sobota, 24 marca 2012

Lunie fascynacje czyli pies też człowiek




Wygląda na to, że Luna na dobre się u nas zadomowiła. Ostatnie pozory respektu i szacunku zniknęły, a to za sprawą kuchennej leżanki. Psia spryciula aby pokazać, że akceptuje nowe warunki lokalowe zaanektowała któregoś ranka niezamieszkałą jej zdaniem kanapę. Ledwo ją siłą intelektu i odrobiną marchewki zwlekłam z ludzkiego legowiska, bo już groziła mi poranna kawa na stojąco. Aby zapobiec w przyszłości podobnym ekscesom za radą doświadczonej właścicielki dwóch krnąbrnych malamutów popsikałam obficie kanapę renomowanym specyfikiem. Zgodnie z instrukcją obsługi miał on przy pełnej nieszkodliwości dla ekosystemu i lodów Arktyki trzymać mojego pupila z dala od powierzchni nim uraczonej pozostawiając przyjemny dla mnie cytrynowy zapach. Nie wiem czy to była cytrusowa bryza czy raczej zapach dezodorantów z początków lat 90tych, dość że na mnie preparat zadziałał zaskakująco skutecznie – opuściłam pomieszczenie z kanapą i poszłam się wietrzyć przy myciu okien. Gdy po chwili zerknęłam do kuchni - ot tak bez przyczyny - zobaczyłam Lunią mordkę z rozkoszą wtuloną w koc jeszcze wilgotny od odstraszacza. Reszta Luny leżała na kanapie. Konkluzja – gdy spodziewamy się niespecjalnie mile widzianych gości siedziska dla nich przewidziane spryskujemy owym preparatem. Do nabycia w dobrych sklepach zoologicznych.
A tak z zupełnie innej beczki.....niedawno odwiedził nas zaprzyjaźniony strażak. Ubrany w mundur, z wzorową postawą zrobił na naszej psiej pannie piorunujące wrażenie. Zazwyczaj nieufna wobec obcych, w szczególności mężczyzn, tym razem Luna pozwoliła się od razu pogłaskać, pokazała większość opanowanych komend i jeszcze wycałowała naszego strażaka jakby szedł na wojnę. Bez smakołyka w zamian!! A to wszystko patrząc mu z rozanieleniem w oczy! A na koniec uciekła za nim aż na schody i siłą ją trzeba było zaciągać do domu. Służby mundurowe najwidoczniej Lunie przypadły do gustu. Nic to, jutro jedziemy na skały, może ciężka praca wspinacza też jej zaimponuje. Bo przecież pies powinien być dumny ze swoich domowników, a żaden z nas strażakiem niestety nie jest....Poza tym myślę, że to była tylko chwilowa młodzieńcza fascynacja, a prawdziwą miłością Luny są...rowery i podmokłe plenery. Ale o tym następnym razem.





4 komentarze:

  1. Nie dziwi mnie fascynacja Luny strażakiem. Po szkoleniu ppoż też ich podziwiam. :)
    Odstraszacz zapachowy testowałam w wersji kociej, żeby kotecki nie drapały sofy, nie wiem jak one, ale ja potem do pokoju nie mogłam wejść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mówi przysłowie: Za mundurem Panny sznurem :):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Luna sie zakochala! ;) tak, ja spryskałam przeparatem przeciw gryzieniu dywan za ktory zabierał sie moj jeszcze wtedy szczeniaczek i pierwsze co zrobiła po zaaplikowaniu owego renomowanego preparatu? zaczeła go lizać! wiec ja juz w nic nei wierze ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kiedyś próbowałam odstraszyć odstaszaczem koty (to była kanapa. Celowo napisałam: BYŁA). Po totalnym fiasko wersji kociej, tej psiej nawet nie testowałam...
    Kurcze, STRAŻAK... I to na galowo... Nie dziwię się Lunce. Łobuziara ma gust i charakter! Teraz zobaczysz co to znaczy miec w domu nastolatkę ;))

    OdpowiedzUsuń