Mieszkam na planecie kretów. Wściekłych i
niestrudzonych. Najzłośliwsze stado kretów, jakie widział świat zaanektowało
mój ogród. To pewne. Ich kopce niczym wyjątkowo zajadła ospa niestrudzenie
naznaczają mój kawałek ziemi. To zemsta za to, że odłowiwszy takiego kreta mój
tato pakował w kapelusz i wynosił za potok. Kto pierwszy wracał do ogrodu tata
czy kret? Tego nie wiem, ale stawiam na kreta.
Przyszła wiosna i wbrew moim wcześniejszym obawom,
że śnieg, który zalegał wszędzie wokół nie zniknie do jesieni, odszedł wraz z
deszczem i słońcem. Wiem ci, co nie mieszkają w górach nie mają pojęcia ani
zielonego, ani żółtego, ani żadnego innego, o czym mówię. To zamykamy teraz
oczy bierzemy oddech i wyobrażamy sobie taką bajkową widokówkę zasypany domek
śniegiem po okna i wracamy do rzeczywistości. By wyjść z tej bajki trzeba
zaopatrzyć się w łopatę i hart ducha nie wspominając o sprawnych mięśniach. Łopata
w ruch i kopiemy tunel. Na początku było łatwo nie trzeba było pełnej łopaty
unosić wysoko ponad głowę, dobrze teraz bolą nas ręce i kręgosłup mamy mokre
plecy a z pod czapki leje się pot zalewając nam skutecznie oczy. Doszliśmy do
furtki możemy wyjść. Stop. Koniec szczęścia teraz czas odkopać wyjazd z garażu.
Nie ma, że boli, że nie sił wracamy do łopaty. Wmawiamy sobie, że to lubimy, że
w sumie to fajne zajęcie a ruszamy się tak jak w wypasionym fitness clubie. Odkopaliśmy
podjazd ogarnia nas wielka niczym Mont Everest euforia, która błyskawicznie zaduszona
lawinami śniegu umiera, gdy uzmysławiamy sobie, że nasz płot zginął całkowicie
pod śniegiem, a przecież mamy psa. To kopiemy fosę sąsiedzi patrzą na nas jak
na przybyszów z innej planety albo na te wściekłe krety, co ryją pod śniegiem.
My się jednak nie poddajemy odśnieżamy.
Mamy wiosnę nie ma śniegu, więc teraz czas by
dobijały nas krety. Równowaga musi być nie możemy przecież wejść w stan
błogostanu to szkodliwe dla zdrowia. Mamy też psa malamuta, który uważa, że
jego życiową misją jest dorwać kreta. Wiadomo kreta najłatwiej tropić kopiąc
wielkie dziury i tunele niczym sztolnie w kopalniach. Ta taktyka nie bardzo się
sprawdza, choć wytrwałość Dodka zaowocowała ofiarami kreciej populacji.
Teraz zjawiła się Fela, która pozuje na kreciego
terminatora. Z lotu ptaka potrafi wcisnąć nos w kretowisko a łapy synchronizowane
z nosem natychmiast idą w ruch. Dobrze naoliwiona maszyna skuteczna i
pracowita, Taki nowy typ koparki zdalnie sterowane ekologicznej napędzanej
mięsem. Gdzieś z kosmosu pewnie od tych zielonych z czułkami poszedł impuls
włączył guziczek mózgu i czarna ryje aż iskry idą. Ten guziczek opisany jest,
jako instynkt z takim nie wygrasz. Przegrałeś zanim zdołałeś człowieku mrugnąć
okiem. Owszem Fela zareagowała na słowo nie, ale dobrze wiemy ja i ona, że wystarczy,
że się odwrócę albo odejdę na bezpieczna odległość to zakaz przestaje
obowiązywać.
Samozwańczy kopacz ubrany w czarne futro spodobał
się Dodkowi i nie wiedzieć, czemu zamarzył mu się duet. Nie wiem, dlaczego ale
zaczynam się bać, że już niedługo mój ogród będzie przypominał plac budowy
gdzie zaplanowano garaże podziemne, które będą mieć co najmniej kilka poziomów.
Fela na wybiegu dla psów wyrąbała jak na
specjalistyczną koparkę przystało potężną dziurę pod orzechem laskowym.
Plątanina korzeni jak na razie ostudziła jej zapędy, mam nadzieję, że skutecznie,
bo szkoda byłoby tak smacznych orzechów. Wiewiórki jeszcze nie protestowały,
ale już widzę ich akcję protestacyjna, gdy z transparentami maszerują po
płocie. Tylko czyja kukłę chciałyby spalić Feli czy moją? Lepiej nie wiedzieć.
Fela nie umie się bawić patykami. Budzą w niej
strach nie taki paniczny raczej niechęć i ostrożność.
Fela jest pocieszna nawet Dodek to zauważył, dlatego
nie zdenerwował się, gdy dopadła jego miski i zjadła JEGO kolację. Pewnie,
dlatego że słyszał jak jego ukochany pan przykazuje Feli, że ma odchudzić
kolegę. Tak ogólnie jestem z niego dumna, bo gościnny z niego chłopak nie protestuje,
gdy młoda zajmuje jego ulubione miejsce do drzemki.
Do głaskania podchodzą przyklejone pysk koło pyska
bez zazdrości ciekawe jak długo potrwa taki stan rzeczy?
Felusia, jesteś boska!!!!!
OdpowiedzUsuńCo tam krecia planeta, ja wiem, że masz opracowany plan, a Doduś Ci w tym pomaga skutecznie bardzo :-)
Tak trzymaj dziewczynko, tak trzymaj :-)
Miziam i kiziam Felunię i Dodusia :)
Muszę pożyczyć Felę do wyłapywania kretów, bo Bafiński fajnie kopie dołki, ale nie jest dobrym myśliwym. W wyłapywaniu kretów była nie do zastąpienia Kuna, moja była tymczasowiczka.
OdpowiedzUsuńna prosze kolejny pies wielofunkcyjny :) kretokoparka :)tylko tego orzecha by szkoda było...... coż czasem straty muszą być ;)
OdpowiedzUsuńDodek znalazł bratnia duszę więc co ma być zazdrosny??
smyraski dla dołokopków :)
monia
Fela równie dobrze sprawuje się w funkcji walca, obawiam się że na wybiegu psów trawy w tym roku nie zobaczymy;)
OdpowiedzUsuńNie zapominajmy że jest też na etacie osobistej trenerki Dodka
Misia myślę że Twoi chłopcy dadzą radę i sami z kretami się rozprawią a jesli nie to zz Felą porozmawiam;)
Obydwa futra wydrapane za uszkami, dziękuja za pamięć
Część zmieniłam adres swojego bloga z doktrekking-sh na psowate.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńMam do ciebie pytanie - jak zauważyłaś mam suczkę SH jest z adopcji i lubi iciekać. Powiedz czy wychowująć Sh lub AM od szczenięcia jesteśmy w stanie uniknąć ucieczek? Rozmyślam nad powiększeniem mojego stada bylam już zdecydowana na inną rasę ale nadal gdzieś w sercu siedzą mi północniki - boję się jednak , że to w każdym wypadku wygląda tak jak z Almą.. A nie chcę stracić psa i nie chcę ucieczek bo przyprawiają mnie o ból głowy strasznie się wtedy martwię. Masz większe doświadczenie pomóż.
Natalia trudno mi odpowiedzieć na Twoje pytanie ja mam malamuta od szczeniaka jest u mnie już 6 lat i nie ma skłonności do ucieczek. Teraz adoptowałam Felę i ona jak na razie nawet nie myśli o ucieczkach. Myślę że każdy wypadek trzeba rozpatrywac indywiualnie to że zdecydujesz się na inną rasę nie gwarantuje Ci że pies nie będzie uciekał. Tak więc jak w każdym wypadku praca i masz byc zawsze pół kroku przed swoim pupilem.
OdpowiedzUsuńNatalio...na Twoim miejscu nie puszczalabym luzem Almy...jest to pies adoptowany, byc moze nie tak dawno temu...ja mam hasiora od 7 lat, od szczeniaka.....luzem biega tylko w zamknietym terenie, a i z takiego czasem potrafi nawiac, znajdujac niby to minimalna dziure w plocie.....zima, jak byl lod na jeziorze to dla utrudnienia dostala opone do ciagniecia....i pomimo trudnosci tez chciala nawiac....ale niestety dla niej, na szczescie dla mnie ...opona nie chciala przejsc przez pas zaschnietej trzciny :)
OdpowiedzUsuńja z moim futrem trenuje bikejoring a jak jest na spacerze, ma dluga linke zrobiona z kupiomego w pasmanterii paska parcianego ok 7 metrow plus dobre zapiecie (to chyba karabinczyk sie nazywa czy jakos tak)....koszt 18zl...... wlazenie psa gdzie jej sie podoba podczas spacerow, wlaczajac kapiel w jeziorze- BEZCENNE
Natalka, jeśli lubisz północniaki, możesz poszukać Malamuta. One są troszkę spokojniejsze (choć też potrzebują dawki ruchu, bo inaczej bywają nieznośne). Rozejrzyj się za dorosłym psem, z hoteliku albo DT, takim, którego już ktoś poznał, poobserwował i będzie Ci mógł powiedzieć czy to ucieczkowy egzemplarz. Rasy północne były hodowane jako bardzo uniwersalne zwierzęta: służyły do transportu, pilnowały obejścia, opiekowały się dziećmi ale też polowały. Dlatego instynkt łowny jest różny u różnych egzemplarzy, tak jak mówiła Jola. A to on oraz niezaspokojona potrzeba ruchu są głównymi powodami wycieczek. Poza tym zgadzam się z Jolą - psy innej rasy też mogą mieć skłonności do włóczęgostwa i wszystko zależy od tego jak się z psem pracuje. U mnie przewinęło się kilka sztuk północnych, ale żaden nie miał ochoty zwiewać jeśli miał dość ruchu. Luna właśnie z tego powodu została oddana Fundacji, bo uciekała. U mnie nie uciekła ani razu. Nie musiała, bo codziennie był spacer.
OdpowiedzUsuń