15 Curvularia lunata
-O super, mamy na stanie specjalistę od czarów, to naprawdę ułatwi nam życie-, jeśli można przedawkować ironię to z jej słów płynęła rwącym potokiem.- We wróżce pisało? Czy mamy w domu czarne księgi?
-To ty wiedziałaś, że coś dziwnego znajdziemy na ścianie i to ty nam wmawiasz, że chodzi o czary- wycofał się szybko na bezpieczną pozycję.
-Ja tylko śniłam i wiesz, co? Pomimo tej porąbanej sytuacji i nawiedzonych, metafizycznych snów nie zamierzam się interesować okultyzmem, wiedźmami czy jakimikolwiek czarami. Absolutnie też nie będę szukać świrów, którzy znajdą sens w moich odjechanych snach! Zapomnij ja chcę spokoju.
-Nigdy nie mówiłaś, że męczą cię koszmary- uważał, że nie powinna ukrywać takich rzeczy przed nim, dlatego teraz czuł się urażony.
-A, co ucieszyłbyś się, gdybym ci powiedziała, że często śnią mi się Rozszumiały się wierzby płaczące? Jak stoi naga, cała wymazana krwią nad kotłem wielkim jak wanna? I miesza w nim zawzięcie krwawe podroby nie mam pojęcia czy ludzkie czy zwierzęce z ziołami, których nazw nawet nie znam, połyskując przy tym czerwonymi oczami. Takimi gałami jak diabły w marnych horrorach, a twarz ma paskudną jak maska z Afryki jedna z tych, co ją widzieliśmy w muzeum. Mrucząc przy tym obco brzmiące słowa. I co miałam cię budzić w środku nocy i mamrotać ci jak natchniona „Curvularia lunata”. I co byś powiedział, że jestem normalna? Ucieszyłbyś się?
Leon chciał coś mądrego powiedzieć, przerwać jej wywód, ale nie zbyt się nakręciła by dopuścić męża do słowa.
-Curvularia lunata, Curvularia lunata, - zaczęła podskakiwać na jednej nodze i wymachiwać rękami, przypominała olbrzymiego, postrzelonego ptaka- Curvularia lunata, Curvularia lunata. Zadowolony?
-Przestań, to na pewno da się racjonalnie wytłumaczyć, nie musisz się tak denerwować- Wiedział, że Anka ma rację, gdyby sam na własne oczy nie zobaczył tego pentagramu i nie usłyszałby opowieści ojca, nigdy by jej nie uwierzył. Uznałby, że zwariowała.
-Nie dziękuję, nie chcę zwariować doszczętnie. Chyba, że już mi kupiłeś bilet do wariatkowa? A wiesz, czego chcę? Psa chcę- uznała, że to dobra chwile by zacząć szykować grunt.
-Myślałem, że czarownice gustują raczej w czarnych kotach- zachichotał nerwowo
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo ojciec Leona wyszedł z pokoju z dwoma ogromnymi walizkami a w zębach trzymał szmacianą lalkę.
-O cholera- wyrwało się jej.
Śniła też o tym szmacianym wiechciu, ale w śnie ta lalka była jej Leonem. Rozszumiały się wierzby płaczące z dzikim chichotem gotowała z niego potrawkę w tym swoim wielkim garze. Patrzyła z przerażeniem to na lalkę, to na Leona. Ta jędza chciała go skrzywdzić i naprawdę potrafiła to zrobić, tak by nikt jej nie powiązał ze skutkami jej czynów.
-To ja? –Spytał Leon, który nagle zbladł tak, że wyglądał niczym przeźroczysty.
-Nie jestem pewna- Skłamała, ale wyciągnęła rękę po lalkę by ją schować do kieszeni.
-Wiesz, co z tym zrobić?- Spytał ojciec Leona
-O super, mamy na stanie specjalistę od czarów, to naprawdę ułatwi nam życie-, jeśli można przedawkować ironię to z jej słów płynęła rwącym potokiem.- We wróżce pisało? Czy mamy w domu czarne księgi?
-To ty wiedziałaś, że coś dziwnego znajdziemy na ścianie i to ty nam wmawiasz, że chodzi o czary- wycofał się szybko na bezpieczną pozycję.
-Ja tylko śniłam i wiesz, co? Pomimo tej porąbanej sytuacji i nawiedzonych, metafizycznych snów nie zamierzam się interesować okultyzmem, wiedźmami czy jakimikolwiek czarami. Absolutnie też nie będę szukać świrów, którzy znajdą sens w moich odjechanych snach! Zapomnij ja chcę spokoju.
-Nigdy nie mówiłaś, że męczą cię koszmary- uważał, że nie powinna ukrywać takich rzeczy przed nim, dlatego teraz czuł się urażony.
-A, co ucieszyłbyś się, gdybym ci powiedziała, że często śnią mi się Rozszumiały się wierzby płaczące? Jak stoi naga, cała wymazana krwią nad kotłem wielkim jak wanna? I miesza w nim zawzięcie krwawe podroby nie mam pojęcia czy ludzkie czy zwierzęce z ziołami, których nazw nawet nie znam, połyskując przy tym czerwonymi oczami. Takimi gałami jak diabły w marnych horrorach, a twarz ma paskudną jak maska z Afryki jedna z tych, co ją widzieliśmy w muzeum. Mrucząc przy tym obco brzmiące słowa. I co miałam cię budzić w środku nocy i mamrotać ci jak natchniona „Curvularia lunata”. I co byś powiedział, że jestem normalna? Ucieszyłbyś się?
Leon chciał coś mądrego powiedzieć, przerwać jej wywód, ale nie zbyt się nakręciła by dopuścić męża do słowa.
-Curvularia lunata, Curvularia lunata, - zaczęła podskakiwać na jednej nodze i wymachiwać rękami, przypominała olbrzymiego, postrzelonego ptaka- Curvularia lunata, Curvularia lunata. Zadowolony?
-Przestań, to na pewno da się racjonalnie wytłumaczyć, nie musisz się tak denerwować- Wiedział, że Anka ma rację, gdyby sam na własne oczy nie zobaczył tego pentagramu i nie usłyszałby opowieści ojca, nigdy by jej nie uwierzył. Uznałby, że zwariowała.
-Nie dziękuję, nie chcę zwariować doszczętnie. Chyba, że już mi kupiłeś bilet do wariatkowa? A wiesz, czego chcę? Psa chcę- uznała, że to dobra chwile by zacząć szykować grunt.
-Myślałem, że czarownice gustują raczej w czarnych kotach- zachichotał nerwowo
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo ojciec Leona wyszedł z pokoju z dwoma ogromnymi walizkami a w zębach trzymał szmacianą lalkę.
-O cholera- wyrwało się jej.
Śniła też o tym szmacianym wiechciu, ale w śnie ta lalka była jej Leonem. Rozszumiały się wierzby płaczące z dzikim chichotem gotowała z niego potrawkę w tym swoim wielkim garze. Patrzyła z przerażeniem to na lalkę, to na Leona. Ta jędza chciała go skrzywdzić i naprawdę potrafiła to zrobić, tak by nikt jej nie powiązał ze skutkami jej czynów.
-To ja? –Spytał Leon, który nagle zbladł tak, że wyglądał niczym przeźroczysty.
-Nie jestem pewna- Skłamała, ale wyciągnęła rękę po lalkę by ją schować do kieszeni.
-Wiesz, co z tym zrobić?- Spytał ojciec Leona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz