środa, 22 kwietnia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 61 Egoizm.





61 Egoizm.


Rysia szklankę koniaku osuszyła błyskawicznie. Dziewczynka popatrzyła na nią, westchnęła i podała jej pełną butelkę, drugą wzięła sama i pociągnęła z rury. Ryśka rozejrzała się po pomieszczeniu oprócz poduszki, na której wcześniej siedziała w rogu leżał jeszcze stos złotych jaśków. Przyniosła dwa usiadły i piły w milczeniu, kobieta i dziewczynka. Dochodziła do dna butelki, gdy pierwszy raz się odezwała.
-Jesteś pewna, że nie pomyliłaś słów, może chciałaś powiedzieć egoizm zamiast altruizm? Jesteś małą egoistką i świat musi kręcić się wokół twojego tyłka?
-Mam wiele tyłków- odparło dziecko sączące koniak.
-Co?- Zdziwiła się Rysia.
-Mam dużo tyłków, rąk i nóg i głów w sumie też. Dlatego on nie rozpoznał mnie od razu. I nie koniecznie lubię stać w świetle jupiterów, wręcz przeciwnie wolę przyczaić się na uboczu, ale nie zawsze to jest możliwe. Egoizm nie jest mi obcy, ale tobie też. Nie, nie pomyliłam słów, przemawiał przeze mnie altruizm myślisz, że lubię widok krwi i tego jak ktoś się harata niby dla mojej przyjemności?
-To, dlaczego?
-Wierzysz w smoki?- Mała zaśmiała się i pociągnęła solidnego łyka z butelki.
-Z bajek już dawno wyrosłam- zaśmiała się Rysia może to wpływ alkoholu, który miała we krwi albo pytanie było tak niedorzeczne, że złość gdzieś się ulotniła.
-Kretynka- stwierdziła dziewczynka- Podważasz oczywiste prawdy. Tu żyją ogromne smoki, bydlaki twarde jak kamień ciężkie, że po ich przejściu zostają koleiny i tak głupie, że nie ma słów by to opisać. Nie latają, bo jakich trzeba byłoby skrzydeł, żeby poderwać do góry takie dupsko? A jakich żeby utrzymać to cielsko choćby sekundę w górze? Lekkie kości wypełnione powietrzem to śmiech na Sali, teoria nie warta garści kłaków. Lezie taki smok i taranuje wszystko, co stanie mu na drodze, bo za głupi jest żeby ominąć na przykład dom, czy las. Tyle, że jest jakby tu powiedzieć, jest wybredny, dieta tej głupiej góry mięsa składa się tylko z jednego produktu. A ogień puszcza nie z paszczy a z zupełnie innego otworu tuż pod ogonem i tylko wtedy jak się przeżre.
-Ludzi jada?- Domyśliła się Rysia
-Pogięło cię? Nie, w mięsku to on nie gustuje. Występuje tu tak roślinka, wygląda dziwnie zupełnie jak rozczłonkowana larwa. Kawałki ciała dziwoląga ciągną się całymi kilometrami. Koloru to jest nieokreślonego, ale nic pięknego. Leży sobie taki pięciometrowy kaban i zjada wszystko, co żywe, człowiek dla niego to bardzo smakowita przekąska. Nie musisz pytać, sama powiem, wszystko mu jedno czy trafi się dziewica czy rozpustny starzec. Dlatego nie można wybić smoków, tylko one z dziwolągiem dają sobie radę. Nie ma smoków nie ma ludzi, taki układ. Smok tępi chwasta a zbytnia wylewność i serdeczność ludzi wpływają na rozsiew. Na przykład przytulam do piersi tego ze złamanym nosem i ptakiem na głowie i co, natychmiast mamy dwa nowe pędy cholerstwa. Rozwalam mu nos i jestem wredna istnieje szansa, że zadusiłam kilka takich młodych, co to dopiero wykiełkowały. To, że pociął sobie łapy mogło zniszczyć nawet starego.
-Przerażające, ty mówisz serio?
-To jeszcze pikuś, dosłownie. Tu nie ma miłości. Nikt nikogo nie kocha i całe szczęście, bo roślinka na takim nawozie zadusiłaby świat. Mężowie nie kochają żon, matki nie kochają dzieci a mimo wszystko nie są źli. Mają szacunek do życia. Egoizm to tutaj cnota ratująca innych.
Rysia nic nie powiedziała, bo co tu można było mówić, pociągnęła tylko z butelki łyka koniaku i próbowała sobie wyobrazić smoka żrącego makabryczne roślinki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz