niedziela, 19 kwietnia 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 60. Altruizm .




60. Altruizm .

-Zaszufladkowałaś mnie i nawet nie przeszło ci przez głowę, że przemawia przeze mnie altruizm- Dziewczynka podeszła do stolika, przy którym wcześniej przelewał z karafki do kielicha swój dziwny napój mężczyzna, który chciał uczynić z Rysi niewolnicę. Z nieukrywanym obrzydzeniem odstawiła naczynia z płynem na bok. Powąchała kielichy, które wyglądały na czyste i też się skrzywiła.
-Chcesz?- Spytała Rysię pokazując palcem w stronę karafek.
Rysia pokręciła przecząco głową, chciało jej się pić i to bardzo, ale grymas na twarzy dziewczynki zniechęcił ją zupełnie.
-I słusznie -stwierdziło dziecko- z pół roku byłabyś na haju. Może nawet zamknęliby cię w wariatkowie. A w smaku obrzydliwe, smakuje trochę jak krew, ale nie zupełnie. Moim zdaniem jeszcze gorzej, nie wiem, co oni tym widzą.
Dziewczynka zostawiła stolik w spokoju i podeszła do czegoś, co wyglądało jak złota beczka powieszona na łańcuchu zaraz pod sufitem. Tuż nad złotą beczką brakowało kawałka malowidła, w wyniku ataku falującej podłogi, odpadła głowa tęgiej niezbyt mocno przyodzianej kobiety. Tako obwicie obdarzonej biustem, że Rysia mimowolnie zastanawiała się, czy gdyby zebrać do kupy wszystkie niemałe biusty kobiet w jej rodzinie wystarczyłoby by równać się tą kobietą. Pewnie nie. Dziewczynka tupnęła a beczka powolutku zsunęła się niżej. Łańcuchy wydając metaliczny, drażniący uszy dźwięk w końcu się zatrzymały a beczka miękko wylądowała na podłodze. Nie była wcale taka mała tak jak się to wcześniej wydawało Rysi. Dziecko, które wcześniej mówiło tak przerażające rzeczy i dla którego wydanie wyroku śmierci nie stanowiło żadnego problemu, wytarło zasmarkany nos do rękawa i dotknęło ścianki tajemniczego złotego przedmiotu. Natychmiast odskoczyła złota, wypolerowana na błysk powierzchnia i Rysia ze zdziwieniem odkryła, że to zwyczajny barek.
-Wodą nie pogardzisz- stwierdziła mała i nalała do pękatej szklanki o grubym dnie wody z zielonej butelki.
Rysia nie wiedziała, co zrobić, ta butelka mogła stać tu już tak długo, że zwykła woda przemieniła się w truciznę.
-Świeża- Niemal natychmiast rozwiała jej wątpliwości dziewczynka, wciskając zimną wręcz lodowatą szklankę w rękę.
Jak to możliwe, że to nie był tylko złoty barek, ale też lodówka, która wisi pod sufitem i całkiem dobrze sobie radzi bez elektryczności, pomyślała skołowana Rysia.
-Dziękuję- wystękała
-To teraz, gdy wrócił ci już głos, nie spytasz, co miałam na myśli wspominając o altruizmie? Widzę, że cię jeszcze nie przekonałam.- Dziewczyna nalała sobie wody i duszkiem wypiła całą szklankę.
-Nie spytam. Nie zrozumiem odpowiedzi, albo jeszcze gorzej zupełnie mi się nie spodoba. Powiesz to tak, żebym uwierzyła w każdą nawet najbardziej wierutną bzdurę argumentując, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Wyjdzie na to, że jestem głupia a ty będziesz miała powód by uznać mnie za plastelinę, którą możesz kształtować wedle swojej woli- Woda była dobra, smakowała jak źródlana.
-Tutaj nie ma wody.- Stwierdziła dziewczynka
-Gdzie?- Spytała automatycznie Rysia wpatrując się w szklankę, w którą trzymała w ręce. Dałaby sobie uciąć głowę, że ten płyn, który przed chwilą piła to właśnie nic innego jak woda.
-Ta, którą pijesz, jest tu specjalnie dla mnie ściągana. To jest jedyna woda, jakiej możesz się napić w tej rzeczywistości. Oni oczywiście piją płyny tyle, że same trucizny. Nie warto tego nawet dotykać chyba, że chcesz zaliczyć odpał swojego życia, ale nie będzie to dobre doświadczenie. Koniaczku chcesz?
Tak, stanowczo chciała koniaczku najlepiej pełną złotą beczkę. Zasmarkane dziecko tłumaczyło jej, że jest w miejscu, gdzie nie występuje coś takiego jak woda a wcześniej skatowało olbrzymiego silnego mężczyznę twierdząc, że przemawiał przez nie altruizm. A chwilę wcześniej Rysia była niewolnicą. Tak, potrzebowała wielkiej ilości koniaku albo jeszcze lepiej stałego dostępu do bimbrociągu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz