Ja nawet mówię „moje psy” o Raptorze i Lunie…
Ale bywają wieczory jak dziś, kiedy Luna cichutko, grzeczniutko drzemie pod moimi nogami i mogę na nią po prostu patrzeć. I wtedy pęka mi serce.
Bo Luna jest NICZYJA.
Nie ma na świecie jednego ludzkiego serca, które by było całe jej. To świetny pies. Wesoły, rozbrykany, bardzo kontaktowy. I taki młodziutki. I pół swojego życia, dosłownie pół, ten pies jest niczyj. Miała 5 miesięcy kiedy jej właściciele postanowili ją oddać. Teraz ma 10. Mieszka z nami, a my dbamy o nią jak umiemy najlepiej. Kochamy ją. Naprawdę kochamy. Zapytajcie kogo chcecie – nie da się psa nie pokochać po tylu wspólnych spacerach, miskach, zabawach… Nawet, kiedy się ma pełną świadomość, że to pies tylko na chwilę.
Sęk w tym, że Luna nie wie, że jest NICZYJA. Im dłużej jest z nami tym bardziej wierzy, że to na zawsze. Staje się taka ufna. Taka pewna. Taka spokojna i bezpieczna.
Luna to drapieżnik socjalny. Przez tysiące lat ewolucji te zwierzęta wykształciły mechanizmy, których łatwo nie zniszczą złe koleje losu. Te mechanizmy, to wiara, że stado daje bezpieczeństwo i opiekę. To umiejętność całkowitego, bezwzględnego oddania, zawierzenia i bezwarunkowej miłości. To wola poświęcenia życia dla dobra swojej społeczności.
To te mechanizmy umożliwiły udomowienie psów i sprawiły, że stały się dla ludzi najlepszymi przyjaciółmi, opiekunami, powiernikami, towarzyszami... A teraz te same mechanizmy sprawiają, że Luna przywiązuje się do nas, nie znając ani nie rozumiejąc pojęcia Dom Tymczasowy.
I to właśnie to jest najtrudniejsze dla nas – "tymczasowych" opiekunów. Nie to, że trzeba dbać o nie-swojego psa. Nie to, że się go pokocha. Ani nie to, że jak już się pokocha, to trzeba go oddać. Najtrudniejsze jest patrzeć na niego co wieczór i prosić Boga, żeby się w końcu znalazł ten DOM i ten ESKIMOS, bo z każdym dniem pies przywiązuje się bardziej i bardziej. Choćbyśmy byli wstrętni i opryskliwi, on wciąż, codziennie, mocniej kocha.
I nawet jak wezmę ten kształtny łepek w dłonie, spojrzę w te dwa różne oka, i będę przez milion lat, w kółko powtarzać:
„Luna, maleńka, przestań mnie kochać, bo potem będzie cię od tego bolało serduszko…”
To wszystko co w odpowiedzi zobaczę, w jej oku żółtym i oku niebieskim, to będzie:
„Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze. Przecież jestem przy tobie!”
Jak z filmu Spielberga, o małym robocie który pokochał swoją mamę…
Człowieku Luny. Wiem, że gdzieś tam jesteś. Ona już za długo jest NICZYJA. A ja już za długo patrzę, jak ona myli się w kochaniu. Przecież już od dawna powinna kochać CIEBIE. Masz dla niej mały kąt w rogu pokoju, kocyk, piłeczkę i niezbyt pełną miskę…? Ona więcej nie potrzebuje. Tego, chwili spaceru i Twojego Serca. Proszę, niech już nie czeka…
Dlaczego luna nie może zostać u Was na zawsze? Nie chcecie jej? Jesteście takimi miłośnikami zwierząt to co Wam szkodzi drugi pies?
OdpowiedzUsuńNa miejsce Luny będzie kolejny pies, który też będzie szukał domu. Potem następny. Dzięki temu te psy mają większą szansę na dom niż gdyby były w schronisku czy biegały po ulicy. Może Asia, opiekunka tymczasowa Luny, powie więcej na ten temat. Ja domu tymczasowego nie mam, bo nawet tyle nie mogę dać.
OdpowiedzUsuńJak zostało napisane "Luna przywiązuje się do nas, nie znając ani nie rozumiejąc pojęcia Dom Tymczasowy" psy nie wiedzą, że bierzecie je "na chwilę" te wasze "domy tymczasowe" wcale nie są dobre. Po co psa przywyczajać do dobrego, pokazywać świat w luksusie gdzie jest on najważniejszy a jak on się przyzwyczai to go oddać i to zapewne w gorsze warunki bo mało kto prowadzi takie życie jak obecna opiekunka luny. Niby jesteście takimi superwiedzącymu i najlepszymi opiekunami a robicie psu krzydę.
OdpowiedzUsuńJest kilka powodów dla których nie możemy zatrzymać Luny.
OdpowiedzUsuńNajważniejszy to ten, o którym napisała Cynthia: psy z Domu Tymczasowego, przynajmniej w teorii mają większe szanse na adopcje: są zadbane, ułożone, uczymy ich podstawowych zasad posłuszeństwa, pielęgnujemy, pracujemy nad nieprawidłowymi zachowaniami, których przecież u skrzywdzonych psów jest wiele. Psy uczą się czystości, zasad zachowania w domu, współżycia z dziećmi, innymi psami i kotami. Dzięki temu oddając psa adopcyjnym rodzicom, mamy więcej pewności, że pies nie wróci. Uczulamy przyszłych właścicieli na różne sprawy, mówimy jak pracować z psem, co może stanowić problem, informujemy jak pies zachowuje się w kontaktach z kotami itp.
Równie ważne jest, że psy bardzo źle znoszą pobyt w schronisku. Dotyczy to wszystkich psów, ale szczególnie ras północnych, które bez odpowiedniej dawki ruchu, zamknięte za kratami i pozbawione kontaktu z człowiekiem, w dosłownym sensie wariują. Trudno je wyprowadzić z tego stanu potem latami. DT sprawia że przez ten zły okres przechodzą łatwiej i mniej boleśnie. Jeśli adoptujemy Lunę, będzie o jeden DT mniej. 3-4 psy w roku zostaną w schronisku... Dwa z nich tam zginą lub nabawią się ciężkiej depresji, lęku separacyjnego, agresji itp. Ja tego im nie mogę zrobić.
Kolejnym powodem jest wiek Luny: jako szczeniak ma duże szanse na znalezienie domu. Jeśli kiedyś weźmiemy drugiego psa na stałe, to chcielibyśmy, żeby to był senior. Raptor jest też psim seniorem więc zapotrzebowanie na ruch u obu psów byłoby podobne (teraz Luna potrzebuje więcej ruchu, bo Raptor ma problemy ze stawami - więc każdy spacer to dylemat: iść dalej dla Luny czy wracać dla Raptora) i temperament podobny. Dla nas dodatkowo ważne by było to, że uratowalibyśmy psa, który inaczej musiałby umrzeć w schronisku, bo starsze psy praktycznie nie mają szans na adopcję.
Ale to wszystko wie ROZUM, a SERCE kocha psiaka i płacze, jak myśli o tym, że ten pies jest NICZYJ. Kiedy Luna znajdzie swojego Eskimosa, ja będę przez miesiąc chlipać w poduszkę. Wiem, bo tak było z poprzednią suczką. Dostanę wtedy wsparcie od ludzi z Fundacji. Będą dzwonić i pocieszać, wiem, że zrozumieją jak mi ciężko... A potem, mam nadzieję, co jakiś czas dostanę e-maila ze zdjęciem szczęśliwej, roześmianej i zakochanej w nowych rodzicach Lunki i będę wiedzieć, że dobrze zrobiłam. Bo adopcje są WSPANIAŁE, nawet jak przez chwilę jest smutno. Pies znajduje Ktosia, a Ktoś znajduje psa. I się w sobie zakochują. To trochę jak patrzeć na cud. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć!
Ach, i jeszcze dopiszę, że Luna na pewno nie trafi do złego domu. Jest pod skrzydłami Fundacji, która zadba o właściwą rodzinę adpocyjną. Nie jestem jedyną osobą na świecie, która jest w stanie pokochać tego psa i zapewnić jej ciepły, miły dom. Lunka to wspaniały psiak. Każdy kto ją pozna, ją pokocha. A o nas zapomni. Co roku wiele psów przechodzi przez proces zmiany DT na Dom Stały i zawsze kończy się szczęśliwie. Wolontariusze z Fundacji zwykli mówić, że to człowiek płacze za psem, nie pies za człowiekiem. Ale oczywiście, byłoby wspaniale, żeby pies nie był w DT zbyt długo, żeby przywiązał się jak najmniej. Akurat w przypadku Lunki pierwszy miesiąc był na tyle trudny, że nawet nie dało się myśleć o adopcji, ale teraz jest już na nią gotowa i zaczyna się przywiązywać, co dla mnie jest trudne, tak jak napisałam w poście.
OdpowiedzUsuńw zupełności i co do każdego słowa z Twojej wypowiedzi Asiu, sie zgadzam i popieram!!!
OdpowiedzUsuńto jest troche tak jak z dziecmi, kiedyś muszą odejśc z domu , a rodzice wtedy bardzo ubolewają, ale po jakimś czasie jakże są szczęśliwi, jak widza ze ich dziecko ma swoją rodzine i jest szcześliwe. dokładnie tak miałam z malamutkiem - Imbirem, bardzo przezyłam to rozstanie, głownie przed tym dniem;) ale jak tylko poznałam nowa rodzinkę Imbirka, to sie uspokoiłam, ktora oczywiście była sprawdzona i dobrana dzięki pomocy Fundacji :):* a teraz patrze ze szcześciem na fotki, ktore czasem dostane z domku i cieszę sie każdą nowiną od nich.
Zyczę powodzenia Lunie, by szybciutko znalazł sie odpowiedni domek!!! wbrew pozorom wydaje mi sie, ze psy mają troche odmienne uczucia od ludzi, i z tego co słyszałam , zadko sie zdarza ze pies ktory przeszedł z dt do ds załamał sie psychicznie czy bardzo tesknił. jak juz minie im steres zwiazany z przeprowadzką to sa szcześliwe i radosne, bo czują ze to ICH DOM, ICH STADO:)
Szirin
Nie znam całej waszej historii ale jak czytałam ten post to zakręciła mi się łezka w oku. Będę zaglądała na wasz blog częściej i nie tylko ze względu na to, że kocham północniki ale głównie dla Twoich postów bo lekko się je czyta i dają do myślenia.
OdpowiedzUsuńNatalka, dziękuję za miłe słowa i zapraszam. To będzie szczęśliwa historia z dobrym zakończeniem. Na pewno. Zaglądaj do nas i nic się nie martw :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze obie się napłaczemy i naśmiejemy z powodu Luny. A potem przez inne psy. Takie życie...