niedziela, 23 listopada 2014

Jajko, tuńczyk, czekolada. 18. Mekka słońcem skąpana.




18. Mekka słońcem skąpana .

-Kicia odeszła niczym zły sen. Na zawsze i nieodwołanie!- Prawie wykrzyczała podekscytowana Rysia.
-Ktoś ją w końcu udusił?- Zainteresował się Leon.
-Lepiej, dostała wilczy bilet. Była niczym królowa, co to ptasim mlekiem karmiona jest prosto do dziubka, i hołubiona ponad miarę. Odnaleziony cudownie po latach tatuś, przychylić latorośli nieba się starał. Krzywdy niezawinione a wyrządzone, z nawiązką chciał spłacić i to po stokroć. Jej oranżeria niczym Mekka słońcem skąpana, pachniała pomarańczami i luksusem. A słońce miała nawet wtedy, gdy u innych żabami waliło. Tatuś zainwestował w przedziwny system oświetleniowy, bo ponoć Kicia miała skłonności depresyjne. Pinda jedna, zdolności to ona miała, ale do kłamania, oszukiwania i złodziejstwa nie do depresji. No chyba, że można zaliczyć na jej poczet te, do których innych ludzi doprowadzała. Witaminki d biedaczce ponoć notorycznie brakowało, taaa raczej rozumu i mordobicia. Jak sobie o niej pomyślę, to od razu poziom agresji mi się niebezpiecznie podnosi. Ja chyba z radości, że odeszła do innej rzeczywistości, chyba się upiję. Tak to nie jest głupi pomysł.
-Co za tatuś? Wcześniej mówiłaś, że kochanek ją rozpieszcza- Leon przytomnie zauważył, że coś się mu nie zgadza w tej opowieści.
-To nic mu nie opowiedziałaś???- Zdziwiła się Rysia
-Jakoś nie było okazji- tak prawdę mówiąc, Anka nie miała głowy do Rysi i jej wybryków. Zbyt pochłonęły ją szafy, najpierw ta, którą poprzez własną spiżarkę wyszła w domu u obcych ludzi, w innym, dziwnym świecie. Potem ta druga w mieszkaniu Rozszumiałych wierzb płaczących. - Kto chce zupę?
-Ja. A Ty mów, co z tą Kicią, strasznie intrygująca z niej babka.
-Wrzód na dupsku, a nie zaraz tam intrygująca- obruszyła się Rysia.
-Święta prawda- przyznał Marek, myśląc intensywnie nad tym jak korzystnie pozbyć się sprzętu wędkarskiego.- A zupy nie chcemy, jedliśmy już obiad.
-Więc tak, okazało się, że nie kochanek tylko ojciec- Rysia zrobiła efektowną pauzę.
-Jaja sobie robisz? To chyba jest spora różnica- Leon z lubością powąchał zupę krem z kurek podaną przez żonę.
-Teoretycznie tak, ale Kicia ta bez mózgowa lala wymyśliła, że oszustwo wielopoziomowe trudniej wykryć. I trzeba jej przyznać, że sprawdzał się ten pomysł doskonale, ale wszystko ma swój kres. Na szczęście. Umie kłamać jak z nut, więc szefa przekonała, że jest jej ojcem. Miała list potwierdzający jej wersję. Jak przekonała go, że korzystniej będzie, gdy inni będą mieć ją za jego kochankę, pojęcia nie mam. Padło na korzystny grunt, nikomu w pracy nie przyszło do głowy, że może być inaczej. Wyglądała jak kochanica idealna, biust prawie na wierzchu spódniczki ledwo majty przykrywały. 

 -Jaki w tym sens? Bo nie bardzo rozumiem?- Dosypał sobie grzanek do zupy
-Niby pusty łeb, a wiedziała, że ciekawość ludzka nie zna granic, że ludzie kochają sekreciki, sensacje i plotki. Losem, cudem odnalezionej córki, ktoś mógłby się zainteresować w, a gdyby trafił się osobnik naprawdę dociekliwy i wścibski prawda szybko wyszłaby na jaw. Nie chciała ryzykować w końcu nie była córką, tylko jej kuzynką. Kochanką zostać każda może- zaśmiała się ze swego żartu-i nawet gdyby ktoś odkrył, kim naprawdę jest to, jakie miałoby to znaczenie?
-To jak sprawa się rypła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz