59 Empatia
-Pani- powtórzył
-Możesz im powiedzieć, że byłam i nie straciłam jeszcze pazurów, a wręcz przeciwnie teraz przyjrzę się wam uważniej, dokładniej. Tak, to był dobry moment by wrócić i posprzątać ten bajzel. Zostawiłam dokładne instrukcje i co? Durnie wiedzą lepiej niż ja- Dziewczynka mówiła całkiem spokojnie, tak jakby opowiadała o swojej lalce, albo innej zabawce.- Odejdź i rób w końcu to, co do ciebie należy!- Zwróciła się do mężczyzny machając lekceważąco brudną ręką w jego kierunku. Zupełnie tak jakby odganiała odrażającego, zakłócającego spokój insekta
Mężczyzna ukłonił się, trzy razy waląc czołem w kolana. I miękkim, ostrożnym krokiem niczym skradające się zwierzę w kłębowisku żmij, ruszył w stronę drzwi. Trzymał już w dłoni masywną, mosiężną klamkę, gdy dziewczynka skoczyła niczym żbik czy postać z filmu karate, fiknęła koziołka w powietrzu i z impetem kopnęła mężczyznę w tyłek. Miała niezłego kopa, mężczyzna złamał się w pół i walnął czołem we framugę. Czerwony ptak na jego łysej czaszce zwinął skrzydła i przez chwilę wyglądał na martwego. Rysia nie rozumiała jak tatuaż może się w ułamku sekundy przekształcić i wyglądać na zdechłe truchło, ale tak właśnie było. Mężczyzna zastygł w nieprawdopodobnej wręcz pozie i oddychał ciężko. Dziewczynka widać nie była zadowolona z efektu, bo kopnęła jeszcze raz. Rysi wydawało się, że dziecko mierzy w twarz mężczyzny i chyba trafiło, bo rozległ się trzask jakby coś pękło, najpewniej nos. Czerwony ptak na łysinie ocknął się, rozłożył skrzydła a jego właściciel padł na podłogę jak długi. Nie leżał długo, wystrzelił niczym sprężyna do góry, wykonał kilka dziwnych skłonów i zaczął recytować monotonnym głosem wiersz, który przypominał modlitwę. Rysia, choć się panicznie bała, wstała, nie mogła dłużej siedzieć, noga ścierpła jej tak, że już jej nawet nie czuła. Nie mogła dłużej ryzykować, bo straci kończynę i to tylko, dlatego, że boi się ruszyć w towarzystwie okrutnego dziecka. Nie rozdzwonił się żaden z dzwoneczków, którymi przyozdobiono jej ręce i nogi. Podejrzewała, że dziecko nie życzy sobie by coś rozproszyło czy przeszkodziło mężczyźnie.
-Więcej nie zapomnisz!- Ryknęła dziewczynka niczym rozjuszona słonica, gdy tylko mężczyzna skończył recytować.
On nie opowiedział, tylko przetarł krew z poranionej twarzy i wykonał serię ni to ptasich, czaplich ruchów ni to małpich podskoków i odszedł.
-To było potrzebne?- Spytała przerażona nie na żarty Rysia, bała się tego dziecka o wiele bardziej niż sadysty z tatuażem na łysym czerepie.
-Empatia w tym świecie się nie sprawdza. Jest przereklamowana. Więcej z niej szkody niż pożytku
-Łatwo tak powiedzieć, zresztą tak najłatwiej. Nabijanie na pal lepiej przemawia do wyobraźni niż nagroda za dobrą pracę. Zastraszyć, zniewolić, zgnieść, potraktować jak robaki stworzone tylko do tego żeby je rozdeptać- Przerwała swój wywód czując, że mocno sobie zaszkodziła, ze strachu się zagalopowała a miała tak wiele do stracenia.
-Gdyby nie to, że mnie obudziła, pokazałabym ci to, o czym mówisz a nie rozumiesz. Zdziwiłabyś się i to bardzo, może nawet byś zwariowała, nie jesteś gotowa. Masz ścinek gazety z wiadomościami, taki tyci, tyci rożek a zachowujesz się tak wszechwiedząca.
-To nie tak- zaprotestowała Rysia.
-Jak takaś mądra wyjdź za te drzwi i opowiedz im, co to empatia. Nie wyśmieją cię to pewne, ale ty dowiesz się, że umierać można po wielokroć. I za każdym razem bardziej to boli, uwierz to możliwe. To nie przenośnia, ani poezja.
Rysi zupełnie nie podobało się to, o czym mówiła dziewczynka i nie chciała jeszcze umierać ani raz, ani tym bardziej kilka razy. Jedyne, o czym marzyła to wrócić do domu, pokładać swoje życie od nowa i odpocząć. A jeszcze bardziej pragnęła zapomnieć o koszmarze, który właśnie przeżywała.
-Pani- powtórzył
-Możesz im powiedzieć, że byłam i nie straciłam jeszcze pazurów, a wręcz przeciwnie teraz przyjrzę się wam uważniej, dokładniej. Tak, to był dobry moment by wrócić i posprzątać ten bajzel. Zostawiłam dokładne instrukcje i co? Durnie wiedzą lepiej niż ja- Dziewczynka mówiła całkiem spokojnie, tak jakby opowiadała o swojej lalce, albo innej zabawce.- Odejdź i rób w końcu to, co do ciebie należy!- Zwróciła się do mężczyzny machając lekceważąco brudną ręką w jego kierunku. Zupełnie tak jakby odganiała odrażającego, zakłócającego spokój insekta
Mężczyzna ukłonił się, trzy razy waląc czołem w kolana. I miękkim, ostrożnym krokiem niczym skradające się zwierzę w kłębowisku żmij, ruszył w stronę drzwi. Trzymał już w dłoni masywną, mosiężną klamkę, gdy dziewczynka skoczyła niczym żbik czy postać z filmu karate, fiknęła koziołka w powietrzu i z impetem kopnęła mężczyznę w tyłek. Miała niezłego kopa, mężczyzna złamał się w pół i walnął czołem we framugę. Czerwony ptak na jego łysej czaszce zwinął skrzydła i przez chwilę wyglądał na martwego. Rysia nie rozumiała jak tatuaż może się w ułamku sekundy przekształcić i wyglądać na zdechłe truchło, ale tak właśnie było. Mężczyzna zastygł w nieprawdopodobnej wręcz pozie i oddychał ciężko. Dziewczynka widać nie była zadowolona z efektu, bo kopnęła jeszcze raz. Rysi wydawało się, że dziecko mierzy w twarz mężczyzny i chyba trafiło, bo rozległ się trzask jakby coś pękło, najpewniej nos. Czerwony ptak na łysinie ocknął się, rozłożył skrzydła a jego właściciel padł na podłogę jak długi. Nie leżał długo, wystrzelił niczym sprężyna do góry, wykonał kilka dziwnych skłonów i zaczął recytować monotonnym głosem wiersz, który przypominał modlitwę. Rysia, choć się panicznie bała, wstała, nie mogła dłużej siedzieć, noga ścierpła jej tak, że już jej nawet nie czuła. Nie mogła dłużej ryzykować, bo straci kończynę i to tylko, dlatego, że boi się ruszyć w towarzystwie okrutnego dziecka. Nie rozdzwonił się żaden z dzwoneczków, którymi przyozdobiono jej ręce i nogi. Podejrzewała, że dziecko nie życzy sobie by coś rozproszyło czy przeszkodziło mężczyźnie.
-Więcej nie zapomnisz!- Ryknęła dziewczynka niczym rozjuszona słonica, gdy tylko mężczyzna skończył recytować.
On nie opowiedział, tylko przetarł krew z poranionej twarzy i wykonał serię ni to ptasich, czaplich ruchów ni to małpich podskoków i odszedł.
-To było potrzebne?- Spytała przerażona nie na żarty Rysia, bała się tego dziecka o wiele bardziej niż sadysty z tatuażem na łysym czerepie.
-Empatia w tym świecie się nie sprawdza. Jest przereklamowana. Więcej z niej szkody niż pożytku
-Łatwo tak powiedzieć, zresztą tak najłatwiej. Nabijanie na pal lepiej przemawia do wyobraźni niż nagroda za dobrą pracę. Zastraszyć, zniewolić, zgnieść, potraktować jak robaki stworzone tylko do tego żeby je rozdeptać- Przerwała swój wywód czując, że mocno sobie zaszkodziła, ze strachu się zagalopowała a miała tak wiele do stracenia.
-Gdyby nie to, że mnie obudziła, pokazałabym ci to, o czym mówisz a nie rozumiesz. Zdziwiłabyś się i to bardzo, może nawet byś zwariowała, nie jesteś gotowa. Masz ścinek gazety z wiadomościami, taki tyci, tyci rożek a zachowujesz się tak wszechwiedząca.
-To nie tak- zaprotestowała Rysia.
-Jak takaś mądra wyjdź za te drzwi i opowiedz im, co to empatia. Nie wyśmieją cię to pewne, ale ty dowiesz się, że umierać można po wielokroć. I za każdym razem bardziej to boli, uwierz to możliwe. To nie przenośnia, ani poezja.
Rysi zupełnie nie podobało się to, o czym mówiła dziewczynka i nie chciała jeszcze umierać ani raz, ani tym bardziej kilka razy. Jedyne, o czym marzyła to wrócić do domu, pokładać swoje życie od nowa i odpocząć. A jeszcze bardziej pragnęła zapomnieć o koszmarze, który właśnie przeżywała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz