poniedziałek, 19 marca 2012

Alaskańskie polowanie


Raptor jest wspaniałym Rodzicem Zastępczym. Psy, które do nas trafiają, uczy praktycznie wszystkiego i jest w tym znacznie skuteczniejszy, niż my sami. Ma życiową mądrość płynącą z lat doświadczeń z kontaktów w Eskimosami, cierpliwość, którą dał mu wiek i psią wiedzę jak bez słów dotrzeć do tych małych kłębków emocji, do których żadne ludzkie gadanie nie dociera.

Zwykle kilka dni obserwuje nowego psa, przygląda się i opracowuje plan nauczania. Decyduje czy posłać malca do pierwszej, czy od razu do trzeciej malamuciej klasy, czy posadzić w pierwszej ławce, tuż pod okiem nauczyciela, czy wystarczy przedostani rząd, bo młode jest zdolne i i tak się nauczy…

Tym razem nasz samiec postanowił rozpocząć edukację Nuki do sztuki polowania, alaskańskiego oczywiście:

- Słuchaj mała, musisz umieć o siebie zadbać, bo bez tego zginiesz! Popatrz jakie z ciebie chuchro, machnę ogonem i cię zabiję. Jak masz zamiar przeżyć tu, na Alasce, jak nie umiesz zdobyć kromki chleba z masłem?! To się musi zmienić, bo wyglądasz jak nieszczęście – aż wstyd z Tobą na spacery uczęszczać!
- Tu na Alasce – kontynuował, widząc, że kromka chleba z masłem przemówiła do wyobraźni Nuki i mała słucha go z coraz większym przejęciem – jest zima. Zimą jest zima i wiosną jest zima. Latem jest jesień, ale tylko przez połowę, bo potem znowu jest zima. Wiem, wiem, ostatnie lata, powiedzmy jakieś osiem ostatnich lat, czyli tyle ile ja żyję, było dość nietypowych klimatycznie… Ale to się może zmienić w każdej chwili! I musisz być gotowa na wielkie mrozy. Przy takiej pogodzie najlepsze polowanie to takie, w którym zdobywasz maksimum pożywienia, wkładając w to minimum energii…
 
Nuka była wyraźnie przejęta jego słowami. Przez cały następny dzień chodziła za nim krok w krok, bacznie śledząc wszystko co robił, żeby się jak najszybciej nauczyć się alaskańskiego polowania. Raptor jednak nie spieszył się z kolejnym wykładem.

- Spójrz na Eskimosów – podjął przerwany wątek dopiero wieczorem, kiedy oboje odpoczywali po pochłonięciu drugiej miski chrupek (u Nuki z rosołkiem) z dokładką pasztetu „do smaku” – jacy oni są duzi! Co prawda trochę słabawi, i smyczy nie zawsze są w stanie utrzymać (lekcje z ciągnięcia Eskimosa będziesz miała, ale dopiero w drugiej klasie), ale za to wysocy i ciężcy. Potrafią zdobywać pożywienie to pewne. Ty też taka wysoka urośniesz, jak będziesz jeść to co oni. Nie daj się zwodzić chrupkami – oni sami ich nie jedzą! Lepiej miski nie dojeść, a w brzuchu miejsce na chleb z masłem zostawić…
- Ale Raptuś! Jak ja mam jeść ten chleb z masłem jeśli mi ciągle tylko chrupki do miski wpadają! Nie mam przecież przeciwstawnego kciuka, żeby sobie sama ukroić i posmarować.
- O to się nie martw. Oni ukroją. Oni posmarują. A nawet na dokładkę szyneczki na wierzch dorzucą.  Weź dziecko kajecik i notuj:

„Wyróżniamy dwie techniki polowania alaskańskiego: ŻEBRACTWO i ZŁODZIEJSTWO.”

Zapisałaś? Żebractwo to rzeczownik, a czynność nazywany żebraniem, podobnie ze złodziejstwem: czynność to kradzież. Mamy jeszcze określenia psów, które się tym zajmują, ale zasługują na nie tylko profesjonaliści: pies który żebra to żebrak a pies który kradnie to...
- Kradniak!
- Nie kradniak, tylko złodziej. Eskimosi logiką nie grzeszą, a ich język jest naprawdę popaprany. Reguł to ty się w nim lepiej nie doszukuj. Ale wracając do wykładu: byle kto złodziejem nie zostanie. Ty nie masz szans. Takie niepewne siebie chuchro nigdy niczego nie ukradnie. Umarłabyś ze strachu, sama w kuchni. Chociaż z drugiej strony… - i tu przyjrzał się Nuce od stóp do głów – masz za to naturalne predyspozycje, żeby zostać żebrakiem. Te wielkie oczy i chudy tyłek… Kochana! Jeszcze nas oboje wyżywisz… A’propos wyżywienia: nasi Eskimosi muszą być w tym naprawdę dobrzy. Wychodzą na godzinę i wracają z wielkimi torbami żarcia. Nie wiem czy kradną czy żebrają, ale chyba jedno i drogie, bo jedną techniką tyle by nie zdziałali!

Raptor dał Nuce kilka dni na przetrawienie teorii i zabrał się za zajęcia praktyczne. Idealny okazał się dzień imprezy rodzinnej – przybyło dużo Eskimosów, dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy. Samce i samice, i nawet jedna sztuka na wózku inwalidzkim. Raptor mógł rozwinąć skrzydła. A Nuka łaziła za nim krok w krok i chłonęła wszystkie jego nauki. Teraz to całkiem inny pies. I Raptor ma rację - z jej talentem jeszcze ich oboje wyżywi... 

…a ja, specjalnie dla Was, wynotowałam kilka technik i praktycznych wskazówek jak zdobywać pożywienie na Alasce. Na wypadek jakby ktoś z Was się tam wybierał…


Technika „na śmierć głodową”

 Ta technika najlepiej się sprawdza wobec Eskimoskich samic. Bo mają dobre serca i bardzo psy kochają. I nigdy, przenigdy, nie dadzą im cierpieć, zwłaszcza głodu, wolą już sobie od ust odjąć niż ryzykować ich smutek i przygnębienie. Technika polega na tym, żeby bacznie obserwować samicę. Najlepiej to robić niezbyt natarczywie, udając że się śpi na przykład. I kiedy ona wraca z kuchni z talerzykiem kanapek, trzeba szybko się zbliżyć i zrobić minę „psa nie karmionego od trzech miesięcy”. Wielkie błagalne spojrzenie, koniecznie grzeczne „siad”, bo psy o złych manierach mogą Eskimosa wkurzyć, a wtedy nic nie dostaną. Lekki uśmiech, żeby było wiadomo, że pies kocha zarówno Eskimosa jak i jego kanapkę. Jak nie zadziała, to należy utkwić wzrok w pożywieniu w taki sposób, żeby Eskimosowi kęsy w gardle stanęły. Wypracowany w ten sposób kawałek kanapki trzeba pochłonąć dość szybko, żeby zdążyć wybłagać jeszcze drugi, zanim Eskimosi wszystko sami zjedzą…

Technika „na separację od stołu”

To jest technika, którą stosujemy kiedy Eskimosi jedzą (zwykle cista) przy niskiej ławie. Pod pretekstem pieszczot należy niepostrzeżenie wepchnąć się między stół a Eskimosa, odgradzając go od jego talerzyka. I się NIE RUSZYĆ, choćby nie wiem co, udając że się nie rozumie ŻADNYCH komend. Eskimos oddzielony od swojego talerzyka wkrótce o nim zapomni, a wtedy my niepostrzeżenie możemy się zabrać za wylizywanie zawartości… 
UWAGA: Na tą technikę dają się nabierać tylko goście. W przypadku kryzysowym, kiedy nasz własny Eskimos zauważy co wyprawiamy, należy niezwłocznie przystąpić do wylizywania talerzyka, zanim zostaniemy przepędzeni na dobre.
UWAGA 2: Mistrzowie tej techniki, tacy z czarnym pasem, potrafią tak się ustawić, żeby wylizywać talerzyk i jeszcze równocześnie być głaskanym! Raptor się do mistrzów zalicza...

Technika „na ślinotok”.

Nieźle się sprawdza przy żebraniu u kogoś odświętnie ubranego: siadamy blisko delikwenta i zaczynamy toczyć ślinę (nie zapominając o odpowiednim wyrazie pyska, w stylu: "śmierć głodowa"). Większość Eskimosów będzie wolała zrzec się jedzenia, niż ryzykować ruinę kreacji.
UWAGA: odmianą tej, jest inna technika: „na zaciągnięte rajstopy”: wybieramy Eskimoskę w spódniczce, siadamy i pacamy ją łapą w kolano. Najpierw delikatnie, ale na tyle wyraziście, żeby zorientowała się, że przy drugim pacnięciu pozaciągamy jej rajstopki. Ten szantaż ZAWSZE działa i już po chwili będziemy mogli delektować się jej kawałkiem ciastka, a także wszystkim co tylko jest w zasięgu jej ręki.

Technika „na: oblizanego nie ruszą”

Polega ona na przejściu, niby bez powodu, przypadkiem i bez złych zamiarów, w pobliżu ławy na której Eskimosi postawią talerze z przekąskami, i kiedy nikt się tego nie spodziewa, polizaniu najbliżej leżących przekąsek. Możecie być pewni, że Eskimosi polizanych nie ruszą. Pani domu, czerwona jak burak, zbeszta nas pokazowo, a potem zdejmie te polizane kąski i wrzuci wprost do naszej miski. Na co oczywiście od początku liczyliśmy!

Technika na „uciążliwy podnóżek”

To jedna  z niewielu technik, które można stosować do swoich własnych Eskimosów, a także, a nawet w szczególności, do wszystkich dzieci. Polega na poczekaniu aż wszyscy usadowią się przy stole, a potem wepchnięciu się siłą pod ich nogi. I kręceniu się tam długo i uciążliwie, szturchaniu zimnym nosem, łaskotaniu w bose stopy, zwijaniu obrusa z całą zawartością pod przykrywką merdania ogonem i stosowaniu wszystkich innych sztuczek, jakie tylko podpowie Wam wyobraźnia, żeby tylko uniemożliwić Eskimosom jedzenie. Jest nadzieja, że chcąc nas wywabić spod stołu Eskimosi wystosują ofertę w postaci smacznego kąska. W przypadku dzieci, może się udać zdobyć pożywienie bez konieczności wychodzenia spod stołu (co umożliwi wielokrotne powtórzenie czynności żebrania), o ile na obiad nie ma naleśników (dzieci naleśnikami się nie dzielą, no chyba że się najadły, lub to naleśniki ze szpinakiem).

Technika na „brutalną siłę”

Nie ważcie się stosować tej techniki, jeśli wasz Eskimos jest w pobliżu i może to zobaczyć. Może Was spotkać surowa kawa, z zamknięciem w kojcu na cały dzień włącznie! A wtedy rodzinne przyjęcie zmarnowane: już nic nie wyżebrzecie… Nie wolno też robić tego małym dzieciom, bo się rozpłaczą i wtedy… patrz: „kojec”.
Jest to technika z pogranicza żebractwa i złodziejstwa. Najlepiej stosować ją wobec nastolatków, robiąc przy tym zabawne miny i merdając ogonem. Nie tylko nie zostaniemy ukarani, ale nastolatek zapewne uzna całe zajście za bardzo zabawne i pobiegnie do kuchni po nowy kąsek, żeby sprawdzić czy potrafimy powtórzyć tę sztuczkę. Technika jest prosta: z uśmiechem na pysku podbiegamy do dzieciaka i strojąc zabawne miny, kradniemy mu z ręki kanapkę. UWAGA: złodziejskie kłapniecie musi być bardzo precyzyjne i obejmować tylko jedzenie! Bo jak niechcący złapiemy za palec to… patrz „kojec”.

6 komentarzy:

  1. powiem tylko tyle: zmieniam hasło w komputerze żeby moja sucz nie naczytała się zbytnich mądrości Raptorowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tylko od naszego psa dodam - technika "cierpliwego piszczenia" - należy ułożyć przy pani (nawet nie jedzącej)i zacząć żałośnie piszczeć, następnie usiąść i podnieść łapkę ale w żadnym razie nie pacać tylko piszczeć jeszcze żałośniej - po max 10 minutach masz miskę pełną kefiru, jogurtu, maślanki lub sera.
    :D
    Straszne...:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No. Straszne... :D
      Mój Raptor też kiedyś tak spróbował. Ale tylko raz. Bo jak zaczął skamleć to go w środku nocy zapakowałam do samochodu i pojechałam na ostry dyżur weterynaryjny... Byłam pewna, że umiera <:/
      Wymacali go, obejrzeli i nawet krew pobrali, ale nic nie znaleźli... Do tej pory nie wiedziałam co mu się wtedy działo. A on po prostu JOGURTU chciał!!!!

      Usuń
  3. Oblizanego nie ruszą wymiata:)

    OdpowiedzUsuń
  4. coż, szukam posta gdzie miałam napisac o czekoladzie i nie moge znaleśc wiec tu zamieszczam:
    pierwsze na liscie artykułów bardzo szkodliwych dla psa są czekolada i przetwory z kakao. zawierają one metyloksantyny tj: kofeina, teobromina i teofilina.

    dawka zabójcza dla psa to : 100- 200 mg teobrominy na kg masy psiego ciała !!!
    po dawce 20 mg na kilogram masy ciała występuja objawy sredniego zatrucia czyli m.in po ok 6 - 12 godz pojawiają sie wymioty, biegunka, wzdęcia, nietrzymanie moczu, niepokój , drgawki, niezbornośc ruchowa. ostatecznie: zaburzenia akcji serca i oddychania.

    i np w mlecznej czekoladzie 100 g znajduje sie 200 mg teobrominy i kazdy niech sobie przeliczy na swojego psa, ael ogolnie daje to ze tabliczka mlecznej czekolady zatruje psa o wadze 10 kg. a przy czekoladzie gorzkiej jest jeszcze gorzej, bo ma ona ok dwa razy wiecej tej toksycznjes substancji.

    inne substancje ktorych nie może jesć pies:
    - czosnek
    - cebula
    - rodzynki
    - winogrona
    - gwiazda betlejemska - roślina, jej sok jest trujacy dla ludzi, zwałaszcza dizeci również.

    mam nadizeje ze komus pomoże ten post, zwłąszcza tym, ktorzy mają czekolubne kudłacze ;)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest jeszcze jedna technika, której - aż mi się wierzyć nie chce - Raptor nie zna.
    "Na odsuwanwgo". Polega ona na tym, że gdy twój eskimos staje przy szafce kuchennej i zaczyna sobie szykować żarcie należy natychmiast usiąść jak najbliżej niego. Następnie wpatrując się w niego, pod pozorem poprawiania, wsuwamy się między niego a szafkę. W momencie, gdy zaczyna mu już brakować długości rąk to wcześniej, czy później coś spaść mu musi. Wtedy musisz błyskawicznie to złapać i połknąć. W przeciwnym wypadku jest duże prawdopodobieństwo, że podniesie, opłucze i sam zje.

    OdpowiedzUsuń