Wszystko ma swój początek i koniec, w niedzielę okazało
się, że dotyczy to także Wędrowca. W każdym razie na tę chwilę, druga część
musi poczekać w mojej głowie na swoją kolej. Życie nie lubi próżni, dlatego od
środy rozpoczynam dość nietypowy cykl „Jajko, tuńczyk, czekolada”. Dlaczego
nietypowy ano, dlatego że był on formą licytacji na potrzebujące psy. Cała
zabawa wyglądała tak: 4 pierwsze strony dałam ja a wszystkie następne kupowali ci,
co chcieli pomóc psom a czasem tacy, co chcieli utrudnić lub urozmaicić mi
życie. Na czym polegało to „kupowanie”,
licytujący wpłacał 10 złotych na konto fundacji i wymyślał słowo, zwrot a
czasem nawet całe zdanie, które musiałam wpleść w treść strony, pilnując przy
okazji ciągłości fabuły. Pisząc pozwalałam mocno ponieść się fantazji i emocjom
a przy okazji przyznam to szczerze, miałam z tego niezłą frajdę. Każdy kolejny
wpis będzie zatytułowany wyznaczonym mi przez licytującego zadaniem. Pozwolę
sobie ominąć nicki osób, które licytowały, wiem, że kilka dobrych serduszek
biorących udział w zabawie czyta ten blog i te osoby serdecznie pozdrawiam! Cóż
mogę jeszcze dodać, chyba tylko to, że zapraszam do czytania w środy i niedziele.
Miałem nadzieję, że to słowo koniec to w jakimś innym sensie się tam znalazło. Pit
OdpowiedzUsuńNiestety koniec w tym wypadku oznacza nic innego jak koniec przygód Wędrowca. Zarazem początek nowej, zwariowanej historii, którą należy czytać z lekkim przymrużeniem oka i pamiętać że przewodnią ideą było wywołanie uśmiechu a czasem nawet śmiechu u czytelników :)
OdpowiedzUsuń