Derptuś jest dziś zły. Naprawdę. Wkurzony, wściekły,
podenrewowany. Bo pada deszcz. I przez to jej nie wolno na ogród...
Tak naprawdę to tylko po części przez to. Nuka miała wczoraj
zabieg, który, mam nadzieję, kończy definitywnie sprawę jej leczenia. No i ma
teraz małą rankę na brzuszku i nosi kubraczek w moro, który jest na nią za
duży, bo to kubraczek dla Malamuta, a nie dla Klee Kaia. No, ale kubraczek nie
jest niestety nieprzemakalny, więc Nuczek ma chwilowy zakaz wylegiwania się w
mokrej trawce, przynajmniej do czasu zdjęcia szwów. Oczywiście, że wychodzi,
ale tylko na siku i kupę. A potem musi wracać i kropka!
Z jej punktu widzenia to wszystko moja wina: nie dość, że zawiozłam ją wczoraj do tego złego Eskimosa, który tylko udawał miłą osobę, a tak naprawdę to ją naćpał i wykorzystał. I teraz ma coś na brzuszku, ale nawet nie wie co dokładnie, bo ubrałam ją w ten głupi kubraczek. Wczoraj, jak była naćpana, to umiała sobie z niego łapki powyciągać. Ale niestety, nie zdążyła dokładnie swojego skrzywdzonego brzuszka obejrzeć, bo ja oczywiście musiałam wszystko zepsuć i spowrotem ją ubrać. Choć przecież tak się namęczyła, żeby to z siebie ściągnąć, i żebym ja wiedziała, że to wcale nie było TAKIE ŁATWE! No, a dziś już nie pamięta, jak to się robiło...
A potem nie dałam jej jeść, choć mi pokazywała najpiękniej jak umiała, że głoduje
już całą dobę. Samą siebie przeszła w tej pantomimie,
nawet nie wiedziała, że tak potrafi. A ja nic. A Raptor nic nie pokazywał, a dostał.
I to wszystko po takim ciężkim dniu! Co to ma być za sprawiedliwość?! Na
szczęście te prochy co jej Podły-Weterynarz zaaplikował ewidentnie dodają Klee
Kaiom odwagi, więc sobie poradziła: wypełniła brzuszek kradzionym papierkiem po
czekoladce i kradzionym kawałkiem kiełbaski. I kawałkiem bułki, który udało jej
się wyżebrać biorąc mnie na wzrok „głodującego psa” i szeroki uśmiech ćpuna.
Wiedziała, że takiej kombinacji się nie oprę…
No, a na końcu, czyli już dzisiaj, nie wypuściłam jej na
ogród na tyle czasu ile jej się przecież słusznie należało. Bo jakiś głupi deszcz.
I na spacer też nie poszła! A Raptor poszedł. I wrócił cały mokry i zabłocony.
Więc jak to jest, że jemu wolno, a jej nie?! Czy ona już tu żadnych praw nie ma
w tym domu?!
No więc się nie dziwcie, że teraz jest wkurzona.
A jak wygląda wkurzony Dreptuś?
No cóż. Wygląda podobnie jak… wkurzony motylek.
Bo Nuka ma Osobowość Motyla:
Jest tak delikatna, że jakby mogła wybierać sobie życie, to
byłaby białym obłoczkiem na letnim niebie. Cała z mgiełki i słońca biegałaby
sobie po niebieskim i czasem odpoczywała, a czasem ganiała się z wiatrem. A
raczej z takim leciutkim, małym, letnim wietrzykiem...
Nuce brakuje czegoś, co mają wszystkie inne psy na świecie: modułu
odpowiedzialnego za agresję. Po prostu nie została wyposażona. No, bo obłoczków i motylków w agresję się nie wyposaża.
Ma za to, w przeciwieństwie do obłoczków, cztery łapki, więc
ich teraz użyje!
Więc proszę bardzo: z tej złości, na głupi deszcz i
upartych, niesprawiedliwych Eskimosów, łapkami zdepcze swój kocyk. Niech choć on
przypomina trawę, na której nie wolno jej dziś poleżeć! I che go
nawet ugryźć, ale jak tylko otwiera pyszczek, to się okazuje, że nie jest pewna jak
się to w ogóle robi. Więc tylko muska kocyk szeroko otwartym pyszczkiem, żeby
sobie nie myślał. Ale nie kłapie, co to to nie, bo by kocyk jeszcze zabolało,
a tego by przecież nie chciała.
Kocyk się zwinął ze strachu i to wystarczyło, żeby złość Nuce minęła. Na szczęście nie próbował uciekać, bo wtedy nie wiadomo czy by wkurzonemu Dreptusiowi wystarczyło odwagi, żeby go złapać...
Kocyk się zwinął ze strachu i to wystarczyło, żeby złość Nuce minęła. Na szczęście nie próbował uciekać, bo wtedy nie wiadomo czy by wkurzonemu Dreptusiowi wystarczyło odwagi, żeby go złapać...
A skoro złość minęła, to, wzorem wszystkich motylków, Nuczek się na kocyku położył i zasnął… W za dużym kubraczku moro, w którym jakimś cudem wygląda jeszcze bardziej motyklowo. I pewnie jej się śni niebo letnie i obłoczki i dmuchanie z wiatrem w liście. Tak dla zabawy.
PS.
I tylko jeszcze spieszę wyjaśnić, że Dreptuś, mimo zabiegu w znieczuleniu ogólnym, dalej ma cztery łapki. A na zdjęciu poglądowym widać tylko trzy, bo czwarta spoczywa na Raptorowym karku... Chwilę wcześniej Nuka właziła mu na głowę i zagryzała ucho... Oczywiście, że mogła: Raptor na takie rzeczy motylkom pozwala...
Aha.. Więc tu ma łapę. :D Piękny z niej motyl, ze skrzydłami jej do twarzy.
OdpowiedzUsuńhello hello :)
OdpowiedzUsuńpozrdowienia z krajów Wikingów, ale nie tych szwedzkich ;)
postanowiłam, że bedę jutro próbowała Dreptusiowej babki...jako , że jestem w tzw letnim domku na weekend, oddalonym od cywilizacjii dziesięcio minutową drogą przez jęzioro łodzią, ale to tylko, jeśli jest paliwo w silniku, jesli nie, to trza wiosłować i robi sie około 40 minut, ale to tylko do miejsca gdzie jest auto, bo do niego najpierw trzeba wejśc pod niezłą górkę (górka to mało powiedziane), potem autem około 15 min i jest cywilizacja.....więc po przeczytaniu o Dreptusiowej babce, jako, że jutro kończę....hmm no dobra jesteśmy malamuciarzami....kończe 32 .... to upiekę babkę dreptusiową :) będzie to mój tort :)bo składniki na babuszkę akurat mam wszystkie :)
eh to bedą moje pierwsze urodziny od 6 lat bez mojego hasiora i pierwsze od 4 lat bez mojego mamutka :(
ale za tydzień w sobotę będziemy razem wtulać się do siebie i spać razem na podłodze całą noc, albo nawet kilka!!!!! i tez upiekę Dreptusiową babkę i zjemy razem
pozdrawiam i proszę o wysmyranie futrzastych i motylastych :)
monia
wkurzony Dreptuś?! to musi być coś!
OdpowiedzUsuńej! Zaniedbujesz pisanie!:)
OdpowiedzUsuń