poniedziałek, 5 marca 2012

Samobieżna paprotka


Mało kto wie, ale nasz Koli był pełnoprawnym członkiem grupy militarno-survivalowej,ale to nie jest taka zwykła grupa biegających po lesie i strzelających do siebie z plastikowych kulek zapaleńców, o nie. Ta grupa ma podpisaną umowę z Monem.Zresztą to nie ważne, ważne jest to, że Koli był jedną z takich samobieżnych leśnych paprotek. Survivalowiec był z niego doskonały, żeby nie zmarznąć w nocy (tak,tak nie pomyliłam się Myszak był jednym z Malamutów, co to człowieka za drzwi wystawią, ale sam musi spać w środku) kładł się pomiędzy śpiących na podłodzę chłopaków, czasem wciskał się nawet w po niektórych śpiwory, myśle, że to w niejedną zimniejszą noc, było z korzyścią dla obu stron , w porzę posiłku niech no któryś nie przypilnował swego jedzenia, to Koliś oczywiście chętnie się zaopiekował, no bo przecież nic nie może się zmarnować, no i kto jak kto ale pies, aby wspomagać kolegów w cieżkich manewrach militarnych, musi być pełeń sił, czytaj najedzony.
Wybuchy i strzały nigdy nie były mu strasznę, wręcz przeciwnie słysząć je dostawał niezłego przypływu adrenaliny. Ale więcej napiszę, jak mi mąż coś nie coś powie. Bo przyznam się bez bicia, zdjęc z zajęc tej grupy mam masę, mogłabym was nimi zasypać, ale co na prawdę się tam działo, wiedzieli tylko oni. Ajj no po prostu chciałam się pochwalić, w końcu był taki nietypowy.




4 komentarze:

  1. Zapytaj męża co Koli dokładnie tam robił, bo to ciekawe. Niezwykły pies.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak patrzę na ich broń to myślę, że to może być tajemnica państwowa, co Koli tam robił...

    OdpowiedzUsuń
  3. A, chyba że tak. Ale może chociaż część nie jest. Jak to wspólne spanie w śpiworach. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda to prawda , poczytalibyśmy więcej przygód Kolego z wojska :)

    OdpowiedzUsuń