środa, 19 listopada 2014

Jajko, tuńczyk, czekolada. 17. Wycinać hołubce.





17 Wycinać hołubce



-To chodźmy, zanim Rozszumiały się wierzby płaczące tu dotrze i nas zaszachuje- Trzeźwo ocenił sytuację ojciec Leona, wycierając ukradkiem łzy do rękawa płaszcza. Był rozbity, mimo wszystko zostawiał tu kawałek siebie. Przez tę kobietę stracił kilka lat życia, zabrała mu szczęście i wolność, ale starał się udawać dla tego dzieciaka. Teraz zabrała mu nawet to, nie był ojcem, był nikim.
-Idziemy, bo ja zaraz tu z głodu zemdleję- Głośne burczenie w brzuchu przypomniało jej, że tak naprawdę dziś jeszcze nic nie jadła.
Odwieźli ojca, który wyglądał jak szara, sponiewierana życiem kupka nieszczęścia do mieszkania ciotki Anki. Chciał zostać sam. Stanowczo oświadczył, że sobie poradzi, a pozostawienie go samego nie sprawi, że popadanie w depresję lub inne kłopoty.  Musiał odreagować, a za nic nie chciał by syn i synowa, widzieli ja klnie i pije do nieprzytomności.

Na schodach przed mieszkaniem siedzieli Rysia i Marek. Czekali
-Dlaczego nie odbierasz telefonu? - Spytała Rysia z wyrzutem. -Dzwoniłam z tysiąc razy! Na kolanach trzymała cudnie pachnące ciasto, Anka poczuła jak kiszki zasupłują się jej w bolesne węzły.
-Niemożliwe- głośno połknęła ślinę, która już nie mieściła się w ustach i wyciągnęła komórkę- Padła- stwierdziła zdziwiona.
-Ładuje się kochana te cuda od czasu do czasu, by mieć kontakt ze światem- pouczyła ją siostra- A ty, czemu nie odbierasz, że ode mnie to mogę zrozumieć, ale od Marka?- Zwróciła się do Leona
-Nikt do mnie dzwonił- Obruszył się Leon. I by zademonstrować, że wciskają mu kit, bezpodstawnie przy tym oskarżając, wyciągnął swój telefon- To nie możliwe rano ładowałem.
Weszli się do mieszkania. Anka olewając całą tę sprawę z telefonami, pierwsze kroki skierowała do kuchni.
-Ja was przepraszam, ale musimy podgrzać sobie zupę, bo inaczej umrę z głodu- Zastrzegła i nie miała zamiaru zmienić planów, nawet wtedy gdyby zaczęło się właśnie trzęsienie ziemi, albo jakiś inny kataklizm.
-Nic nie szkodzi jedz. Twoja siostra i tak od kilku godzin nie myśli o niczym innym tylko o tym, jak wycinać hołubce z radości, i to tak, żeby iskry szły. Może tu zacznie.- Marek wyglądał na równie szczęśliwego, co Rysia i pewnie nie miał nic przeciw by wspólnie żoną w dzikich podskokach wyrażać radość.
-Może lepiej nie, bo sąsiedzi nam tego nie darują.
-A co to dokładnie znaczy, wycinać hołubce? – Nie załapał Leon
-Dokładnie to nie wiem- przyznał się Marek- w wykonaniu Rysi to wygląda tak, że podskakuje i tłucze w powietrzu piętami, aż iskry idą.
-O kurde a czemu tak? –Leon z niedowierzeniem przyglądał się Rysi.
-Z radości- Rysia podskoczyła i zademonstrowała jak to pięknie potrafi wycinać hołubce.
-Niezła jesteś- Przyznała Anka siostrze, pomimo, iż była sporo młodsza to nie była pewna czy potrafiłaby powtórzyć wyczyn.
-Lata ćwiczeń w zespole, pamiętasz jak łaziłam z miesiąc w stroju pożyczonym od babci?
Pamiętała doskonale. Sama chciała chodzić do zespołu, niestety zanim dorosła i osiągnęła wymagany regulaminem wiek, został rozwiązany.
-Pamiętam ten super warkocz, który mama ci wplatała, zrzędząc przy tym, że masz zbyt krótkie włosy.
-Super tylko, co to ma wspólnego z dzisiejszymi występami- Leon chciał zrozumieć..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz