia natychmiastowego; klin klinem. Właśnie rozpada mi się małżeństwo, które miało trwać do grobowej deski. Mieliśmy być idealnie dobranymi połówkami jabłka, i do cholery przez wiele lat tak właśnie było, rozumieliśmy się bez słów. Wierzyłam święcie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie potrafię tego tak szybko wymazać z głowy. Ta miłość była dla mnie ważna a może nawet najważniejsza w życiu a to, że teraz tak bardzo boli i rozwala mnie od środka, wcale mi nie pomaga. Nie wpadnę w ramiona pierwszego napotkanego, chętnego na czułości mężczyzny, to nic nie zmieni. Wiem, że za chwilę zabawy może nawet i dobrej, stracę szacunek do siebie. Głupia i stara jestem, ale nadal wierzę w miłość, bo inaczej to nie ma sensu. Sam romans czy seks mi nie wystarczy, nie poprawi nastroju. Jeśli zaś poprawi to na krótką chwilę a później będzie jeszcze gorzej. –Rysia wytrzepała pluszowy jasiek i podłożyła go sobie pod głowę, po czym rozłożyła się wygodnie na kanapie
-Kurde, długo nad tym myślałaś?
-Całe życie. Taka ze mnie nudziara. Co do Ryśka, to naprawdę jest miły i pociągający mężczyzna, nie przeczę. Ślepa i aż tak głupia nie jestem. Wiele kobiet o takim facecie marzy, ale ja nawet nie wiem, czy mogę mu zaoferować zwykłe koleżeństwo. Mamy konflikt interesów. Ja potrzebuję rozmów pozwalających zapomnieć o tym, co dzieje się z moim związkiem, złamanym sercem a on będzie chciał za wszelką cenę skonfrontować marzenia z rzeczywistością. Będzie mamił, czarował. Trafi na gorszy czas, gdy będę słabsza, załamana, zrobię błąd i po co? Całe życie przed nim uciekałam i być może powinnam się tego kursu trzymać. Być może to jest najmądrzejsze, co mogę dziś zrobić, przecież moja niechęć nie wzięła się bez przyczyny. Nie jestem zawzięta a z jakiegoś powodu nienawidziłam Ryśka przez pół swojego życia i za co? Za jedną, wywaloną na moją sukienkę miskę budyniu. Kolesia, który skasował mi auto i złamał przy okazji rękę, puściłam wolno bez uszczerbku na zdrowiu, nawet go nie zwyzywałam a jak się to ma do budyniu? Takich znaków nie powinno się lekceważyć.
-Szybko zmieniasz zdanie, jeszcze chwilę temu byłaś rozanielona i sypałaś odrealnionymi romantycznymi tekstami a teraz, co? I nie pierdziel mi o znakach z budyniu.
Rysia spróbowała kawy, leniwie oblizała usta i spokojnie stwierdziła.
-Wiesz, ten twój mąż jest całkiem dobrze zbudowany. Sprawia wrażenie takiego wyskubanego kurczaka a jak rozbierze to zupełnie inna bajka.
-Wiem, ale nie licz więcej na negliż, raz wystarczy.- Wcale nie uważała, że Leon źle wygląda w ubraniach, uwielbiała jego tyłek w dopasowanych jeansach.
Trzasnęły drzwi wyjściowe, sekundę wcześniej usłyszała cichy trzask zaskakującego karabińczyka smyczy o obrożę Leeloo. Nie wiedziała, w jakim humorze wyszedł z mieszkania Leon i czy jest w ogóle sens czekać na zakupy. Tyle w tym wszystkim dobrego, że pies, chociaż będzie miał z tego przyjemność.
-Wiesz chyba jednak pójdę się przespać, emocje opadły a ja do kompletu padam z nóg. Nawet goły, zawstydzony i obrażony facet nie jest w stanie mnie rozruszać- Rysia ziewnęła tak przekonująco i tak szeroko, że Anka nie mogła się powstrzymać i musiała sprawdzić czy siostrze przy okazji nie poszerzył się uśmiech. O dziwo nie, jednak ludzka skóra to niezwykle plastyczny materiał.
-Nie ma mowy, teraz gadaj jak na spowiedzi, co z tym Rysiem- Zażądała stanowczo. Jeśli siostra myślała, że zbędzie ją kilkoma zdawkowymi zdaniami to się bardzo pomyliła, nie tym razem.
-Co ma być? Nic. Nie jestem już szaloną, bezkrytycznie patrzącą na świat smarkulą. Nie wierzę w metodę leczenia natychmiastowego; klin klinem. Właśnie rozpada mi się małżeństwo, które miało trwać do grobowej deski. Mieliśmy być idealnie dobranymi połówkami jabłka, i do cholery przez wiele lat tak właśnie było, rozumieliśmy się bez słów. Wierzyłam święcie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie potrafię tego tak szybko wymazać z głowy. Ta miłość była dla mnie ważna a może nawet najważniejsza w życiu a to, że teraz tak bardzo boli i rozwala mnie od środka, wcale mi nie pomaga. Nie wpadnę w ramiona pierwszego napotkanego, chętnego na czułości mężczyzny, to nic nie zmieni. Wiem, że za chwilę zabawy może nawet i dobrej, stracę szacunek do siebie. Głupia i stara jestem, ale nadal wierzę w miłość, bo inaczej to nie ma sensu. Sam romans czy seks mi nie wystarczy, nie poprawi nastroju. Jeśli zaś poprawi to na krótką chwilę a później będzie jeszcze gorzej. –Rysia wytrzepała pluszowy jasiek i podłożyła go sobie pod głowę, po czym rozłożyła się wygodnie na kanapie
-Kurde, długo nad tym myślałaś?
-Całe życie. Taka ze mnie nudziara. Co do Ryśka, to naprawdę jest miły i pociągający mężczyzna, nie przeczę. Ślepa i aż tak głupia nie jestem. Wiele kobiet o takim facecie marzy, ale ja nawet nie wiem, czy mogę mu zaoferować zwykłe koleżeństwo. Mamy konflikt interesów. Ja potrzebuję rozmów pozwalających zapomnieć o tym, co dzieje się z moim związkiem, złamanym sercem a on będzie chciał za wszelką cenę skonfrontować marzenia z rzeczywistością. Będzie mamił, czarował. Trafi na gorszy czas, gdy będę słabsza, załamana, zrobię błąd i po co? Całe życie przed nim uciekałam i być może powinnam się tego kursu trzymać. Być może to jest najmądrzejsze, co mogę dziś zrobić, przecież moja niechęć nie wzięła się bez przyczyny. Nie jestem zawzięta a z jakiegoś powodu nienawidziłam Ryśka przez pół swojego życia i za co? Za jedną, wywaloną na moją sukienkę miskę budyniu. Kolesia, który skasował mi auto i złamał przy okazji rękę, puściłam wolno bez uszczerbku na zdrowiu, nawet go nie zwyzywałam a jak się to ma do budyniu? Takich znaków nie powinno się lekceważyć.
-Szybko zmieniasz zdanie, jeszcze chwilę temu byłaś rozanielona i sypałaś odrealnionymi romantycznymi tekstami a teraz, co? I nie pierdziel mi o znakach z budyniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz