poniedziałek, 5 marca 2012

Niania


Jak już wcześniej wspomniałam dodatkową funkcję jaką otrzymaliśmy w pakiecie była niana. Zaczeło się normalnie jak to w większości przypadków bywa, ciąża, rozterki jak to będzie jak się pojawi mały człowiek w rodzinie. Tysiące dobrych rad, ostrzeżeń, przepowiedni mrożacych krew w żyłach, a to, że pies zagryzie dziecko podczas snu, a to, zgniecie swoim cielskiem, albo zje wszystkie paluszki. Koli od początku czuł, że coś się w naszym domu zmieni, kładł mi pysk na brzuch, pilnował na każdym kroku, a jak wychodziłam z domu bez niego strasznie piszczał, jakby wołająć beze mnie nigdzie sama nie pójdziesz, teraz potrzebujesz dobrej ochrony, nie jesteś już sama.
W domu oczywiście nadzorował każdy krok w przygotowaniach, pilnował by ściany były dokładnie poukładane, sprawdzał czy ubranka leżą w szafce jak należy i czy są odpowiednio miękkie. Aż nadszedł ten dzień, a właściwie noc i dzięń, bo jak trafiłam do szpitala 5 minut po północy, tak Nadię urodziłam o 23.58. A Koli w tym czasie ciągle skomlał, w końcu  jak to tak mogło być, że on ochroniarz nie został wogóle zabrany do szpitala, uspokoił się dopiero jak maż wrócił.
Przed powrotem do domu, oswajaliśmy Myszaka z zapachem dziecka, po prostu mąż brał ubranka od Nadki do domu i Myszak je sobie obwąchiwał. Dzień w którym  Koli mial poznać Nadię był coraz bliżej,  a my z męzem coraz bardziej przerażeni, mieliśmy tysiące myśli i wątpliwości czy dobrze zrobiliśmy decydując się by pies z nami został, nie słuchając rad "dobrej babci i cioci", zastanawialiśmy się
co będzie, jeśli Koli nie zaakceptuje nowego członka rodziny, strach spotęgował jeszcze bardziej fakt,że kiedy wróciliśmy do domu , wowczas, gdy wrocilismy z Nadia, Koli witał już nas od wejścia, skakał, lizał mnie, probował wcisnąć się do nosidełka, a kiedy Nadusie położyliśmy do łóżeczka próbował do niego wskoczyć. Wystraszyłam się wtedy nie na żarty, bo jeżeli teraz tak to będzie wyglądać, że co rusz będę musiała odganiać psa i bronić dziecka, to ja sobie tego na dłuższy czas nie wyobrażam. Przecież miało być tak idealnie, ja karmie na fotelu, pies leży u stóp. Na szczęscie pies po wykluczeniu z stada (zamknięciu na balkonie), uspokoił się i już nie próbował na siłę być jak najbliżej nowej żywej istoty w domu.
Nadeszła pierwsza noc i jak to z noworodkiem bywa, co chwilę pobudka, karmienie, przewijanie, naszczęscie miałam towarzystwo, Koli gdy tylko Nadii zapłakała, stęknęła przez sen, wydała jakikolwiek dźwięk już był przy koszyku, w ciągu dnia, każdy zabieg pielęgnacyjny, nie mógł odbyć się bez asysty włochatego starszego brata. Kolejne dwa dni i noce przebiegły podobnie. Po kolejnej nieprzespanej nocy Koli wstał i idąc w kierunku drywi wejściowych, zaliczył wszystkie możliwe ściany i to kilkakrotnie. Wyobraźcie sobie psa z deficytem snu, który chcę wyjśćna spacer, ale jednocześnie wykorzystać każdą sekundę na sen.
Po tym wydarzeniu na każdy pierwszy takt płaczu, Koli uciekał na balkon, z czasem jednak poznał zalety posiadania małego człowieka w domu, w końcu mała nie krzyknie jak będę probował podebrać jej małe conieco z ręki, talerza, mała sama podetknie mi smakowitę kąski i dużi nie mogą mi nic zrobić. Mała ma ciekawe zabawki które mi pod nos podtyka, pryz okazji i ja się pobawię. A na spacerze jako jej obrońca odgonie od wózka wszystkie agresywne psy, bez smyczy.
Mimo, że z Nadią Koli był 5 lat, to i tak najlepszym przyjacielem był mojej młodszej 3 letniej córci. Najmłodsza,a jednak to ona została przywódcą grupy, składającej się z niej i psa. Wszędzie razem, on bronił jej, a ona zawszę stawała w jego obronie, w przypadku rozprawy w sprawie kradzieży pączka, zaginionego masła czy też porwanej ze stołu kanapki z szynką. Takiej więzi nie przerwie nic, nawet śmierć mimo, że Myszaka nie ma już z nami obie dziewczyny tęsknią za nim, wspominają go i proszą o opowieści jak to z nim było wesoło.

2 komentarze:

  1. Jejku, na jakiego pięknego psa wyrósł Twój Koliś! Wyglada niesamowicie przy Twojej córeczce! Ja też urodziłam sie w domu, w którym był pies i podobnie jak w przypadku Twojej młodszej córki połaczyla nas prawie transcendentalna więź. Pamietam tamten okres, choć bylam maleńka. I dlatego Twoja opowieść bardzo mnie poruszyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodkie zdjęcie i fantastyczna historia, nie wiedziałam, że te psy sa tak mądre :)

      Usuń