47 Podarował jej bukiet kwitnących melancholii.
Pora była nieludzka. Autentycznie. Kto to widział, żeby latać po mieście jeszcze zanim wstanie słońce i to w niedzielę? Masakra. Leeloo była jednak innego zdania. Wąchała każde źdźbło trawy, jakby skrywało największą z tajemnic. Może i wyczytała coś w tej zieleni intrygująco wesołego, bo uśmiech nie schodził z jej szczenięcego pyska.
Anka się martwiła. Ryśka nie odbierała telefonu. To nie było w jej stylu. Nawet nie odzwoniła. Nie, żeby podejrzewała, że Rysiek okazał się zakamuflowanym zboczeńcem, który więzi i okalecza jej siostrę. A może? Pod latarnią zawsze najciemniej. Nie, no chyba taki by nie był? Już niczego nie była pewna.
-Anka- to był głos Rysi rozbawionej i chyba lekko na rauszu.
Odwróciła się tak gwałtownie, że Leeloo ze strachu podskoczyła jak kangur. Pogłaskała małą uspokajająco i obsypała siostrę gradem pytań.
-Rysia, co ty tu robisz o tak nieludzkiej porze? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Co się z tobą działo kobieto? Wszystko w porządku? Gdzie byłaś?
-Spokojnie. Wszystko pod kontrolą- Była nienaturalnie wyluzowana- Telefon pływa z kaczkami w stawie, w parku, więc trudno mi go odbierać.
-Co?- Nie zrozumiała.
-Cześć mała- Rysia zamiast opowiedzieć siostrze, kucnęła i zaczęła drapać bardzo zadowoloną z tego faktu Leeloo.
-Czy ty chcesz żebym cię udusiła?- Niewytrzymała Anka-, Co się stało z twoim telefonem i co ty robiłaś w parku?
-Wracam z randki- zaczęła nie na temat Rysia- a on podarował jej bukiet kwitnących melancholii.
-Komu, co ty bredzisz, jakie kwitnące melancholie? Jaki bukiet? Ty jesteś pijana? –Teraz to naprawdę się zdenerwowała. –Co się działo i co ty powiedziałaś? Że wracasz z randki? Teraz? Całą noc balowałaś?
-Czego nie zrozumiałaś?- Spytała siostra, poprawiając żakiet białego garniturka tego samego, w którym wczoraj była na przedstawieniu.
Leeloo znudzona pieszczotami pociągnęła Ankę w stronę żywopłotu, w zupełnie przeciwnym kierunku niż ten, który zamierzała wcześniej obrać, ale oszołomiona nie zaprotestowała.
-Niczego, zacznij może od początku.-Zaproponowała- Ja z tobą już zupełnie sfiksuję.
-Poszliśmy na spacer do parku, był taki przyjemny wieczór i gwiazdy było doskonale widać, muszę przyznać, że całkiem romantyczny nastrój tam panował.
-Ty i Rysiek?- Upewniła się na wszelki wypadek Anka, bo już niczego nie była pewna. Jej siostra spacerująca w nocy, w parku i to z Ryśkiem na dodatek w romantycznym nastroju to kompletny koniec świata.
-No a kto? Tak, więc wyobraź sobie, że całkiem miło nam się rozmawiało i nawet nie gadaliśmy o swoich byłych tylko o życiu i pasjach. Dawno z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało. Usiedliśmy na ławce tej nad stawikiem. Wiesz, która to?
Anka tylko kiwnęła głową, że wie, o co chodzi nie chciała wytrącać siostry z rytmu teraz, gdy w końcu zaczęło jej dobrze iść opowiadanie.
-Tak się miło zrobiło i chyba Rysiek chciał mnie pocałować, gdy zadzwonił telefon.-Przerwała swoja opowieść jakby się nad czymś zastanawiając.
Rysiek chciał ją pocałować i przeżył, Anki już chyba nic nie było w stanie zdziwić po tych rewelacjach. Znowu się nie odezwała, cierpliwie czekała na dalszy ciąg relacji.
-Zadzwonił Marek, wściekły z jakimś żądaniami zupełnie od czapy, mówię ci mało krew ze złości mnie nie zalała. Nawet nie zdążyłam go skląć, bo Rysiek wyciągnął mi z rąk telefon i wykonał piękny rzut. Dobrze, że nie było łabędzi, bo pewnie by któregoś ogłuszył.
Pora była nieludzka. Autentycznie. Kto to widział, żeby latać po mieście jeszcze zanim wstanie słońce i to w niedzielę? Masakra. Leeloo była jednak innego zdania. Wąchała każde źdźbło trawy, jakby skrywało największą z tajemnic. Może i wyczytała coś w tej zieleni intrygująco wesołego, bo uśmiech nie schodził z jej szczenięcego pyska.
Anka się martwiła. Ryśka nie odbierała telefonu. To nie było w jej stylu. Nawet nie odzwoniła. Nie, żeby podejrzewała, że Rysiek okazał się zakamuflowanym zboczeńcem, który więzi i okalecza jej siostrę. A może? Pod latarnią zawsze najciemniej. Nie, no chyba taki by nie był? Już niczego nie była pewna.
-Anka- to był głos Rysi rozbawionej i chyba lekko na rauszu.
Odwróciła się tak gwałtownie, że Leeloo ze strachu podskoczyła jak kangur. Pogłaskała małą uspokajająco i obsypała siostrę gradem pytań.
-Rysia, co ty tu robisz o tak nieludzkiej porze? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Co się z tobą działo kobieto? Wszystko w porządku? Gdzie byłaś?
-Spokojnie. Wszystko pod kontrolą- Była nienaturalnie wyluzowana- Telefon pływa z kaczkami w stawie, w parku, więc trudno mi go odbierać.
-Co?- Nie zrozumiała.
-Cześć mała- Rysia zamiast opowiedzieć siostrze, kucnęła i zaczęła drapać bardzo zadowoloną z tego faktu Leeloo.
-Czy ty chcesz żebym cię udusiła?- Niewytrzymała Anka-, Co się stało z twoim telefonem i co ty robiłaś w parku?
-Wracam z randki- zaczęła nie na temat Rysia- a on podarował jej bukiet kwitnących melancholii.
-Komu, co ty bredzisz, jakie kwitnące melancholie? Jaki bukiet? Ty jesteś pijana? –Teraz to naprawdę się zdenerwowała. –Co się działo i co ty powiedziałaś? Że wracasz z randki? Teraz? Całą noc balowałaś?
-Czego nie zrozumiałaś?- Spytała siostra, poprawiając żakiet białego garniturka tego samego, w którym wczoraj była na przedstawieniu.
Leeloo znudzona pieszczotami pociągnęła Ankę w stronę żywopłotu, w zupełnie przeciwnym kierunku niż ten, który zamierzała wcześniej obrać, ale oszołomiona nie zaprotestowała.
-Niczego, zacznij może od początku.-Zaproponowała- Ja z tobą już zupełnie sfiksuję.
-Poszliśmy na spacer do parku, był taki przyjemny wieczór i gwiazdy było doskonale widać, muszę przyznać, że całkiem romantyczny nastrój tam panował.
-Ty i Rysiek?- Upewniła się na wszelki wypadek Anka, bo już niczego nie była pewna. Jej siostra spacerująca w nocy, w parku i to z Ryśkiem na dodatek w romantycznym nastroju to kompletny koniec świata.
-No a kto? Tak, więc wyobraź sobie, że całkiem miło nam się rozmawiało i nawet nie gadaliśmy o swoich byłych tylko o życiu i pasjach. Dawno z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało. Usiedliśmy na ławce tej nad stawikiem. Wiesz, która to?
Anka tylko kiwnęła głową, że wie, o co chodzi nie chciała wytrącać siostry z rytmu teraz, gdy w końcu zaczęło jej dobrze iść opowiadanie.
-Tak się miło zrobiło i chyba Rysiek chciał mnie pocałować, gdy zadzwonił telefon.-Przerwała swoja opowieść jakby się nad czymś zastanawiając.
Rysiek chciał ją pocałować i przeżył, Anki już chyba nic nie było w stanie zdziwić po tych rewelacjach. Znowu się nie odezwała, cierpliwie czekała na dalszy ciąg relacji.
-Zadzwonił Marek, wściekły z jakimś żądaniami zupełnie od czapy, mówię ci mało krew ze złości mnie nie zalała. Nawet nie zdążyłam go skląć, bo Rysiek wyciągnął mi z rąk telefon i wykonał piękny rzut. Dobrze, że nie było łabędzi, bo pewnie by któregoś ogłuszył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz